Głową Ameryki jest Murzyn, a ja budzę tyle kontrowersji. Historia czarnoskórego reprezentanta Czech

redakcja

Autor:redakcja

16 czerwca 2012, 13:04 • 5 min czytania

Syn Etiopczyka i Czeszki. Tak przywiązany do kraju matki, że jako kierunek studiów wybrał obronę narodową. Pierwszy Murzyn w czeskiej kadrze. Podzielił kibiców, przed meczem wyposażył Cecha w Nutellę, a wsparcia szuka na Twitterze. Dziś spłaca dług wdzięczności wobec tych, którzy mu zaufali.
Theodor Gebre Selassie, przez Jacka Gmocha nazywany Haile Selassie (he he he), wzbudził zainteresowanie wszystkich obserwatorów. Grą? No jest na tym boisku, ale do MVP turnieju jeszcze mu daleko. Przykuwa uwagę kolorem skóry. Prawy obrońca Slovana Liberec jest pierwszym czarnoskórym piłkarzem w reprezentacji Czech. Pomimo, że mieszka w tym kraju od urodzenia, na swojej drodze napotkał wielu sceptyków, którzy do tej pory nie tolerują jego pochodzenia.

Głową Ameryki jest Murzyn, a ja budzę tyle kontrowersji. Historia czarnoskórego reprezentanta Czech
Reklama

Połowa lat 90. Po upadku Czechosłowacji, prezydentem nowoutworzonego państwa zostaje Vaclav Havel. Do kraju wyzwolonego spod radzieckiego reżimu napływa coraz większa liczba obcokrajowców, a wśród nich piłkarze. Czarnoskóry Kennedy Chihuri zamienia barwy słowackiego Tatranu Presov na praską Slavię. Tam długo miejsca nie zagrzał i przeniósł się do Viktorii Zizkov. Lokalni rywale Slavii, biorąc pod uwagę CV reprezentanta Zimbabwe, a przede wszystkim jego kolor skóry, postanowili zgotować mu gorące powitanie. W czasie spotkania Sparty z Viktorią, Chihuri został poobrzucany pomarańczami i bananami, a fani z rozbrajającą szczerością opowiadali o ostatnich zakupach: – Wykupiliśmy wszystkie owoce z pobliskiego warzywniaka. Nie zaakceptowali nawet zawodnika, który przeniósł się do ich drużyny. Kameruński obrońca, Patrice Abanda dowiedział się od kibiców, że w genach Murzynów nie ma miejsca na piłkę nożną, a jego pobyt na boisku przyprawia ich o mdłości. Ciekawe, co na to Pele, Ronaldinho i reszta czarnoskórych geniuszy futbolu?

A zresztą, w jakim celu wymieniać takie nazwiska, skoro wystarczy przytoczyć historię Gebre Selassiego. Zawodnik występujący na co dzień w Slovanie Liberec na własnej skórze poczuł atmosferę stadionu Sparty. Zespół skazany na porażkę trafił do jaskini lwa. Slovan postanowił zagrać z kontrataku i w ten sposób po kilku świetnych odpowiedziach, pokonał prażan aż 3:0. Na szczególną uwagę zasługuje ostatnia bramka, w której fantastyczną asystę zaliczył etiopski Czech. Eksplozja radości Slovana mieszała się z małpimi odgłosami wydawanymi przez kibiców Sparty. Przynajmniej w ten sposób próbowali popsuć Gebre Selassiemu wyśniony wieczór. Ale dlaczego? Przecież w ich mniemaniu geny Murzynów nie mają nic wspólnego z futbolem.

Reklama

Etiopczyk na czeskiej ziemi, biegle posługujący się miejscowym językiem. Farbowany lis? Skądże. A zresztą, poza ojcem i nazwiskiem nic więcej nie łączy go z Afryką. Tata Chamola, gdy zarówno Czechosłowacją, jak i Etiopią rządził komunistyczny reżim, wyjechał w ramach studenckiej wycieczki do Pragi. Znacie przypadek: nasi lepiej ustawieni dziadkowie także mieli możliwość, by wysłać swoje pociechy chociażby do Bułgarii. I tak zwiedzając, to most Karola, to Hradczany, poznał czeską rówieśniczkę. Strzała Amora trafiła na tyle celnie, że Gebre Selassie senior na stałe osiadł w Czechosłowacji. Tytuł doktora nauk medycznych zdobył już na ziemi przyszłej żony, nauczycielki. W takim domu Theodor był skazany na studia. Dopóki grał w drugoligowej Vysocinie Jihlava, skutecznie łączył futbol z nauką. Jednak w 2007 roku musiał podjąć decyzję. W końcu odezwała się Slavia Praga. Gebre Selassie szybko popędził do dziekanatu Uniwersytetu Palackiego i wybrał wszystkie papiery. Co tam niemalże 500-letnia tradycja szkoły, w porównaniu ze 120-letnią historią Slavii. Tytuł magistra obrony narodowej odłożył na później. Wciąż obiecuje mamie, że jeszcze kiedyś wróci na uczelnię. Póki co, woli iść śladami Karola Poborsky’ego i Vladimira Smicera, aniżeli tropem tak znanych absolwentów, jak Albrecht von Wallenstein, czy Grzegorz Mendel.

W Slavii rozegrał zaledwie jedenaście meczów. Od 2008 roku gra w Slovanie Liberec, z którym dość niespodziewanie zdobył mistrzostwo Czech. Teraz przystąpią do walki o Champions League i, kto wie, może los przydzieli im ekipę Oresta Lenczyka? Czy z Gebre Selassie w składzie? Gra w EURO 2012 wywindowała jego rynkową wartość. Transfermarkt.de wycenia go na 1,5 miliona euro, jednak o interesy zawodnika dba agencja menedżerska, reprezentująca Petra Cecha, Michala Kadleca i Romana Hubnika. Zatem o kontakty z wielkimi klubami nie ma się co martwić, wystarczy pokazać kilka efektownych zagrań podczas turnieju.

Jednak duża grupa Czechów wciąż nie akceptuje jego osoby w kadrze. – To jest straszne. Bardzo mi z tym przykro. Urodziłem się w Czechach, całe życie tu spędziłem i biegle mówię w tym języku – tłumaczy Theodor Gebre Selassie. – W Etiopii byłem dosłownie raz, w wieku dwóch lat. Głową najpotężniejszego państwa jest czarnoskóry, a moja gra w czeskiej kadrze budzi tyle kontrowersji.

Jak sam mówi, najważniejszy jest dystans do opinii internautów, czy zachowania kibiców podczas meczu. W kadrze ekspresowo ugruntował swoją pozycję. Do tego stopnia, że przed jednym ze spotkań zażartował z lidera drużyny, Petra Cecha. Golkiper Chelsea to wielki smakosz Nutelli. By przysmak był z nim nawet podczas gry, Gebre Selassie po kryjomu wsmarował koledze masło czekoladowe w kask. Wypada się zastanowić, czy dowcipu nie powtórzył przed meczem z Grekami, bo Cech sprawiał wrażenie niezwykle zdekoncentrowanego.

Czarnoskóry obrońca nieźle dba o swój PR. W sieci „ćwierka” na dwóch kontach. Odpowiada niemalże na wszystkie pytania. Kraj ojca szybko obiegła informacja, że mający etiopskie korzenie piłkarz gra w finałach Mistrzostw Europy.

Image and video hosting by TinyPic

Kibice nie zapominają o wyrazach wsparcia. Czarnoskóry „rodzynek” nie ma najłatwiejszej drogi, a kamienie do ogródka wrzucono już w pierwszym meczu z Rosją. Gdy Gebre Selassie był przy piłce, kilku rosyjskich kibiców dało upust swoim emocjom. Po spotkaniu otrzymał korespondencję od jednego z rodaków: – Jeśli ktoś jest wystarczająco silny, by ściągnąć cię na dno, pokaż mu że potrafisz wstać i walczyć dalej.

Póki co z trybun Stadionu Miejskiego we Wrocławiu Theo dopingują rodzice. Jak poinformował jedną z fanek na Twitterze, wciąż jest kawalerem do wzięcia. Tyle szumu ile on wywołał obecnie w czeskich mediach, zagwarantował kibicom na trybunach wrocławskiego obiektu jego ojciec. Murzyn ubrany w czeską koszulkę dumnie spacerował wokół stadionu, by co rusz odpowiadać na pytania niedowierzających „pepików”. – Ty jesteś Czechem? – pytali z niedowierzaniem nasi południowi sąsiedzi. – Jasne, że tak – pewnie odpowiadał Chamola Gebre Selassie. W końcu do Pragi zjechał jeszcze przed rozpadem Czechosłowacji.

Tandem Jiracek – Gebre Selassie, czyli prawa flanka czeskiej drużyny, stanowi o sile ofensywnej ekipy Bilka. Jednak wciąż mają wielkie braki w defensywie. Choć wydaje się, że w sobotę otwarta gra z ich strony jest wykluczona. Remis daje Czechom upragniony awans. Co tam u pana Smudy? Trochę się pozmieniało. Choć nie na tyle, by w końcu uruchomić lewe skrzydło. Furtkę do ćwierćfinału może otworzyć właśnie ta strona. Tylko komu przyjdzie ją złamać? Niedoszły magister obrony narodowej w końcu będzie musiał zadbać o odpowiednie zasieki w tylnych formacjach.

MICHAف WYRWA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama