Ronaldo zwycięzcą derbów Madrytu – Real stał z boku, ale ma punkty

redakcja

Autor:redakcja

12 kwietnia 2012, 00:21 • 2 min czytania

Real ma szczęście – Ronaldo strzeli, Ronaldo kiwnie, Ronaldo poda i Ronaldo wygra mecz w pojedynkę. Tak, wiemy, że „Królewscy” wydali na tego gościa niewyobrażalna fortunę, ale nadal są fuksiarzami, bo wielkie inwestycje to wielkie ryzyko. Przykład pierwszy z brzegu – najwyższy budynek w Moskwie, który ostatnio zajął się ogniem zanim go zbudowano. A Ronaldo podpala się bardzo rzadko i jest perfekcyjny. Dziś samodzielnie przesądził o losach derbów Madrytu, choć wynik 4:1 pozornie wygląda na wkład całego zespołu…
Na początku możemy obiecać, że nie będziemy bawić się w matematykę i obliczać, ile liderzy La Liga tracą bez swojego niepowtarzalnego asa. Możemy za to z dużą pewnością siebie stwierdzić, że przy jego absencji goście straciliby na Vicente Calderon kluczowe punkty w walce o tytuł. Bo gdyby nie przebudzenie Cristiano, jego partnerzy sami by pewnie nie drgnęli, bo w pierwszej połowie nie wykazywali zbyt wielkiej woli gry o trzy punkty. Wykazał ją tylko ten, który jako jedyny może stanąć na drodze Barcelony.

Ronaldo zwycięzcą derbów Madrytu – Real stał z boku, ale ma punkty
Reklama

I nie tylko stanąć na drodze Blaugrany, ale też sprawić, że dumny Real Madryt nie skompromituje się najbardziej w klubowych dziejach. Trudno byłoby bowiem inaczej nazywać zmarnowanie dziesięciopunktowej przewagi nad Barcą. Królewscy powinni dziś zapomnieć o zanikającym stylu gry i skupić się na chuchaniu i dmuchaniu na najlepszego piłkarza.

Nie warto nawet poświęcać dzisiaj uwagi innym i nie będzie to tekst, w którym komplementy zbiorą jego koledzy. No chyba, że rywal Falcao, który przy 177 centymetrach wzrostu trafił do siatki głową, ale na tym akurat gość się zna. Gol Kolumbijczyka nie zapadnie zresztą jednak nikomu w pamięć, bo każdy na skrótach będzie tylko przewijał do trafień Portugalczyka.

Reklama

Real potrafi być nudny, ale dzięki swojemu ostatniemu „Galactico” potrafi być też drugą najciekawszą ekipą na kuli ziemskiej. Nawet kiedy przymkniemy oko, że przypomina orkiestrę, w której ciała nie daje tylko dyrygent, który musi się chwytać niemal wszystkiego, choć na szczęście jeszcze nie broni.

Mamy wrażenie, że piłkarze Mourinho mają sporą szansę dociągnąć do mety na prowadzeniu, nawet jeśli przegrają za dwa tygodnie bój na Camp Nou. Grunt, żeby człowiek warty 100 egzemplarzy Bugatti Veyrona utrzymał formę. Ale utrzyma, bo jest jak robot. Przynajmniej takie wrażenie mamy po dzisiejszym meczu…

FILIP KAPICA

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama