Trybunał Arbitrażowy przy PKOl przywrócił Dariuszowi Wdowczykowi możliwość pracy w zawodzie. Wczoraj, po czterech latach zawieszenia za udział w aferze korupcyjnej, Komisja Kształcenia i Licencjonowania Trenerów PZPN przyznała mu roczną licencję UEFA Pro. W praktyce oznacza to, że „Wdowiec” w każdej chwili może wrócić na ławkę trenerską. Pytanie tylko, czy… Albo raczej: kiedy znajdzie się pierwszy chętny, który go zatrudni? – Wielu zawodników, zamieszanych w przeszłości w proceder korupcyjny, w dalszym ciągu funkcjonuje w środowisku i gra w polskiej lidze. Mam nadzieję, że znajdzie się miejsce także dla Dariusza Wdowczyka. Bardzo żałuję, że wziąłem w tym udział, swoje odpokutowałem i wiem, że już nigdy nie popełnię podobnego błędu. O to każdy może być spokojny – mówi dziś sam Wdowczyk w rozmowie z Weszło.
Przed tygodniem pisaliśmy o sprawie – TUTAJ >>
W 2008 roku można było się zastanawiać, czy długi wyrok zawieszenia sprawi, że da pan sobie spokój i zajmie się czymś innym, czy będzie chciał za wszelką cenę wrócić. Dziś nie ma co do tego wątpliwości…
– Miałem kilka lat na przemyślenie tego, co się wydarzyło, ale w żaden sposób nie uciekałem od piłki. Wiedziałem, że jak tylko dostanę możliwość, to będę próbował wrócić. Przez cztery lata miałem zakaz wykonywania zawodu, więc siłą rzeczy nie mogłem pracować w żadnym klubie, ale na bieżąco śledziłem wszystkie wydarzenia i oglądałem mecze. Nie tylko jak kibic, dla zobaczenia fajnego widowiska, ale też analizując je jak trener.
Dziś mówimy o czterech latach kary, ale po ogłoszeniu wyroku nie miał pan żadnej pewności, że faktycznie skończy się na czterech, a nie siedmiu.
– Zgadza się, ale nie ma sensu dalej sięgać do przeszłości. Wczoraj odebrałem licencję UEFA PRO, o czym marzyłem przez te wszystkie ostatnie lata i teraz chciałbym wrócić. Chociaż, jak to się potoczy dalej, tego naprawdę nie wiem.
W jednym z wywiadów powiedział pan, że nie boi się, że na zatrudnienie Wdowczyka nie będzie chętnych. Zastanawiam się, czy na pewno? Czy tak od razu? I skąd to przekonanie?
– Nigdy nie powiedziałem, że jestem pewien i że się nie obawiam. Być może wyszło jakieś niezrozumienie albo przekłamanie. Po prostu, wierzę, że ci chętni będą, ale nie mogę mieć pewności. Dopiero czas pokaże, jak to się ułoży.
Wielu prezesów może mieć dylemat, który nie będzie dotyczył tego, czy Wdowczyk jest odpowiednim kandydatem na trenera ich zespołu, ale dylemat „czy wypada? Czy dać szansę komuś takiemu? Co na to kibice?”.
– Wielu zawodników, w przeszłości zamieszanych w proceder korupcyjny, w dalszym ciągu funkcjonuje w środowisku i gra w polskiej lidze. Mam nadzieję, że znajdzie się miejsce także dla Dariusza Wdowczyka. Bądź co bądź, nie jestem trenerem całkiem anonimowym, tylko już z pewnymi sportowymi osiągnięciami.
To nie zmienia faktu, że wielu ten dylemat będzie miało. Mają pana przeszłość potraktować jak błąd, plamę na honorze, ale nie dożywotnią dyskwalifikację?
– Jeśli ktoś się zastanawia „czy wypada?”, ja tylko mogę zapewnić, że wszystko, co przydarzyło mi się w ostatnich latach, nigdy w przyszłości nie będzie miało miejsca. Bardzo żałuję, że w tym procederze wziąłem udział. Swoje odpokutowałem i wiem, że już nigdy nie popełnię podobnego błędu. O to każdy może być spokojny.
Zdania są podzielone. Jedni twierdzą, że powinien pan odbyć karę do końca, następni, że powinna być nawet dożywotnia, jednak nie brakuje takich, którzy mówią: „nie było go całe lata, mało kto w aferze korupcyjnej ucierpiał aż tak bardzo, niewiele jest nazwisk, które aż tyle straciły. Każdy ma prawo naprawić własne błędy”.
– Cieszę się, że wiele osób tak myśli i nie chcę dodać nic więcej w tym temacie.
Zastanawia się pan czy wystartuje teraz z pułapu doświadczonego, byłego trenera m.in. Legii i Polonii, czy z racji wydarzeń ostatnich lat, automatycznie będzie pan ustawiany półkę niżej?
– To jest tylko i wyłącznie kwestia postrzegania mnie przez innych ludzi. Mnie – Dariusza Wdowczyka jako trenera. Wszystkie wydarzenia obserwowałem na bieżąco, oglądałem ligę, mecze pucharowe, Euro. Świat nie poszedł aż tak do przodu, żebym mógł powiedzieć, że wiele straciłem. Prowadzenia zespołu się nie zapomina, jak pływania albo jazdy na rowerze. Moje doświadczenie piłkarskie i trenerskie pozwalają mi próbować i być optymistą, że jeśli tylko ktoś da mi szansę, to ja jej nie zmarnuję.
Włosi wybaczyli Paulo Rossiemu, a on odwdzięczył się im tytułem mistrza świata. Pan mówi, że marzy o powrocie do Legii, ale właśnie… To na razie tylko słowa. A może trzeba będzie zejść znacznie niżej? Do pierwszej, drugiej ligi?
– Rozważę każdą propozycję, która się pojawi. W mojej sytuacji trudno wybrzydzać i wybierać – klub A, klub B czy C. Sprawa jest bardzo świeża. Dopiero mija doba od kiedy odzyskałem licencję trenera i jest jeszcze dużo znaków zapytania. Nie chcę już dyskutować o przeszłości, ale też nie wiem, jaka dokładnie będzie przyszłość. Przekonamy się. Cztery ostatnie lata nauczyły mnie cierpliwości…
ROZMAWIAŁ PAWEŁ MUZYKA