– Mogliście bardziej skoncentrować się na eksponowaniu pozytywnych elementów naszego występu – odpowiedział Eugen Polanski, co dało nam do myślenia. Faktycznie, moglibyśmy! Piszemy my, jako media, bo czujemy się częścią mediów, a raczej cząsteczką. Postanowiliśmy spełnić prośbę byłego reprezentanta Niemiec do lat 21 i z radością wyeksponujemy pozytywne elementy:
– Rywalizację o wyjście z grupy kadra Eugena przegrała z dwoma późniejszymi ćwierćfinalistami mistrzostw Europy, a więc na pewno nie z drużynami słabymi.
– PZPN zdobył dwa gole, a więc dwa razy więcej niż niesiona dopingiem i chwalona za ambicję Irlandia. Tyle samo bramek wbiły też Holandia i Ukraina, przy czym zauważyć trzeba, że Holandia dysponowała fantastycznymi napastnikami, a Ukraina grała u siebie.
– PZPN-owcy stracili w grupie mniej goli niż Portugalia, półfinalista, który ma w składzie zawodników z najsilniejszych klubów świata.
– Po golu Roberta Lewandowskiego w meczu z Grecją przez 34 minuty PZPN był najlepszą drużyną turnieju, jedyną, która miała na koncie zdobytego gola i ani jednego straconego. Podobną passą później nie mógł się pochwalić już nikt inny.
– PZPN-owi bardzo trudno było strzelić gola, nawet z rzutu karnego było to sztuką. Tak przed karnymi nie potrafili bronić się ani Niemcy, ani Włosi, ani Anglicy.
– Zespół PZPN był wspaniale przygotowany do imprezy, dzięki czemu trener Franciszek Smuda – w przeciwieństwie do innych szkoleniowców – nie był zmuszony do dokonywania zmian.
– Na mecze PZPN-owców przychodziło najwięcej polskich kibiców, co oznacza, że wyrobionej, gustującej w dobrym futbolu lokalnej społeczności właśnie gra tej drużyny najbardziej przypadła do gustu.
– Zaledwie trzy inne drużyny mogą pochwalić się, że zajęły zaszczytne, czwarte miejsce (tuż za podium) w rozgrywkach grupowych: Holandia (wicemistrz świata), Irlandia (wspierana przez tysiące fanów) oraz Szwecja (ze słynnym Ibrahimoviciem w ataku).
– Najpiękniejszą akcję turnieju skonstruowali właśnie PZPN-owcy, a wykończył ją mądrym strzałem Eugen we własnej osobie (jego radość widać na zdjęciu powyżej). A że był spalony? Czasami liczy się widowisko, a nie wynik.
Jeśli przychodzi wam do głowy więcej pozytywów – wpisujcie w komentarzach!