Beckham nie zagra na igrzyskach. Zostaną mu tylko billboardy

redakcja

Autor:redakcja

01 lipca 2012, 00:26 • 3 min czytania

Tegoroczne igrzyska olimpijskie mogły być dla Davida Beckhama niczym Euro dla Andrei Pirlo; turniejem wzruszeń, zwieńczeniem kariery wirtuoza, a przede wszystkim ostatnią futbolową drogą do miejsca, gdzie dla 37-letniej legendy angielskiej piłki wszystko się zaczęło.
Beckham to jeden z najbardziej niespełnionych piłkarzy, jakich widział świat. Niespełnionych dla kraju, któremu zamarzył dać to, co być może Stuart Pearce (selekcjoner reprezentacji olimpijskiej Wielkiej Brytanii) właśnie mu odebrał: zwycięstwo. Brak powołania do kadry na IO w Londynie to jawny skandal i rozbój w biały dzień – burzą się angielskie media – bo kradzież marzeń wielkiej gwieździe, ale jeszcze większemu piłkarzowi. Paskudnie to wygląda, zwłaszcza na takim obrazku, gdzie ambasador igrzysk, były, zasłużony kapitan reprezentacji Anglii, ciągle aktywny zawodowo (z pozytywnymi skutkami) sir David Beckham nie został umieszczony choćby na liście rezerwowych kadry Pearce’a, która zawalczy o złoty medal igrzysk w miejscu, gdzie przyszedł na świat. Ale na rozczarowanie brakiem powołania pomocnika LA Galaxy selekcjoner Pearce przygotowywał opinię publiczną na długo przed ogłoszeniem składu kadry, już w kwietniu ostrzegając, że nikt nie może mieć stuprocentowej pewności, iż na igrzyskach zagra. Tłum się wścieka, rzuca mięsem, a jedyną osobą, która zdołała zachować się w tej sytuacji jak przystało, jest sam „Becks”. – Wszyscy zdają sobie sprawę, jak wiele znaczy dla mnie reprezentowanie kraju. Naturalnie, jestem rozczarowany brakiem powołania, ale trzymam kciuki, by nasza drużyna sięgnęła po złoto – powiedział.

Beckham nie zagra na igrzyskach. Zostaną mu tylko billboardy
Reklama

Ostatnią szansą Beckhama na sukces z reprezentacją miały być już mistrzostwa świata w RPA, jednak poważny uraz (zerwane ścięgno Achillesa) ograniczył jego rolę w kadrze do jednego z asystentów Fabio Capello i „dobrego ducha” zespołu. Afrykański mundial Anglik spędził więc na ławce rezerwowych, odziany w, jakżeby inaczej, garnitur najwyższej klasy, z perfekcyjnie wystylizowaną fryzurą. Ale na treningach, mimo zakazów lekarzy, nie mógł powstrzymać się od włożenia dresu i choćby lekkiej przebieżki z piłką czy kilku podbić. Piłkarz numer 2, jeśli chodzi o liczbę występów w reprezentacji Anglii (rekordzistą jest bramkarz Peter Shilton: 125 gier), na każdym kroku dawał do zrozumienia, że 115 spotkań pod jej sztandarem (ostatni w 2009 roku) to ciągle za mało. Beckham postanowił walczyć dalej, oświadczając, że jego marzeniem jest występ w nadchodzących, historycznych dla wyspiarskiego futbolu igrzyskach. Historycznych, bo od czasu olimpiady w Rzymie (1960) pierwszych, w których udział wezmą brytyjscy piłkarze. Inauguracyjny mecz „Team GB” rozegra przeciwko Senegalowi na Old Trafford, a więc tam, gdzie dla „Becksa” wszystko się zaczęło, a gdzie miałby okazję spotkania po latach Ryana Giggsa, który w 18. osobowej kadrze Pearce’a miejsce znalazł.

Ł»al serce ściska. Nie podzielą się staruszkowie, acz ciągle aktywni, prostopadłymi podaniami, wrzutkami na nos i strzałami w okienko, tuż nad murem, jak to bywało za starych dobrych czasów w Manchesterze. Rolę najbardziej doświadczonego piłkarza, a zarazem sportowca igrzysk, prawie 40-letni Walijczyk będzie musiał zagrać sam. Beckhamowi zostanie zaś to, w czym poza graniem w piłkę przoduje, czyli słaniem uśmiechów z billboardów przeróżnych kampanii reklamowych, promujących londyńską olimpiadę, czy ściskanie dłoni oficjelom. Może przypadnie mu w udziale zapalenie znicza olimpijskiego? Dla celebryty, którego twarz zna na pamięć okładka każdego kolorowego pisma świata, ale przede wszystkim wybitnego sportowca, będzie to wielkim zaszczytem.

Reklama

SZYMON KUREK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama