TELEWIZYJNE SZPAKI: Publiczna wysłała do boju swój czołowy duet

redakcja

Autor:redakcja

29 czerwca 2012, 00:25 • 3 min czytania

Niestety, Dariusz Szpakowski wrócił do swoich starych nawyków. Komentując półfinał Euro w Warszawie, postanowił stworzyć Włochom nową, alternatywną jedenastkę, w której przez moment znalazł się nawet Panucci. Mamy nadzieję, że nie 39-letni obecnie Christian Panucci, bo ten już, zdaje się, dawno porzucił myśli o kontynuowaniu reprezentacyjnej kariery. W każdym razie:
– Bonucci był chwilami Banuccim (albo właśnie Panuccim)
– Diamanti był Diamantinim
– Barzagli był Balzarrim
– Montolivo był Mondolivio
– Özil był Yzilem, Ozilem albo Ezilem – wymiennie
– Schweinsteiger był Szwansztangerem
– Balzaretti był… Tego chyba już nawet nie potrafimy powtórzyć.

TELEWIZYJNE SZPAKI: Publiczna wysłała do boju swój czołowy duet
Reklama

W skrócie, podwójny klasyczny hat-trick „Szpaka”.

Czasem łapiemy się na tym, że coraz częściej, zamiast skupić na meczu, musimy się zastanawiać „co mówi ten facet?”. Komentatorka to, bez dwóch zdań, trudna robota, ale do cholery, ktoś, kto robi to całe życie, kto sam w TVP szczyci się, że skomentował siedem czy osiem finałów Euro, chyba jest w stanie nauczyć się z kartki NA PAMIĘĆ piętnastu włoskich nazwisk i nie używać ich w dowolnej konfiguracji, przekręcając na dziesiątki sposobów. Są tacy, którzy udowadniają, że można.

Reklama

Już od wczoraj w komentarzach aż huczy: „napiszcie jeszcze coś o Iwańskim! No, napiszcie! Koniecznie o Iwańskim!”. Mieliśmy sobie odpuścić, ale właściwie dlaczego?

Półfinały Euro skomentował najbardziej irytujący widza duet, jaki posiada „publiczna”. Może i Jońca z Jasiną są trochę bez wyrazu. Może nawet do tego stopnia, że wiele osób myli jednego z drugim, nie widząc w nich nic charakterystycznego, ale niestety… Powtórzymy. Półfinały skomentowała najbardziej drażniąca dwójka z możliwych i nie jest to tylko nasza złośliwość, ale jak widać (zabrzmi może nazbyt pompatycznie) – głos ludu.

Gdyby nie Iwański z pewnością nie zapamiętalibyśmy, że mecz odbywa się na Donbas Arenie, że Hiszpanie grają tiki-takę, a wszystkie mecze Euro możemy zobaczyć tylko i wyłącznie na antenie Telewizji Polskiej. Jak wyliczył „Tygodnik Kibica” wspomagany przez specjalistów z Castrola, Iwański powtórzył to pięćset osiemdziesiąt siedem razy w ciągu jednej transmisji. A na starcie wyrecytował nam słowa hiszpańskiego hymnu, chociaż hiszpański hymn ma… tylko melodię. Słowa może i również posiadał, ale zdaje się, że po raz ostatni w czasach dyktatury generała Franco. Bo później, gdy je znów ułożono, wzbudzały tyle kontrowersji, że dawno z nich zrezygnowano i dziś nikt ich nie śpiewa. Zresztą zobaczcie poniżej:

Ale to, co w Iwańskim nas drażni najbardziej, to że ten facet BEZ PRZERWY GADA. Nawija bez ustanku, jakby nie mógł pozwolić, by cisza zapadła choć na sekundę. Jakby miał płacone za liczbę wyrzuconych z siebie wersów. Sprzedaje emocje w sposób tak nachalny, że aż trudny do zaakceptowania. Oczywiście, przeciętny widz nie wymaga. Statystyczny kibic albo ogląda mecz w pubie, ze znajomymi, gdzie i tak komentatora zagłusza wszechobecny hałas, albo nie wie, nie zastanawia się, kim jest Diamanti (czy Diamantini) i zupełnie tej wiedzy nie oczekuje. Nie jest mu do niczego potrzebna.

Niestety, są jeszcze tacy, którzy zwracają uwagę, że Szpakowski dawno stracił rachubę, kto jest kim i dlaczego, i dostrzegają, że Iwański jest najzwyczajniej, po ludzku, irytujący.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama