Kozaki i patałachy dziewiątego dnia turnieju: Smuda, Murawski, Karagounis…

redakcja

Autor:redakcja

17 czerwca 2012, 12:03 • 3 min czytania

Nie trzeba chyba wiele tłumaczyć. Kto zasłużył na pochwałę, błysnął formą, kto nas pozytywnie zaskoczył, a kto dał dupy po całości… Nominacje w dwóch kategoriach, jak w tytule: kozaków i patałachów dziewiątego dnia turnieju. Tym razem znacznie łatwiej było o antybohaterów.
KOZAKI

Kozaki i patałachy dziewiątego dnia turnieju: Smuda, Murawski, Karagounis…
Reklama

Giorgos Karagounis

Piłkarz, którego albo się kocha, albo nienawidzi. Większość klubowych kibiców w Grecji go nie znosi – bo symuluje, bo co chwila się wykłóca, bo zgrywa cwaniaka. W sobotę wszystko to, ale tylko na chwilę, obróciło się przeciwko niemu. Gdy wpadł w pole karne, przewrócił się o nogę przeciwnika i sędzia powinien odgwizdać „jedenastkę”, to gwizdek milczał. Karagounis wściekły trzykrotnie się przeżegnał, a potem biegał za arbitrem, coś do niego wykrzykiwał… aż w końcu dostał żółtą kartkę. Oznacza to, że nie dość, że nie zagra w ćwierćfinale, to póki co nie pobije rekordu Theodorosa Zagorakisa – obaj mają po 120 występów w reprezentacji.

Reklama

Karagounis został jednak bohaterem Hellady. Może i z Polską zmarnował rzut karny, ale kibicom wszystko wynagrodził w sobotę. Rozgrywał świetne zawody, a przede wszystkim zdobył jedynego w meczu gola. Gola na wagę złota.

Reprezentacja PZPN przez pierwsze pół godziny

Podopieczni Franciszka Smudy wyszli na boisku niezwykle zmotywowani i skoncentrowani. Było widać, że rozgrywają swój – co podkreślali niejednokrotnie – mecz życia. Zaczęli lepiej, niż z Grecją, zaczęli najlepiej za kadencji Franza. Były szybkie wymiany podań, gra z pierwszej piłki, ładne akcje, liczne sytuacje, kilka oddanych strzałów. Gol wisiał w powietrzu, gol był nieunikniony, a jednak… Reprezentacja PZPN grała tak tylko przez pół godziny. Potem zeszła do szatni.

Kto poza tym? Ciężko wyróżnić indywidualności. W reprezentacji Smudy podobał nam się Dariusz Dudka, który w środku pola rozbijał ataki rywali i świetnie sobie radził, podobnie jak Tomas Hubschman u Czechów. Dwójka od czarnej roboty. Spośród Greków na plus Georgios Samaras, który nawet na chwilę nie dawał spokoju Rosjanom, często sam walczył z dwoma czy trzema rywalami.

PATAفACHY

Rafał Murawski

Pupilek Franciszka Smudy. Ktoś, od kogo Franz zawsze rozpoczynał ustalanie składu. I to niezależnie od formy. Może i Murawski nie ma już zamiast brzucha dużego bojlera, ale nie od dziś i nie od wczoraj wiadomo, że jest w kiepskiej dyspozycji. Dziś wypada zapytać – na jakiej podstawie ostatnio wychodził w pierwszym składzie i na jakiej podstawie otrzymywał powołania? Bo na pewno nie dzięki temu, co przez ostatni rok prezentował w klubie.

Z Czechami w pomocy był bezużyteczny i bezproduktywny. W 72. minucie w beznadziejny sposób stracił w środku pola piłkę, po której poszła kontra i padł gol. W znacznym stopniu przyczynił się do zajęcia przez Polaków ostatniego miejsca w grupie.

Sergei Ignashevich

Drugi zdecydowany antybohater ostatniego, decydującego meczu w grupie. Pomógł Grekom awansować do ćwierćfinału tak, jak Murawski Czechom. Ignashevich co chwila popełniał błędy i mylił się w obronie niesamowicie. Przy golu dla Greków zaliczył piękną asystę, uderzając piłkę w zupełnie drugą stronę. Po przerwie szczęście delikatnie się do niego uśmiechnęło, bo ewidentny faul na Karagounisie w polu karnym nie został odgwizdany. Lepiej zagrałby nawet Paweł Magdoń.

Franciszek Smuda

Za minimalizm i niezrozumiałą taktykę. Co podkusiło Smudę, żeby w meczu, w którym jego zespół ma nóż na gardle, musi atakować i musi wygrać, ustawić zespół defensywnie? Kogo ci trzej defensywni pomocnicy mieli w środku pola zatrzymywać? Siedzącego na ławce Rosicky’ego? I jeszcze jedna, ważniejsza kwestia – kiedy tę taktykę Franz testował? Bo nam się wydaje, że tylko cztery dni wcześniej. Jak kadra grała z zespołami najwyższej klasy, których można było się przestraszyć, jak Niemcy, Portugalia czy Włochy, to była ustawiona bardziej ofensywnie. Rację ma Piotr Świerczewski, który mówi, że Franz wybrał taką taktykę, jakby bronił przed ostatniego miejsca w grupie. Wygląda więc po prostu na to, że – jak powiedziałby Javier Clemente – Smuda się zesrał.

PIOTR TOMASIK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama