Głos kibica: Cieszmy się Euro, póki możemy, czyli o reformie mistrzostw słów kilka…

redakcja

Autor:redakcja

23 czerwca 2012, 19:23 • 5 min czytania

Uznawanie trwającego obecnie Euro 2012 za jeden z najlepszych turniejów w historii może i jest nieco na wyrost, chociaż faza grupowa na pewno nie pozwalała się nudzić. Cieszmy się polsko-ukraińskimi rozgrywkami tym bardziej, że to ostatnie tak dobre mistrzostwa. Powiększenie rozgrywek o kolejnych osiem drużyn zabije najlepsze – pod względem jakościowym – święto piłkarskie na świecie.
Powód, dla którego wszystkie 53 federacje zrzeszone w UEFA zaakceptowały plan reformy jest oczywisty – pieniądze. 20 spotkań więcej w przeciągu całego turnieju (zwiększenie z 31 do 51) to wyższe wpływy finansowe dla europejskiej federacji oraz drużyn biorących udział. Takie zmiany spotykają się z aprobatą rządzących z prostego powodu. Lepszych ekip one nie dotyczą, bo i tak bez trudu zagrają w głównym turnieju, podczas gdy dla słabszych państw otwiera to furtkę do zakwalifikowania się na mistrzostwa Starego Kontynentu.

Głos kibica: Cieszmy się Euro, póki możemy, czyli o reformie mistrzostw słów kilka…
Reklama

Nadrzędnym celem Michela Platiniego od momentu wyboru na prezesa UEFA jest popularyzacja futbolu w słabszych piłkarsko krajach. Tę posadę dała mu m.in. obietnica reformy eliminacji Ligi Mistrzów. Idea szczytna, lecz w gruncie rzeczy polepsza wyłącznie sytuację najbogatszych, powodując stopniową degradację europejskiej klasy średniej – klubów np. z Turcji, Belgii, Ukrainy czy Grecji. Wyrównuje to stawkę za plecami Anglii, Hiszpanii, Niemiec oraz Włoch, jednocześnie pogłębiając przepaść między najmożniejszymi a resztą.

Podział na koszyki przed losowaniem Euro 2012 wyglądał następująco:

Reklama

Koszyk 1 – Polska, Ukraina, Hiszpania, Holandia
Koszyk 2 – Niemcy, Włochy, Anglia, Rosja
Koszyk 3 – Chorwacja, Grecja, Portugalia, Szwecja
Koszyk 4 – Dania, Francja, Czechy, Irlandia

Kolejność została ustalona na podstawie rankingu reprezentacji UEFA. Na Euro 2016 koszyki mogłyby wyglądać następująco (Polska zajmuje w nim 28 miejsce, z tego powodu nie ma jej na liście):

Koszyk 1 – Francja (gospodarz), Hiszpania, Holandia, Niemcy, Włochy, Anglia
Koszyk 2 – Rosja, Chorwacja, Grecja, Szwecja, Dania, Portugalia
Koszyk 3 – Irlandia , Ukraina, Czechy, Serbia, Szwajcaria, Turcja
Koszyk 4 – Bośnia i Hercegowina , Norwegia, Słowacja, Izrael, Węgry, Słowenia

Do 2016 roku sytuacja może drastycznie się zmienić, jednak nawet pobieżny ogląd koszyków pozwala zorientować się, iż poziom drastycznie zmaleje. Przykładowa grupa śmierci mogłaby zawierać Hiszpanię, Portugalię, Turcję oraz Bośnię – ciekawy zestaw, jednak nijak nie umywa się do grupy B podczas trwającego Euro 2012. Najsłabsza grupa, np. Anglia, Grecja, Irlandia i Węgry wygląda blado i nieco urąga powadze takiego turnieju.

Sześć grup po cztery zespoły oznacza, że do fazy pucharowej przedostaną się dwie czołowe ekipy z każdej grupy oraz cztery drużyny z trzecich miejsc z najlepszym bilansem. Ta zmiana również może budzić niepokój – trudno porównywać ze sobą zespoły grające w różnych grupach. Wymusza to co prawda grę do końca, o każdą bramkę oraz zwiększy emocje, lecz nie gwarantuje tego, że do 1/8 finału awansują faktycznie najlepsze drużyny z tego grona. Podobnie wyglądały Mundiale od 1986 do 1994 roku; 22 lata temu Argentyna dostała się do finału, mimo że zajęła w grupie 3. miejsce. Do awansu mogą wystarczać trzy punkty, czasem nawet dwa. Ten system zakłada, iż aż 2/3 zespołów pozostanie w grze po fazie grupowej. Tak samo jest na Copa America, gdzie Paragwaj, który dotarł do finału zeszłorocznej imprezy, w drodze do niego nie wygrał nawet JEDNEGO meczu…

Michel Platini święcie przekonuje, że kolejnych osiem zespołów jest tak samo mocnych jak te 16. Poziomem do zespołów obecnych na Euro 2012 dorównują Turcja, Bośnia, może Serbia, Szwajcaria czy Belgia… Siła ME leży w tym, iż nawet takie zespoły nie zawsze znajdują się w turnieju finałowym i eliminacje są prawdziwym wyzwaniem. UEFA nie ma również pomysłu jak je przeprowadzić – wie tylko, że pozostaną grupy 5- i 6-zespołowe i zastanawia się jak sprawić, by „nie były nudne”.

Sama UEFA przyznaje, iż zmiany „nie są idealne” – centrala wie tylko, że chce zwiększenia ilości drużyn. Gianni Infantino, sekretarz generalny związku zastanawia się jak uniknąć sytuacji jak z Euro 2004, gdy Szwedzi i Duńczycy przed ostatnim meczem wiedzieli, że remis 2-2 premiuje awansem obydwa zespoły kosztem Włochów.

W ten sposób mistrzostwa Europy niebezpiecznie będą przypominać Mundial, teoretycznie najbardziej prestiżowe rozgrywki. W praktyce to Euro prezentuje wyższy poziom sportowy – na tegorocznym turnieju aż 13 z 16 reprezentacji znajduje się w czołowej 20 rankingu FIFA. Wyjątkiem są zespoły gospodarzy oraz Czesi. Wyższość czempionatu europejskiego nad światowym przejawia się w każdym aspekcie. Na Mundialach zdarzają się pojedynki typu Angola – Iran czy Arabia Saudyjska – Tunezja. Fajnie jest obejrzeć nieznany zespół, jak ten angolski, lecz raz, w formie ciekawostki przyrodniczej. Na poziom turnieju wpływa to demoralizująco. Korea Północna w RPA dobrze zaprezentowała się wyłącznie w meczu z Brazylią, w pozostałych dwóch spotkaniach tracąc porażającą liczbę 10 bramek. 10 lat temu Arabia Saudyjska zakończyła zmagania grupowe z bilansem 0-12.

Takie mecze powodują, że faworyci, zupełnie jak w Lidze Mistrzów, prześlizgują się przez fazę grupową jak najmniejszym nakładem sił. Niekiedy bywa tak nawet w dalszych fazach – wystarczy przypomnieć sobie Hiszpanię sprzed dwóch lat, która w fazie pucharowej zdobyła cztery bramki w czterech meczach. W 2002 roku Niemcy w fazie pucharowej zdobyli ledwie trzy bramki w czterech meczach.

Przewidywalność to kolejna zmora Mundiali. Od 1970 roku w 11 finałach zagrało zaledwie siedem różnych drużyn, z czego sześć sięgało po trofeum. W ostatnich sześciu mistrzostwach Europy decydujące spotkanie widziało 10 innych drużyn i sześciu różnych zwycięzców. Tylko Niemcy w tym czasie zdołali wystąpić w tym czasie w więcej niż jednym finale. Poziom rozgrywek wyznacza również fakt, iż finał niemieckiego mundialu był zarazem… spotkaniem decydującym o wyjściu z grupy na Euro dwa lata później.

Nazywanie Euro „mistrzostwami świata bez Brazylii i Argentyny” wielu może uznać za krzywdzące, lecz tak jest. Do pomieszania szyków faworytom zdolne są nieliczne drużyny – zdarza się Urugwajowi, starała się Ghana, niezły skład ma Wybrzeże Kości Słoniowej… Dla reprezentacji spoza Europy oraz Ameryki Południowej ćwierćfinał stanowi górną granicę umiejętności – nawet niby silne USA czy Meksyk mają problem z przedostaniem się do tej fazy, stanowią jedynie tło dla czołówki.

Obecny format mistrzostw Europy jest idealny. Zapewnia wysoki poziom dając pole do popisu słabszym państwom, jak Rosji i Turcji sprzed czterech lat. W fazie grupowej nie uświadczymy meczów o pietruszkę, w większości są bardzo wyrównane, w przeciwieństwie do Mundialu czy Ligi Mistrzów, gdzie emocje zaczynają się dopiero od fazy pucharowej. Panowie z UEFA chcą ulepszać bardzo dobry system zapominając jednocześnie, iż lepsze bywa wrogiem dobrego. Zmiany robione po omacku, bez głębszego planu, naprowadzane jedynie żądzą zysku nie wróżą dobrze. Odwieczną walkę jakość kontra ilość po raz kolejny wygrywa druga opcja. Niestety.

فUKASZ GODLEWSKI

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama