Wojciech Łobodziński pozwolił sobie na chwilę szczerości i jak to w takich wypadkach bywa – szybko zaczął kręcić, że wcale nie, że nie powiedział, że niby tam stał, ale nawet ust nie otworzył i że to wszystko manipulacja. Tak to już z piłkarzami jest, że szczerzy bywają najczęściej wtedy, gdy za swoje słowa nie trzeba brać odpowiedzialności. Poza tym, zawsze można zarzucić dziennikarzowi konfabulację – kto dzisiaj wierzy dziennikarzom?
„Fakt” zacytował słowa wypowiedziane przez zawodnika ŁKS: – Ostatnio atmosfera jest żadna, to znaczy nie ma jej wcale. W tym momencie nie tworzymy żadnego kolektywu. A na treningach nie mamy nakreślanej żadnej myśli trenerskie.
Dalej: – Każdy z nas popełnia błędy, ja też w tym meczu miałem kilka złych zagrań, ale czasami brakuje sił, by grać za siebie i kolegę. Z drugiej strony, nie dziwię się niektórym chłopakom, że sobie nie radzą, bo na treningach nie mamy wpajanej żadnej taktyki.
I jeszcze: – Jakości treningów i odpraw zwyczajnie nie mogę porównać do tego, jakie miałem w poprzednich klubach. To są jakieś dwa światy i to także ma negatywny wpływ na nasze wyniki i dyspozycję w dniu meczu. Nie jestem trenerem, ale jak chcecie dowiedzieć się, skąd się biorą nasze braki taktyczne, to zapraszam na zajęcia, sami zobaczycie.
Teraz się okazuje, że Łobodziński nic nie mówił, ale zapewne gdyby ktoś go zapytał, to powiedziałby coś dokładnie odwrotnego – że nigdy w życiu nie wpajano mu równie genialnej taktyki i że wreszcie ma okazję się czegoś nauczyć.
Cóż, Wojtku, miej jaja i mów otwarcie, co myślisz, zamiast wycierać sobie gębę dziennikarzami i zarzucać im kłamstwo…