Mieć czy być. Szkockie kluby zadecydują o losie Rangers

redakcja

Autor:redakcja

26 czerwca 2012, 11:42 • 4 min czytania

Nawet jeśli na co dzień liga szkocka jest komuś całkiem obojętna, wobec ostatnich wydarzeń nie może przejść obojętnie. Na naszych oczach upada legenda – Rangers Football Club. Najbardziej zasłużony klub w kraju może rozpocząć najbliższy sezon w trzeciej lidze. Wyrok zapadnie 4 lipca. Sędziowie? Pozostałe drużyny ze Scottish Premier League.
Gdy kilka miesięcy temu do siedziby Rangers wkroczył zarząd komisaryczny, mało kto zdawał sobie sprawę z powagi całej sytuacji. The Gers odjęto dziesięć punktów w ligowej tabeli, wykreślając ich jednocześnie z walki o mistrzostwo kraju. W klubie pocieszano się tym, że dzięki komisarzom spółka wyjdzie na prostą, a długi zostaną spłacone. Coś, co wyglądało na zawał, skończyło się praktycznie zgonem.
 
Niekochany feniks
 
Kilka tygodni temu ogłoszono, że długi Rangers wynoszą około 130 milionów funtów. Był to cios, po którym nie można było się podnieść. Likwidacja, o której starano się nawet nie myśleć, okazała się koniecznością. Czy klub zniknął z powierzchni ziemi? Niezupełnie. W miejsce upadłej spółki powołano natychmiast nową (NewCo). W skrócie: oznacza to, że Rangers nie będą musieli zaczynać swojej historii od zera. Konsorcjum zarządzane przez byłego dyrektora Sheffield United – Charlesa Greena przejęło bowiem nazwę, stadion oraz dotychczasowe osiągnięcia klubu. Przeszkoda pojawiła się jednak przy chęci udziału w rozgrywkach ligowych.
 
Zgodnie z przepisami, „nowe” Rangers może zająć miejsce „starego”, jeśli otrzyma zgodę siedmiu z jedenastu klubów Scottish Premier League. Gdy wiadomość ta ujrzała światło dzienne, oburzyli się kibice. – Jeżeli The Gers wrócą teraz do ligi, to zostaniecie bez pieniędzy. Nie kupimy wtedy karnetów – grożą w Aberdeen, Dundee czy Edynburgu. Głośne oświadczenie wydali też fani Celticu: – Każdy klub, który poprze nową spółkę Rangers, będzie przez nas bojkotowany. Nie będziemy jeździć na wyjazdowe mecze.
 
Tak negatywne nastawienie do reaktywowanego Rangers jest zrozumiałe. Klub odrodził się jak feniks z popiołów, pozbywając się przy okazji wielomilionowych długów. W przypadku przyjęcia do Scottish Premier League, jedyną karą będzie 3-letnia banicja w europejskich pucharach. Zdaniem kibiców innych drużyn to stanowczo za mało: – Oni poszli na łatwiznę i pozbyli się długów, mimo że ich nie spłacili. Rangers powinni w takim razie zaczynać ligę od III Division. Tak byłoby najuczciwiej – tłumaczą.
 
Mieć (kasę) czy być (uczciwym)?
 
Zupełnie inaczej – bo przez pryzmat pieniędzy – na całą sprawę patrzeć mogą kluby. Brak Rangers w Scottish Premier League powinien odbić sie bowiem na grubości ich portfeli. Liga z zaledwie jednym klasowym zespołem – Celtikiem z pewnością zniechęci sponsorów. Główny motor napędowy rozgrywek, telewizja Sky Sports, zastrzegła nawet w swoim kontrakcie, iż w trakcie sezonu musi dojść do czterech derbów Old Firm (potyczek Rangers z Celtikiem). Z drugiej strony, w przypadku głosowania za pozostaniem The Gers, od klubów odwrócą się wspomniani wcześniej kibice.
 
Wizja braku pieniędzy z karnetów oraz zwykłych biletów okazała się na tyle przerażająca, że włodarze Hearts, Dundee United i trzech innych drużyn ogłosili już, że zagłosują przeciwko Rangers. Najbardziej dosadnie wypowiedział się właściciel pierwszego z wymienionych klubów – Vladimir Romanov. – Futbolowa mafia reprezentowana przez Rangers jest winna największych problemów, jakie dosięgły szkocki futbol – wygłosił. Paradoksalnie, może okazać się, że jedynym klubem, który poprze w głosowaniu The Gers, będzie ich rywal zza miedzy – Celtic.
 
Jeżeli obecne deklaracje potwierdzą się na lipcowym głosowaniu, dla Rangers oznaczać to będzie tragedię. 54-kroty mistrz Szkocji przystąpi prawdopodobnie do gry w III Division. Powrót do Scottish Premier League zajmie w takim przypadku co najmniej trzy sezony. Nie jest on jednak taki oczywisty. Z klubem zamierzają bowiem pożegnać się niemal wszyscy czołowi zawodnicy. – Nie akceptujemy nowej spółki. Uważamy, że nasze kontrakty wygasły wraz z upadkiem poprzedniej – tłumaczą w oświadczeniu Steven Naismith i Steven Whittaker, dwaj liderzy Rangers.
 
Wspomniani gracze zostali wystawieni na ciężką próbę już w czasie trwania minionego sezonu. Klub z powodu ówczesnych długów renegocjował ich kontrakty. Piłkarze okazali się na tyle szlachetni, że przystali na znaczne zmieszenie swoich zarobków. W przypadku degradacji do najniższej ligi, litości jednak nie będzie. Większość z nich znajdzie sobie nowych pracodawców. Gdyby tego było mało, na Rangers nałożony jest obecnie roczny zakaz dokonywania transferów. Bez względu na to, czy rozpoczną nowy sezon w SPL, I Division czy III Division, będą zmuszeni grać rezerwami, a nawet juniorami.
 
To dopiero początek
 
Ci, którym się wydaje, że całe przedstawienie zakończy się już 4 lipca, są w wielkim błędzie. Prawdziwą niespodziankę dla Rangers szykuje bowiem HMRC – brytyjski urząd podatkowy. The Gers oskarżani są o podpisywanie z piłkarzami podwójnych kontraktów. Jeśli zarzuty te zostaną potwierdzone, klubowi grozi zawieszenie, a nawet odebranie trofeów zdobytych w XXI wieku. Decyzja w tej sprawie zapadnie za kilka tygodni. 
 
MICK WACHOWSKI

Mieć czy być. Szkockie kluby zadecydują o losie Rangers
Reklama

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama