Reklama

Eric Abidal – historia człowieka, który upadał, ale zawsze się podnosił

redakcja

Autor:redakcja

06 kwietnia 2012, 10:46 • 8 min czytania 0 komentarzy

Wydawało się, że wszystko już za nim. Trafił do profesjonalnego futbolu dzięki jednemu, jedynemu meczowi, przeniósł się do jednego z najlepszych klubów na świecie, przeżył operację wycięcia raka wątroby… A jednak – Éric Abidal po raz kolejny będzie musiał zmierzyć się z najtrudniejszym przeciwnikiem – swoim własnym zdrowiem.
Ł»ycie francuskiego obrońcy do piętnastego marca 2011 roku układało się wręcz wyśmienicie – grał w jednym z najlepszych klubów na świecie, FC Barcelonie, która w tamtym momencie grała wyśmienicie, radziła sobie praktycznie z każdym rywalem i prowadziła w La Liga, a Abidal był pewnym punktem tamtego zespołu. Co mogłoby zakłócić tą sielankę? Niespodziewana lekarska diagnoza, która budziła tyle samo niepokoju, co niejasności. Rak wątroby. Wyrazy wsparcia dla obrońcy Dumy Katalonii płynęły z całego świata, natomiast FC Barcelona zamarła w przerażeniu. Każdy, kto miał okazję poznać francuskiego piłkarza mówił o nim ,że jest wspaniałym człowiekiem, że potrafi każdego rozśmieszyć… Jego wpływ na atmosferę w zespole najlepiej oddał Xavi Hernandez: – Zawsze opowiada nam dowcipy. Kiedy nie tańczy, to śpiewa, albo właśnie chowa coś należącego do jednego z naszych kolegów z zespołu. Nie przestaje nas rozweselać. Wszyscy piłkarze, trenerzy i kibice byli niesamowicie zaniepokojeni stanem zdrowia swojego ulubieńca, jednak Abi jako jedyny zachowywał spokój i w jednym z wywiadów mówił o swojej chorobie w taki oto sposób:

Eric Abidal – historia człowieka, który upadał, ale zawsze się podnosił

Doktor mi powiedział: „Masz raka. Masz raka i musimy cię operować”. Strach. Na początku był tylko strach. Jednak później pomyślałem, że muszę być silny i walczyć z chorobą. Walczyłem całe życie, więc dlaczego by nie teraz? Walczyłem, aby wybić się ze swojego rodzinnego miasta. Walczyłem, aby znaleźć pracę. Walczyłem, aby wybić się ze swojej drużyny. Walczyłem, aby utrzymać się w podstawowym składzie nowego zespołu. Walczyłem, aby wygrać Ligę Mistrzów. Dlaczego starcie z rakiem miałoby być czymś innym? Powiedziałem żonie, rodzinie i kolegom z zespołu: „Nie mam zamiaru się poddawać. Będę starał się pokonać tą chorobę.” Doktor Fuster powiedział, że chciałby mnie operować w przyszłym tygodniu, ale ja odpowiedziałem: – Doktorze, nie. Nie za tydzień. Jutro. Nie mam zamiaru czekać. Usuńmy tego guza.

Operacja Abidala przebiegła bez najmniejszych problemów, podobnie jak i rehabilitacja, więc zaskakująco już pod koniec sezonu Francuz ponownie zaczął być włączany do kadry pierwszego zespołu. Moment powrotu chyba nie mógł być lepszy – Éric wszedł na ostatnich kilka minut półfinałowego meczu Ligi Mistrzów przeciwko Realowi Madryt na Camp Nou. Wspaniała owacja na stojąco dla wielkiego wygranego.

Trzy tygodnie później Blaugrana w finale Champions League na Wembley pokonała Manchester United. W tym meczu od pierwszej minuty na lewej obronie Dumy Katalonii wystąpił nie kto inny jak… Abidal! Wydawało się, iż jest to niesamowity powrót, nagroda dla Francuza za walkę z chorobą. Do tego, kapitan Barcelony, Carles Puyol, oddał opaskę kapitańską francuskiemu obrońcy i dzięki temu Éric mógł jako pierwszy wznieść trofeum do góry. Wzruszający moment dla każdego kibica piłki nożnej, który z pewnością zapadł w pamięci wielu fanów z całego świata. Parę miesięcy później Abi w jednym z wywiadów w taki oto sposób skomentował swoje uczucia związane z tym spotkaniem: – Przed meczem przypomniałem sobie słowa doktora Fustera, które wypowiedział do mnie tuż po mojej operacji: – „Do zobaczenia na Wembley, przyjacielu! Ja tam będę. Ty również tam będziesz, tyle że na boisku!” Wydawało mi się, że jest szalony! A jednak… Chwilę przed rozpoczęciem meczu podszedłem do Puyola i zapytałem go, dlaczego nie gra? Może po prostu nie wiedział, że ma wyjść na boisko? A on mi odpowiedział tylko tyle: – „W tym momencie nie liczę się ja. Liczysz się tylko i wyłącznie ty. Nie przejmuj się mną, graj swoje!” Wyobrażasz sobie jakąś inną drużynę, której kapitan przed najważniejszym meczu w sezonie powie ci takie rzeczy?

Reklama

Po raz kolejny wszystko wydawało się być w porządku. Klub przedłużył kontrakt z Abidalem na następne lata, Abi strzelił zwycięskiego gola na Santiago Bernabeu w meczu Pucharu Króla (drugi gol w jego karierze w barwach Barcelony; pierwszy miał miejsce również w wyjazdowym spotkaniu Copa del Rey z Athletikiem Bilbao), Francuz był podstawowym piłkarzem drużyny, grał wiele meczów… I nagle szok. Niedowierzanie. Załamanie rąk. Zdumienie. Eric Abidal będzie musiał przejść przeszczep wątroby! Wiadomość podano do opinii publicznej… piętnastego marca 2012 roku. Dokładnie rok później. Po raz kolejny z całego świata popłynęły wyrazy wsparcia. Nie miały znaczenia żadne podziały klubowe. Trener Realu Madryt, odwiecznego wroga Barcelony, Jose Mourinho mówił: – W tym momencie wszyscy musimy być razem. Nasi piłkarze, jeśli to będzie możliwe, wykonają jutro publiczny gest wsparcia dla niego. W tym momencie nie ma podziału na to, czy jesteś fanem Barcelony, czy Realu, czy wolisz kolor biały, czerwony, czy bordowo-granatowy, liczy się to, aby młody człowiek miał jeszcze szansę wieść cudowne życie. Abidal jest fantastycznym człowiekiem. W trakcie swojej piłkarskiej kariery udało mu się zdobyć praktycznie rzecz biorąc wszystko. Jeśli on będzie mógł jeszcze kiedyś zagrać, będę bardzo szczęśliwy i z pewnością nagrodzimy go gromkimi oklaskami, lecz jeśli jednak okaże się, że z powodu swojego urazu nie zdoła już kiedykolwiek wyjść na boisko w barwach swojego klubu, pozostanie mi jedynie życzyć mu długiego i wspaniałego życia.

Image and video hosting by TinyPic

Ł»ycie tego francuskiego piłkarza jest pełne niesamowitych historii. W styczniu tego roku, gdy piłkarze Barcelony odwiedzali szpitale, Abidal poszedł spotkać się z dzieckiem chorym na raka. Idolem chłopca był właśnie francuski zawodnik, a koszulka Blaugrany z numerem 22 na plecach wisiała nad jego łóżkiem. Éric usiadł koło młodego chłopca i powiedział mu: – Trzymaj się, bracie. Jestem tu, aby Cię pocieszyć i pokazać, że da się wygrać z tą chorobą! Chwilę później Abi popisał się cudownym gestem: zdjął ze swojej ręki zegarek marki Rolex i oddał go chłopcu mówiąc: – Chcę, abyś go miał. Z tyłu jest wygrawerowane moje nazwisko i numer. Chcę, abyś był szczęśliwy. Zegarek nie jest dla mnie aż tak ważny, jak Twoje szczęście. Co najciekawsze, Éric nigdy nie zagrałby w Barcelonie gdyby nie Claude Puel. Wiosna 1999 roku miała być przełomową dla anonimowego wtedy piłkarza małego klubiku Lyon-La Duchére, który miał rozegrać mecz z Niceą. W barwach Nicei występował Dominique – piłkarz, któremu przepowiadano ogromną karierę. Na ten mecz przyjechało wielu skautów z całej Europy, a także ówczesny menedżer AS Monaco, wspomniany już Claude Puel. Wszyscy chcieli obserwować młodą gwiazdę, lecz uwagę szkoleniowca z Monte Carlo przykuł wysoki, silny i szybki dziewiętnastoletni obrońca. Puel zapytał: – Jak on się nazywa? Na odpowiedź musiał chwilę poczekać, aż w końcu usłyszał: – Éric, Éric Abidal.

Po latach, obrońca Barcelony wspominał: – To przeznaczenie. To musiał być jakiś boski plan. Jeśli nie wystąpiłbym w tym meczu, gdybym się przeziębił, zachorował na grypę, cokolwiek, to prawdopodobnie nikt by nie wiedział, kim jestem. Prawdopodobnie chodziłbym dookoła Lyonu i malował ściany, czy układał podłogi. Kiedy masz dziewiętnaście lat, to chcesz wykorzystać w pełni każdą szansę, jaką dostajesz, lecz to ostatni moment, aby się wybić i nie można czekać. Moja mama mi kiedyś powiedziała, ze nie chce widzieć mnie rozczarowanego tym, iż nie udało mi się spełnić marzenia o zostaniu piłkarzem. Każdy, kto zasiadł tamtego dnia na trybunach, był tam, aby oglądać Dominique’a, ale to ja, rok później, trafiłem do AS Monako. Gdyby tylko Francuz rozegrał gorszy mecz, gdyby tylko, na przykład godzinę przed meczem, stało mu się coś złego, gdyby jego trener w Lyon-La Duchére zdecydował się nie wystawiać Érica w składzie… Jak to niewiele brakuje, aby móc zmienić czyjś los. W Monako Francuz grał przez dwa lata, a jego kolejnymi klubami były Lille, Lyon i Barcelona.

Pierwsze kilkanaście miesięcy w stolicy Katalonii nie było dla Abidala łatwe. Za czasów Franka Rijkaarda Francuz był krytykowany za kiepską grę, natomiast po przyjściu do klubu Pepa Guardioli byłâ€¦ bliski odejścia z Barcelony, jednak nie zdecydował się na tak radykalny krok i podjął jedną z najlepszych decyzji w swoim życiu. O swojej trudnej sytuacji na początku pobytu w Barcelonie Abi opowiadał w jednym z wywiadów:

Reklama

– Wyczytałem, że na początku trudno było ci znaleźć wspólny język z Guardiolą, że na pierwszych treningach trudno było ci go zrozumieć…
– Każdy ma swój styl bycia. Przede wszystkim chodzi o sposób komunikowania się z drugim człowiekiem. Nie znałem Guardioli, nie wiedziałem jak pracuje, słyszałem tylko w jaki sposób przemawiał. I nie podobał mi się ten styl. Prezydent Laporta mnie uspokajał. Powtarzał, że Guardiola to wspaniała osoba i zawsze tak mówi, ale nie ma na myśli niczego złego.

– Guardiola kierował wami, pokazywał podstawowe elementy, które macie wykonywać na boisku. Chciał wam pokazać jak się gra w piłkę…
– Nie, nie, tu nie chodzi o kwestie piłkarskie. Mówił mi na przykład, żebym zmienił stolik na stołówce, bo tutaj wszyscy rozmawiamy po hiszpańsku. Ok, w porządku. Ale jak siedzę przy stole z Henrym, to nie będę z nim rozmawiał po hiszpańsku… Sposób, w jaki Pep to powiedział – tak można powiedzieć młodemu chłopakowi. To mi się nie spodobało.

– I powiedziałeś mu o tym? „Trenerze, nie podobają mi się nasze relacje”…
– Tak, tak. Kiedy jest problem, lepiej porozmawiać w cztery oczy, bo jak ja się wkurzę, to jest ciężko… Ale to nie był jakiś poważny problem. Kiedy mam coś do powiedzenia, to mówię o tym w sposób bezpośredni, a co się później wydarzy, wszystko jedno.

– A dzisiaj, wracacie z Pepem do tamtej sytuacji?
– Tak, teraz mi przypomina: „Pamiętasz, jak chciałeś zmienić klub?! Ja powiedziałem nie!” (śmiech).

– Chciałeś opuścić klub?
– Chciałem coś zmienić, bo jak coś nie idzie dobrze… Nie lubię problemów. Byli inni piłkarze, którzy z tego powodu zmienili otoczenie. Na przykład Ibra… Miałem już taką sytuację w Monaco z Didierem Deschamps, kiedy zaczynałem grać w piłkę. Feelingu nie było, to powiedziałem dziękuję, do widzenia. Ja chcę grać w piłkę i się nią cieszyć, a nie przychodzić codziennie na trening obrażony na trenera, jednak na całe szczęście mam rodzinę – ojca, który o futbolu wie bardzo dużo, świetnego agenta. Oni ci uświadamiają: „Zobacz, w jakim miejscu jesteś. Zapomnij o tym i wracaj do treningów”. Potrafię słuchać ludzi z większym doświadczeniem. Mam już 31 lat, ale człowiek uczy się całe życie.

JAKUB KRĘCIDŁO
Blaugrana.pl

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIĘŁ»NE!

wlochy@weszlo.pl
hiszpania@weszlo.pl
anglia@weszlo.pl
niemcy@weszlo.pl

Najnowsze

Anglia

Klopp: Jeśli będziemy grać tak dalej, nie mamy szans na mistrzostwo

Bartosz Lodko
1
Klopp: Jeśli będziemy grać tak dalej, nie mamy szans na mistrzostwo
1 liga

Concordia Elbląg odpowiada na zarzuty dot. match-fixingu

Bartosz Lodko
3
Concordia Elbląg odpowiada na zarzuty dot. match-fixingu
Francja

Radosław Majecki się rozkręca. Trzeci mecz z rzędu na zero z tyłu

Bartosz Lodko
0
Radosław Majecki się rozkręca. Trzeci mecz z rzędu na zero z tyłu

Komentarze

0 komentarzy

Loading...