Błazen i legenda w jednym. Historia Bruce’a Grobbelaara.

redakcja

Autor:redakcja

20 lutego 2012, 01:05 • 7 min czytania

Stambuł, 25 maja 2005 roku. Finał Ligi Mistrzów. Liverpool po heroicznym pościgu i 120 minutach gry remisuje z AC Milan. O wszystkim zdecydują rzuty karne. W serii jedenastek o zwycięstwie The Reds przesądza m.in. fantastyczna postawa Jerzego Dudka. W RPA w jednym z barów wraz kolegami ten mecz ogląda 48-letni mężczyzna z charakterystycznym wąsem. Po uderzeniu Szewczenki i obronie polskiego bramkarza wspomniany jegomość uśmiechnął się i z dumą mógł powiedzieć: „Synu, dobrze odrobiłeś lekcję”. To Bruce Grobbelaar, legendarny golkiper Liverpoolu, nazywany niegdyś „księciem klaunów brytyjskiego futbolu”.
Nawiązanie do słynnego Dudek-dance nie było przypadkowe, Grobbelaar bowiem był poniekąd jego protoplastą. To on swoimi ruchami w finale Pucharu Europy w sezonie 1983/84 zahipnotyzował w serii rzutów karnych dwóch zawodników AS Romy (Bruno Contiego i Francesco Grazianiego) i sprawił, że najważniejsze klubowe trofeum w europejskim futbolu pojechało po raz czwarty do miasta Beatlesów. Sposób, w jaki golkiper The Reds rozpraszał przeciwników w czasie wykonywania jedenastek, przeszedł zaś do historii jako tzw. „spaghetti (wobbly) legs”. – Pomysł wpadł mi do głowy, kiedy przed jednym ze strzałów ugryzłem siatkę. Smakowała jak spaghetti, więc poruszałem nogami jak spaghetti – wyjaśnił przyczyny swojego zachowania Bruce. To jednak tylko jedno z wydarzeń, z powodu których starsi fani klubu z Merseyside pamiętają Grobbelaara po dziś dzień.

Błazen i legenda w jednym. Historia Bruce’a Grobbelaara.
Reklama

Nim jednak ekscentryczny bramkarz stał się legendą czerwonej części Liverpoolu, musiał pokonać długą drogę. Urodził się w dalekim Durbanie (Republika Południowej Afryki). Gdy miał zaledwie dwa miesiące jego rodzina przeprowadziła się jednak do Rodezji (obecnie Zimbabwe). To właśnie w tym afrykańskim kraju bohater historii dorastał, próbując przy tym różnych dyscyplin sportowych. Nie był wcale od początku skazany na piłkę nożną. Równie dobrze radził sobie m.in. w baseballu. Na tyle dobrze, że jedna z amerykańskich drużyn zaproponowała mu nawet stypendium, połączone z wyjazdem za ocean. Bruce postanowił jednak postawić na futbol.

Reklama

Pierwsze piłkarskie szlify zbierał w ojczystych i południowoafrykańskich klubach. W wieku 22 lat został dostrzeżony przez Kanadyjczyków z Vancouver Whitecaps i tym razem postanowił już wybrać się na kontynent amerykański. Dosyć szybko wieści o nim dotarły jednak na Wyspy Brytyjskie i niecałe 5 miesięcy po debiucie w Vancouver został wypożyczony do angielskiego Crewe Alexandra. Po rozegraniu 24 meczów i zdobyciu jedynej bramki w karierze (z rzutu karnego), wrócił do Kanady.

Nie zabawił jednak w kraju Klonowego Liścia długo. W marcu 1981 roku 250 tysięcy funtów przekonało właścicieli Whitecaps do tego, żeby nie robili Bruce’owi problemów z przejściem do Liverpoolu. Miał zająć miejsce na ławce rezerwowych, szybko jednak wskoczył do podstawowego składu. Ray Clemence, kolejna bramkarska legenda The Reds, postanowił bowiem niespodziewanie odejść do Tottenham Hotspur. Grobbelaar postanowił wykorzystać swoją szansę. Od swojego debiutu 29 sierpnia 1981 roku do 16 sierpnia 1986 roku, nie opuścił ani jednego meczu, rozgrywając 310 kolejnych spotkań!

Jego przygoda z Liverpoolem trwała 13 lat. Był to czas udany. Bruce okazał się godnym następcą wspomnianego Raya Clemence’a. Zdobył z „Czerwonymi” 6-krotnie Mistrzostwo Anglii. Po 3 razy wznosił Puchar Anglii i Puchar Ligi. 5-krotnie zaś jego łupem padła Tarcza Dobroczynności. Najważniejszym zwycięstwem był jednak, już wspomniany, Puchar Mistrzów z 1984 roku. Sukcesów w Europie mogłoby być zdecydowanie więcej, jednak po tragedii na Heysel z 1985 roku Liverpool został wykluczony z europejskich rozgrywek na 6 lat! Ostatecznie, licznik występów golkipera z Afryki w czerwonych barwach zatrzymał się na 628, z czego 440 przypadło na spotkania ligowe.

Legenda Bruce’a to jednak nie tylko sukcesy sportowe. Było bowiem w historii futbolu wielu lepszych zawodników na jego pozycji. O sławie Grobbelaara decydował również (a może przede wszystkim) jego ekscentryczny sposób bycia. Inaczej nie można bowiem nazwać postawy tego piłkarza. Szybko dorobił się opinii bramkarza, który przepuszczał piłki, które obroniłby każdy inny bramkarz, jednocześnie zaś potrafił wybronić zagrania, których nie zatrzymałby żaden inny golkiper. Fani Liverpoolu w jednej chwili skakali z radości po jego kapitalnej interwencji, żeby za moment wyrywać sobie włosy z głowy po nieoczekiwanej wpadce.

Najlepiej sylwetkę Grobbelaara charakteryzuje jego zachowanie z finału Pucharu Anglii w 1986 roku. Doszło wówczas do derbów Liverpoolu. Na Wembley w obecności 98 tysięcy widzów do przerwy 1-0, po bramce Linekera, prowadził Everton. Po przerwie wyrównał Ian Rush. The Toffees mieli znakomitą okazję do ponownego objęcia prowadzenia. Po strzale głową Graeme’a Sharpa piłka zmierzała do siatki ponad wysuniętym golkiperem rywali. Grobbelaar „kangurzą paradą” (jak później określiły tę interwencję media) zapobiegł jednak utracie bramki. Wspomniana robinsonada natchnęła kolegów Bruce’a do jeszcze lepszej gry i po trafieniach Craiga Johnstona i ponownie Rusha, The Reds tryumfowali 3-1. Do legendy przeszła jednak także jego kłótnia z Jimem Beglinem (obrońcą Liverpoolu), która miała miejsce podczas tego spotkania. Po jednej z akcji, podczas której Beglin nie posłuchał polecenia Bruce, ten ostatni ruszył do swojego partnera z pretensjami. Z jednej strony więc genialna zwinność, z drugiej zaś kompletnie nieprzewidywalne zachowanie. Przedstawia to fragment poniższego filmu (od 3:49 do 4:43).

Później także zdarzało się, że koledzy z zespołu nie mieli łatwo ze swoim bramkarzem. W sezonie 1993/94 podczas derbowego spotkania z Evertonem Grobbelaar pokłócił się z młodym Steve’em McManamanem. Młokos nie pozostał dłużny swojemu starszemu koledze i niewiele zabrakło, żeby doszło do regularnej bójki między wspomnianymi piłkarzami.

W większości wypadków potrafił jednak utrzymać nerwy na wodzy. Słynął raczej z niecodziennych zachowań innego typu. Wycieczki poza pole karne były na porządku dziennym. W meczu z QPR przy stanie 1-1, niespodziewanie przebiegł sprintem 10 metrów, minął dwóch rywali, po czym – jak gdyby nigdy nic – podał do Jana Molby’ego. Kiedy trzeba było zatrzymać niesfornego kibica, który postanowił wbiec na boisko w trakcie meczu, Bruce był na posterunku. W trakcie jednego ze spotkań rozgrywanego w strasznej ulewie, przy stanie 6-0 dla Liverpoolu, podszedł do kibica swojego zespołu i wziął parasolkę. Wrócił do bramki i do końca meczu stał pod parasolem. W innym meczu strzegł bramki w czapce, do której przytwierdzona była plastikowa kaczka. Zdarzyło mu się również wystąpić podczas jednego ze spotkań ligowych w oryginalnej masce. Po zwycięstwie w sezonie 1981/82 w finale Pucharu Ligi z Tottenhamem chodził na rękach.

Specyficzny sposób bycia Grobbelaara był pokłosiem jego doświadczeń życiowych. Jako 17-latek wstąpił do wojska. Patrolował granicę Rodezji z Mozambikiem. O ile początkowo z mieszkańcami sąsiadującego kraju wymieniał się drobnymi artykułami codziennego użytku, o tyle później pomiędzy obiema stronami zaczęły latać kule. Doszło do lokalnego konfliktu zbrojnego, w którym przyszły golkiper Liverpoolu uczestniczył przeszło 2 lata. Szczerze o tej części swojego życia opowiedział w swojej autobiografii: „Zabiłem po raz pierwszy w życiu człowieka. Nie czułem wtedy nic poza ulgą, że to ja pierwszy strzeliłem, zanim on zrobiłby to przede mną. Fakt, że był ubrany w maskujący ubiór, a nie cywilny, pozwala mi jakoś usprawiedliwić się przed otoczeniem”. Jak tłumaczył po latach w wywiadach, to wydarzenie spowodowało, że postanowił grać z uśmiechem na ustach. Widząc bowiem śmierć swoich kolegów, zrozumiał, jak cenną rzeczą jest życie. Uparcie również twierdził, że „bramkarz, aby być dobrym, musi mieć coś z idioty”.

Koniec jego przygody z Liverpoolem przypadł na sierpień 1994 roku, kiedy to został oddany za darmo do Southampton. Roy Evans [ówczesny trener Liverpoolu – przyp. aut] to miły facet – tłumaczył Grobbelaar. – Tak miły, że o swoim odejściu do Southampton dowiedziałem się z radio – w swoim stylu dodał bramkarz z Zimbabwe. Przygoda ze „Świętymi” trwała 2 lata, po czym odszedł do Plymouth Argyle. W barwach tego zespołu zagrzał miejsce tylko jeden sezon. Później legenda The Reds zaliczyła jeszcze kilka krótkich epizodów w mniej znanych klubach.

Powolne schodzenie z piłkarskiej sceny Grobbelaara odbywało się jednak w atmosferze głośnego skandalu. W 1994 r. został oskarżony o ustawianie meczów. O wszystkim poinformował tabloid The Sun. Cała sprawa ciągnęła się przez osiem długich lat. Otarła się nawet o Izbę Lordów, która ostatecznie uznała, że piłkarz jest niewinny, a gazeta zniesławiła znanego piłkarza. Jednak było to pyrrusowe zwycięstwo bramkarskiej legendy. Izba Lordów obniżyła bowiem należne odszkodowanie z początkowych 85 tysięcy funtów do kwoty…1 funta! Dodatkowo, Grobbelaar musiał jednak zapłacić koszty procesowe bulwarówce. Biorąc pod uwagę, że nie był w stanie zapłacić The Sun 500 tysięcy funtów, ogłosił bankructwo.

Po zakończeniu kariery piłkarskiej próbował swoich sił jako trener. Furory jednak nie zrobił. Prowadził kluby południowoafrykańskie. Dwukrotnie był także selekcjonerem reprezentacji Zimbabwe. Sukcesów z narodową kadrą jednak nie odniósł. Cały czas jednak wierzy, że nadejdzie dzień, kiedy wróci na Anfield w roli managera Liverpoolu. Obecnie mieszka w Nowej Funlandii w Kanadzie.

MICHAف WILCZAK

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama