Gutierrez wyleciał, „i tak kończy się ta smętna historia”

redakcja

Autor:redakcja

23 kwietnia 2012, 16:43 • 3 min czytania

Lista świrów w światowej piłce? Bez zastanowienia Balotelli, po chwili można dodać „nieco” ekscentrycznego Neymara, gdzieś w tle Ibrahimović. Nieco zapomniany, bo i w Europie niespełniony jest za to Teo Gutierrez. A szkoda, bo głupota, połączona z wyjątkowym polotem tego Kolumbijczyka plasuje go w ścisłej światowej czołówce boiskowych wariatów.
Kim jest i skąd się wziął? Na dobrą sprawę „oś czasu” Gutierreza nie szokuje. Ot, kolejny napastnik z Ameryki Południowej z szybkością i finezją, któremu co jakiś czas odbija szajba. Wyróżniała go świetna skuteczność, gdziekolwiek się nie pojawiał. W rodzinnym mieście strzelił 16 goli w 28 występach, czym od razu zasłużył sobie na transfer do Atletico Junior, w którym grał między innymi Carlos Valderrama. Niemal osiemdziesiąt występów, ponad czterdzieści bramek – taki bilans osiągnął w przeciągu trzech lat, po których zasłużył sobie na wyjazd do Trabzonsporu. W Turcji też coś pograł, wygrał jakieś puchary, był wart sporo (mniej więcej w granicach Adriana Mierzejewskiego), ale kręcący się wokół niego skauci musieli dostrzegać coś, co na pierwszy rzut oka pozostawało ukryte. Mimo zainteresowania ze strony takich firm jak Fiorentina, czy Liverpool, ostatecznie nie doszło do transferu na zachód Europy, był za to regres w postaci powrotu do Ameryki Południowej.

Gutierrez wyleciał, „i tak kończy się ta smętna historia”
Reklama

Który przebiegał już w iście latynoamerykańskim stylu. Kojarzycie Adriano? Gutierrez stwierdził, że jako utalentowany napastnik z tego regionu nie może być gorszy, spakował więc manatki i wrócił do Kolumbii. Jego menedżer tłumaczył, że to problemy zdrowotne, badania oczywiście niczego nie wykazywały, w międzyczasie po piłkarza miał zgłosić się Liverpool. Klub był zdezorientowany, LFC zwlekało z decyzją (a nawet z ofertą), Gutierrez wsiąkłâ€¦ Matactwa, krętactwa i łgarstwa skończyły się miękkim lądowaniem w… Racingu Club w Argentynie.

Coraz bardziej przekonany o swoim darze z Niebios, kręcący nosem i grający wyjątkowo arogancko Gutierrez stał się jednym z czołowych strzelców Racingu, ale i tykającą bombą, która w każdej chwili może dostać głupią czerwoną kartkę, albo naflugać kumplowi z drużyny. W ostatnich czternastu miesiącach usuwany z boiska był aż cztery razy, w międzyczasie strzelając aż dwadzieścia goli. Typowy przykład człowieka z potencjałem, którego gorąca głowa skazuje na przeciętność… Mini-Carlos Tevez? A może coś na kształt Balotelliego?

Reklama

Okazało się jednak, że czerwone kartki to najmniejszy problem z Gutierrezem. Swojsko brzmiący Teofil okazał się być… zwyczajnym wariatem. Już pal licho ostrą grę, czy głupie dyskusje z sędzią, ale jego wyczyny po przegranym meczu z Independiente dyskwalifikują go jako piłkarza. Na boisku 1:4, Gutierrez z czerwoną kartką za dyskusje z sędzią, Racing Club kończy mecz w dziewiątkę, w tabeli zamiast walki o mistrzostwo błąkanie się w dole. Jak reaguje prawdziwy Kolumbijczyk? Gdy tylko usłyszał słowa krytyki od kolegów Teo chwycił za… karabin do paintballa i zaczął wygrażać nim swoim kolegom. Wyobrażacie sobie? Skąd w szatni karabin do paintballa?! Skąd pomysł, by zacząć grozić kumplom ze składu?!

Teo momentalnie wyleciał z Racingu i został wypożyczony do Lanusa, również pałętającego się w dole Primera Division. Tam będzie miał czas by uprawiać paintball, symulować kontuzje i myśleć o sensie życia. Mógł grać w Liverpoolu, skończył w Lanusie…

JO

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama