W całej sprawie Jacka Bąka zainteresowało nas jedno – Jacek ma świadków, którzy mogą za darmo, przed sądem zeznać, że przelecieli jego żonę. Przyznacie chyba, że to układ dość nietypowy. Postanowiliśmy wyobrazić sobie, jak musiało wyglądać znalezienie tych świadków…
Zbyszek: – Siemanko Komar.
Jacek: – No cześć.
Zbyszek: – Co tam u ciebie?
Jacek: – A nic, powolutku.
Zbyszek: – No… A ja przeleciałem twoją żonę!
Jacek: – Serio?
Zbyszek: – Tak, mój kolega zresztą też. No i taki Mietek, może znasz… O, tam idzie! Mietek!!!
(podchodzi Mietek)
Mietek: – Co tam?
Zbyszek: – A nic, gadamy o żonie Jacka.
Mietek: – A tak, dymałem ją.
Zbyszek: – No widzisz, Jacek? On też. A ty, Jacuś, coś tego?
Jacek: – Nie, ja byłem wierny Ani. I dalej jestem!
(podchodzi przypadkowy przechodzień)
– Panie Jacku…
Jacek: – Tak, kim pan jest?
– Nazywam się Marian. Chciałem tylko powiedzieć, że czytałem gazety i bardzo mi pana żal.
Jacek: – Dziękuję, to smutne tygodnie dla mnie.
Marian: – Jakby co… Gdyby pan potrzebował pomocy…
Jacek: – Tak?
Marian: – Bo wie pan, jestem pana fanem. Ale uprawiałem seks z pana żoną, mogę to zeznać.
Jacek: – Zezna pan to przed sądem?
Marian: – Zeznam!
Zbyszek: – Ja też zeznam.
Mietek: – I ja.
Jacek: – Dzięki, koledzy. Można na was liczyć!
PS Jacku, chyba tym razem to nie udało ci się dobrać butów do reszty stroju, co?