Wielki wieczór – Bayernu, Realu i Neuera

redakcja

Autor:redakcja

25 kwietnia 2012, 23:27 • 2 min czytania

Karne to dla gigantów zło wcielone, przekleństwo. Moment, kiedy nawet największy piłkarz chwilowo staje się małym. Wczoraj Messi, dziś Ronaldo. Portugalczyk nawet pomimo opinii najlepszego egzekutora jedenastek na świecie… Chwała pokonanym, choć przede wszystkim chwała Manuelowi Neuerowi. Człowiekowi, który ostatecznie przekona do siebie wszystkich kapryśnych kibiców Bayernu Monachium. A to był refleks zdecydowanie wart 22 milionów euro. Człowiek Schalke dzięki jednemu wieczorowi stał się stuprocentowym „Bawarczykiem”, zapisał się w klubowej historii. Nawiązał do Seppa Maiera, Olivera Kahna i dziś pokazał, że jest równie wielki.
Choć to samo należy powiedzieć o Casillasie, który też stanął na wysokości zadania, ale w Bayernie nikt nie miał ochoty kopać nad bramką…

Wielki wieczór – Bayernu, Realu i Neuera
Reklama

Dwóch laureatów Złotej Piłki, mistrz świata, wicemistrz Europy – dla tych ludzi piłka na jedenastym metrze okazała się zbyt wielkim wyzwaniem. A paradoksalnie… w regulaminowym czasie gry do siatki z karnego trafił ten, któremu piłki pewnie byśmy nie powierzyli. Robben pudłował niedawno w najważniejszych momentach z Borussia Dortmund, a dziś ani przez moment nie wahał się sięgnąć po piłkę, kiedy tylko sędzia wskazał na karny.

I wydawało się, że to dopiero początek nabijania kolejnych goli po obu stronach. Tymczasem groźba odpadnięcia sprawiła, że Real jakby stracił całą swoją swobodę, a piłkarzom presja związała nogi. Ronaldo był coraz mniej pewny, bez błysku, choć przez pierwszy kwadrans sprawiał wrażenie, że nie tylko idzie do finału Ligi Mistrzów, ale i po nagrodę od France Football, bo wszystko mógł zabrać sprzed nosa Messiego.

Reklama

Cały czas jednak pozostawała niepewność, bramki można się było spodziewać. Tym bardziej po świetnej pierwszej połowie, toczonej w błyskawicznym tempie. Po rajdach Alaby, Ronaldo, po świetnych podaniach Ozila. Otwarta gra obu drużyn sprawiała, że nie wiedzieliśmy czy padnie bramka na 3:1 dla gospodarzy czy na 2:2. Ostatecznie nic już nie wpadło do sieci, z czego Bayern zdawał się być zadowolony jeszcze przed jedenastkami. Doskonały plan Heynckesa dziś znowu wypalił.

Piłka to wciąż dyscyplina, przy której zaciąłby się każdy jasnowidz. Przed półfinałami wszyscy byli niemal pewni, że Gran Derbi już rozpisane. Ł»e hiszpańskie drużyny zdominują europejskie puchary. Owszem, zdominują, ale ewentualnie… Ligę Europy. A tymczasem… adios Madrid i brawo Bayern!

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama