Choć start pierwszej ligi za pasem, w Ruchu Radzionków ciągle nie wiedzą, czy uda im się skompletować drużynę i wystartować w rozgrywkach. Ważne kontrakty ma ledwie kilku piłkarzy, a wszyscy ci, którzy odeszli, upominają się o nieuregulowane wypłaty. Pieniędzy, oczywiście, jak nie było, tak nie ma. Działacze łudzą się mimo wszystko, że zespół da się jeszcze pozbierać do kupy. Wymyślili, że być może pomoże im w tym… Zaciąg z zagranicy. Kto wie, czy za moment nie stworzą najbardziej afrykańskiego zespołu, jaki dotąd widziała polska piłka. Od razu napiszemy – niestety!
Wszystko za sprawą Ireneusza Strychacza. Właściciela firmy transportowej z Piotrówki i jednocześnie prezesa tamtejszego klubiku, który od kilku lat regularnie ściąga do siebie zawodników z Afryki. – Był taki moment, że mieliśmy siedmiu w pierwszym składzie – przyznaje Marek Koniarek, który jeszcze do niedawna trenował Piotrówkę. Wsparcie z Czarnego Lądu nie było specjalnie kosztowne, bo zawodnicy nie mieli wygórowanych wymagań. Klub brał więc na siebie przede wszystkim wynajęcie mieszkań w Strzelcach Opolskich, a na efekty sportowe nie mógł narzekać.
Niewykluczone, że za chwilę ponowny manewr zobaczymy w Radzionkowie. Pytanie, dość retoryczne, czy tak powinna wyglądać lokalna piłka? W poprzednim sezonie w kadrze LZS-u – w czwartej klasie rozgrywkowej, w niewielkiej wiosce na Opolszczyźnie – znajdowało się dziewięciu graczy z Afryki, a w mediach przewijały się informacje, że może pojawić się także trener. Znany zresztą z występów w Sokole Tychy i Rakowie Częstochowa – Prince Matore.
Strychacz, którego próbowaliśmy wypytać o kwestię Ruchu Radzionków, mówi krótko: – Potwierdzam. Rozmawiamy na ten temat, ale jeszcze zbyt wcześnie na szczegóły.
Mówią, że chciałby pan mieć całą jedenastkę z Afryki – zagadujemy.
– Przesada. Nigdy nie miałem takich marzeń.
Ale powoli zaczyna pan eksperymenty, jak kiedyś Pogoń Szczecin.
– Bez przesady. Ilu miałem tych obcokrajowców?
Teraz ma pan dziewięciu w kadrze trzecioligowca.
– Dziewięciu, ale nie całą jedenastkę…
Nie sądzi pan, że w ten sposób psuje się polską piłkę?
– Tylko tych młodych i zdolnych Polaków najpierw trzeba mieć…
A nie ma ich?
– Oni mają teraz nagadane, nacudowane w głowach. Ceny za polskich piłkarzy robią się kosmiczne. A ci młodzi zagrają jeden, dwa mecze, za chwilę przestają odbierać telefony… I tak to wygląda.
Czyli ściągać z Afryki jest taniej, skuteczniej, wygodniej?
Długo by o tym dyskutować. Nie uważam, bym robił coś złego…
Pan prezes nie był specjalnie rozmowny.
Dlatego jeszcze raz w eter pytanie, czy tak to powinno wyglądać? Co roku oglądamy w Ekstraklasie coraz większą liczbę przeciętnych obcokrajowców. Dyskutujemy o potrzebie szkolenia młodzieży, o łowieniu talentów, o dopływie świeżej krwi, o pracy u podstaw. Tylko gdzie ona ma się odbywać, jeśli nie w takich klubach? Gdzie, jeśli nie na peryferiach futbolu, jeśli nie w trzecioligowej Piotrówce i biednym Radzionkowie? Gdzie mają grać ci młodzieżowcy, jeśli nie grają nawet w Piotrówce? A później dziwimy się, że polska piłka gnije.
Pewnie, że gnije. Od dołu, przy samych korzeniach.
PAWEŁ MUZYKA