Nie trzeba chyba wiele tłumaczyć. Kto zasłużył na pochwałę, błysnął formą, kto nas pozytywnie zaskoczył, a kto dał dupy po całości… Nominacje w dwóch kategoriach, jak w tytule: kozaków i patałachów piątego dnia turnieju. Typy zbiorowe, jak zobaczycie poniżej, również niewykluczone.
KOZAKI
Andrea Pirlo
To nie był ten Pirlo, co w ćwierćfinale. Ten był minimalnie słabszy, ale i tak… genialny. Niemcy robili wszystko, żeby wyeliminować go z gry, skupiali się głównie na nim, choć to było za mało. Odpowiedź, czy tego starszego gościa w dłuższych włosach można na tym turnieju w ogóle powstrzymać, brzmi: NIE. I chyba nikt już nie ma co do tego wątpliwości.
Mario Balotelli
Może i ma musztardę na głowie, może tej głowy do myślenia za często nie używa, ale umiejętności ma przeogromne. Może drażnić charakterem, irytować, doprowadzać do szaleństwa pół piłkarskiego świata, ale dziś to on jest bohaterem. Przez całe Euro był na ustach wszystkich 24 godziny na dobę – Balotelli na treningu macha chorągiewką i się leni, na ławce wypluwa jakiś napój, fotografowany jest w barze, jest bohaterem kontrowersyjnych karykatur, no i przede wszystkim zawodzi nadzieje Włochów. W końcu zobaczyliśmy tego Mario, który uznawany jest za jednego z najlepszych napastników świata. No właśnie, w końcu – mówił, że się z goli nie cieszy, ale ten gigantyczny wybuch radości był oznaką, jak wielka ciążyła na nim presja.
Rui Patricio
Po 120 minutach gry w tym miejscu znajdował się Joao Moutinho, najlepszy ze świetnego trio (Moutinho-Veloso-Meireles), które przez dwie godziny powstrzymywało środek pola Hiszpanów. Ale to, co w konkursie „jedenastek” zrobił 26-latek… Przemilczmy. Dlaczego Patricio? Świetnie zaczął bronić rzuty karne, niestety koledzy z reprezentacji nie poszli za ciosem, ale dzięki niemu do tych karnych w ogóle doszło. Choć w trakcie regulaminowego czasu gry nie miał za wiele roboty, to w dogrywce pokazał klasę.
PATAŁACHY
Holger Badstuber
Mówiło się, że to tykająca bomba. Ł»e im dłużej gra dobrze, tym… gorzej, bo zaraz na bank coś odwali. I odwalił. U Joachima Loewa od samego początku turnieju był jednak zdecydowanym pewniakiem w obronie – trener Niemców wahał się między Boatengiem a Benderem, między Hummelsem a Mertesackerem, ale koło Badstubera nie postawił choćby najmniejszego znaku zapytania. W czwartek ze słabej defensywy był najsłabszy, robił wiele błędów, potykał się o własne nogi, zawalił pierwszego gola.
Alvaro Negredo
Nie za bardzo wiadomo, co wystawiając go w pierwszym składzie chciał udowodnić del Bosque. Ale jeśli to, że Negredo powinien siedzieć na ławce, to mu się udało. Trener Hiszpanów zaskoczył wszystkich, najbardziej chyba samego piłkarza. Zaskoczył go na tyle, że ten w meczu nie uczestniczył. 54 minuty Hiszpanie grali w dziesiątkę. Naprawdę nisko muszą stać w kadrze akcje Fernando Llorente, naprawdę del Bosque musi nie przepadać za Fernando Torresem…
Xavi i Bastian Schweinsteiger
Dwa mózgi – jeden z Hiszpanii, drugi z Niemiec – które na ostatniej prostej przestały pracować. Z tą jednak różnicą, że pierwsi do finału zdołali awansować, a drudzy zatrzymali się na półfinale. Tak tragicznych występów tej dwójki nie pamiętają już nawet najstarsi górale. W środku pola zostali kompletnie zdominowani i przyćmieni przez rywali, a tych trudniejszych miał Schweinsteiger. Xavi na boisku przebywał do 88. minuty, ale zejść powinien już w przerwie – tym bardziej, że rezerwowy Pedro zagrał trzy razy lepiej.
PT





