Andres Iniesta, Sergio Ramos, Fernando Torres. Piłkarze czołowych europejskich klubów. Mistrzowie świata i Europy. Ich wspólną – oprócz hiszpańskiego obywatelstwa – cechą jest fakt, że swoje bogate w sukcesy kariery rozpoczynali od triumfu w mistrzostwach Europy do lat 19. W niedzielę „La Roja” odniosła kolejne, dziewiąte w historii zwycięstwo w tej kategorii wiekowej, a u progu wielkiej kariery znajdują się dwaj nastolatkowie z Realu i Barcelony. Oczekiwania są duże, bowiem już na starcie ochrzczono ich następcami Cristiano Ronaldo i Leo Messiego. Oto Jese Rodriguez i Gerard Deulofeu.
Cristiano z Valdebebas
Na turnieju w Estonii pozamiatał. 3 lipca strzelił pierwszego gola w mistrzostwach, pokonując bramkarza reprezentacji Grecji w wygranym 2:1 meczu fazy grupowej. W niedzielę zmusił Greka do kapitulacji po raz kolejny, tym razem w finale, a w międzyczasie zaliczył hat-tricka w spotkaniu z Portugalią. Pięć bramek dało mu tytuł najlepszego strzelca, a oprócz tego został mianowany MVP turnieju. Za swoje ponadprzeciętne występy zebrał bardzo dużo pochwał, lecz wszystkie traktuje z przymrużeniem oka. – Moje gole to owoc pracy kolegów z zespołu, którzy grają niesamowicie – mówił jeszcze przed finałem.
Urodzony w 1993 roku na Wyspach Kanaryjskich piłkarz nie ukrywa, że wzorem do naśladowania jest dla niego kolega z drużyny – Cristiano Ronaldo. Ma wprawdzie nieco gorsze warunki fizyczne od Portugalczyka (178 centymetrów wzrostu), ale patrząc na styl gry i niektóre boiskowe zachowania można odnieść wrażenie, że jest jego mniejszą, młodszą i jeszcze nie do końca oszlifowaną kopią. Zgadzają się również pozycje. Młody Rodriguez może – podobnie jak Ronaldo – występować zarówno na skrzydłach, jak i w napadzie. Sam na temat wszelkich porównań wypowiada się z wyczuwalną skromnością. – On jest prawdziwą gwiazdą. To najlepszy piłkarz świata. Ludzie nas porównują, ponieważ naśladuję niektóre jego zagrania i występujemy na tej samej pozycji, ale jeszcze dużo mi brakuje, żeby być taki jak on. Jest po prostu dużo lepszy i wszelkie porównania są dla mnie wielkim komplementem. Mam szczęście, bo gramy w jednym klubie, więc mogę się od niego wiele nauczyć.
Jese od małego ma tylko jeden cel, a swoje ambicje kierunkuje na jego zrealizowanie. W 2007 roku, gdy pomyślnie przeszedł testy i lada moment miał dołączyć do młodzieżowych grup „Los Blancos”, ofertę nagle przedstawiła Barcelona. Odmówił. O przenosinach nie chciał słyszeć również w ostatnich miesiącach, gdy sprawa podpisania nowego kontraktu z Realem nie była jeszcze przesądzona. Zdeterminowana w kwestii transferu była Benfica, na jego meczach z polecenia Sir Alexa Fergusona pojawiali się również wysłannicy Manchesteru United. Na daremne. – Chcę tu zostać. Nie na rok, ale na dziesięć. A może i więcej – powiedział, ucinając wszelkie spekulacje.
– Talent czystej wody. Szybki i mocny. Groźny w ofensywie, strzela dużo bramek zza pola karnego – tak oficjalna strona Realu charakteryzuje 19-latka, który póki co ma na swoim koncie jeden występ w Primera Division. Debiutu w marcowym pojedynku z Realem Sociedad z pewnością nie zapomni do końca życia, bowiem zastąpił w nim na boisku swojego idola. Czy w nowym sezonie otrzyma więcej szans? – Jese jest tylko jednym z wychowanków. Musi pracować i dobrze grać, aby w przyszłości móc występować w pierwszej ekipie – powiedział bez zbędnego entuzjazmu opiekun „Galaktycznych”, Jose Mourinho. Być może do częstszego stawiania na Rodrigueza przekona go jego najbliższy współpracownik, Aitor Karanka, wielki zwolennik talentu nastolatka.
„Deul”, czyli najnowszy produkt La Masii
Skrzydłowy bądź napastnik, a najlepiej – skrzydłowy napastnik. Przebojowy, szybki, bardzo zaawansowany technicznie. A przede wszystkim – niczym Leo Messi, do którego siłą rzeczy jest porównywany – zabójczo pewny siebie, pozbawiony respektu dla przeciwnika. Gerard Deulofeu od dziewiątego roku życia piął się po kolejnych szczeblach La Masii, by teraz, w wieku osiemnastu lat, jedną nogą wejść na sam szczyt.
„Deul”, który w minionym sezonie zebrał już pierwsze szlify nie tylko w La Liga, ale i w Lidze Mistrzów, przez większą część estońskiego turnieju pozostawał w cieniu swojego kolegi z Realu. Nie oznacza to jednak, że nie zaprezentował pełni swoich umiejętności. W dużej mierze to właśnie jemu „La Roja” może zawdzięczać awans do finału. W regulaminowym czasie półfinałowego pojedynku z Francją zdobył dwie bramki, a w serii rzutów karnych wykorzystał jedenastkę przesądzającą o zwycięstwie. Imponował spokojem w wykańczaniu akcji. W obu przypadkach tak samo – prawą nogą, niezbyt mocno, ale dokładnie, w długi róg. Warto zwrócić uwagę na fakt, że Katalończyk, który w marcu osiągnął pełnoletniość, był od większości uczestników turnieju o rok młodszy.
Parę lat temu, podobnie jak w przypadku Rodrigueza, na wyrwanie Deulofeu z Barcelony zęby ostrzyło sobie kilka innych klubów. Arsenal Londyn chciał postąpić z nim dokładnie tak, jak przed laty z Fabregasem – sprowadzić do Anglii przed ukończeniem osiemnastego roku życia. Zainteresowane były ponoć również londyńska Chelsea i Liverpool. Mimo, że jego droga do wyjściowego składu „Blaugrany” będzie jeszcze bardzo długa i wyboista – wszak Messi, Villa, czy Pedro nie dadzą się łatwo wygryźć ze składu – został i podjął wyzwanie. Jeśli w najbliższym czasie odpali na dobre, z obiecującego dzieciaka może szybko przekształcić się w realnego następcę Argentyńczyka. Na to, by mu dorównać, ma jednak mało czasu. Messi w jego wieku debiutował już w dorosłej reprezentacji, z którą rok później wystąpił na mistrzostwach świata w Niemczech.
MATEUSZ SOKOŁOWSKI
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]