24 godziny do wojny domowej – Gran Derbi znów na Camp Nou

redakcja

Autor:redakcja

21 kwietnia 2012, 00:13 • 3 min czytania

Mecz podwyższonego ryzyka, dla niektórych niemal bój na śmierć i życie. A dla jeszcze innych, jak choćby Vitora Baii, wojna domowa, której symbolem będzie Jose Mourinho. Jednym słowem – szaleństwo, które statystycznie dopada Hiszpanię dwa razy w roku. Szaleństwo pod tytułem „FC Barcelona – Real Madryt”. Premiera nowego odcinka już jutro na Camp Nou.
Bilety wyprzedane, a scenariusze gotowe: jeden przewidywalny autorstwa Guardioli (atak, atak, atak…), drugi, zaskakujący przygotowany przez Mourinho. Gazeta „El Confidencial” informuje bowiem, że Real może wreszcie zagrać va banque – otwarcie i ładnie dla oka. Dużo będzie jednak zależeć od stanu zdrowia Oezila. Portugalski trener musi mieć pewność, że Niemiec będzie gotowy do gry, ale pewnie już wie na czym stoi. – Nigdy nie grałem dla Mourinho, ale kiedy byłem kontuzjowany, pierwszy musiał wiedzieć wszystko o moim zdrowiu i dzwonił do mnie co kilka dni – wspominał niegdyś Filippo Inzaghi. Nie mamy zatem wątpliwości, że telefon niemieckiego pomocnika nie milknął ostatnio nawet na chwilę i zespół Mourinho jest już w pełni gotowy do zbliżającej się wojny.

24 godziny do wojny domowej – Gran Derbi znów na Camp Nou
Reklama

BARCELONA – REAL MADRYT 1×2 w Bet-at-home.com 1.60 – 4.00 – 4.80
BARCELONA – REAL MADRYT 1×2 w Betclic.com 1.65 – 4.00 – 4.75
BARCELONA – REAL MADRYT 1×2 w Expekt.com 1.65 – 3.80 – 5.00

– Każdy mecz Jose na ławce przy Camp Nou jest jak wojna domowa – powiedział były bramkarz Blaugrany, Vitor Baia. I trudno się z nim nie zgodzić, bo jeśli jego piłkarze wygrają, zwiększą przewagę nad Barcą do siedmiu punktów i tytuł będą mieli w kieszeni. A to bolałoby nawet bardziej niż palec, który Portugalczyk włożył oko Tito Vilanovie w zeszłorocznym Superpucharze Hiszpanii. Redakcja „Sportu” nie traci jednak nadziei i – ku pokrzepieniu – podliczyła osiągnięcia obu trenerów w ich aktualnych klubach:

Reklama

Paradoksalnie, kataloński dziennik też bierze udział wielkim wyścigu, w którym mierzy się z promadrycką „Marką” na ciekawostki i nieznane wciąż fakty z El Clasico. Jeśli więc oba zespoły dorównają formie redakcjom… o hit możemy być spokojni. Bardziej nerwowe będą z kolei osoby ściskające kciuki za gości, którzy na Camp Nou od kilku sezonów sobie nie radzą. Ostatni raz „Królewscy” zgarnęli tam komplet punktów w La Liga 2007 roku za sprawą Julio Baptisty, a w erze Guardioli nie zdołali nawet trafić do siatki (nie licząc Copa del Rey). Cała nadzieja w tym, który powoli zmywa z siebie złośliwą łatkę i udowadnia, że potrafi przesądzać wielkie mecze. I w dodatku ma tyle samo bramek, co Leo Messi:

Statystyki drużynowe działają jednak nieporównywalnie lepiej na korzyść Argentyńczyka – 11 klasyków: 7 zwycięstw, 2 remisy, 2 porażki i 8 goli jego autorstwa. Cristiano uczestniczył dla odmiany w pięciu ligowych starciach z Blaugraną, ale żadnego z nich nie wygrał, a zremisował tylko jedno. Dorobek bramkowy również zamyka się na jedynce… Portugalczyk to lider grupy, która nigdy nie wygrała w lidze z piłkarzami Pepa. Należą do niej jeszcze Arbeloa, Benzema, Callejon, Carvalho, Coentrao, Di Maria, Kaka, Khedira, Diarra i Oezil (przeciwko Barcelonie w ogóle nie grali Varane, Sahin i Altintop).

Z powyższego wyliczenia dałoby się ułożyć niemal całą jedenastkę najemników z wyjątkiem bramkarza. A to kolejna płaszczyzna, która naturalnie emocjonuje Hiszpanów. Ci wyliczyli, że na pojedynczy mecz Barcy w tym sezonie przypada 8,3 wychowanka. Dla kontrastu, w Realu oprócz Casillasa od czasu do czasu na boisku pokazują się tylko Arbeloa i Callejon. Ale to też żadna niespodzianka, bo Real przez cały sezon orał jak mógł – grał w możliwie najlepszym składzie i nigdy nie mógł sobie pozwolić na eksperymenty porównywalne do wystawienia Fontasa, Sergi Roberto, Tello czy nawet Cuenci. Niewiele to jednak zmienia, bo już jutro oba zespoły może dzielić zaledwie oczko…

– Wynik będzie zależny w bardzo dużym stopniu od aspektu psychologicznego. Real nie może wyjść z nastawieniem, że gra na remis – musi zaatakować, być kreatywny. Ale jednocześnie uważać na to, aby nie przesadzić z ryzykiem w obronie – twierdzi Fernando Morientes, legenda „Blancos” i człowiek wierzący, że ci wreszcie położą wreszcie kres wielkiej Blaugranie.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama