W dzisiejszej prasie jest kilka ciekawych materiałów. My przede wszystkim polecamy bardzo interesujący tekst o Marcinie Kamińskim w „Przeglądzie Sportowym”. Jest też kilka absurdalnych sytuacji, które opisuje „Fakt”.
FAKT
Ciekawa informacja z obozu Polonii Warszawa. Józef Wojciechowski jest zdenerwowany na Lubańskiego, że ten nie kwapił się do przedłużenia umowy z Canim. Albańczyk po kilku dobrych występach ma wyższe wymagania finansowe i lepszą pozycję do negocjacji. Jeśli Edgar jednak nie zgodzi się na przedłużenie umowy albo wynegocjuje zbyt wysoki kontrakt, zdaniem „Faktu” Lubański może wylecieć z roboty.
Do równie absurdalnej sytuacji doszło w ŁKS-ie, gdzie zaproponowano piłkarzom obniżenie kontraktów o 30-40 procent i wpłacenie reszty na fundusze inwestycyjne. Mówiąc krótko – zawodnicy dostaliby część kasy np. za siedem lat.
Każdy z nas ma swoje zobowiązania, niektórzy kredyty do spłacenia, rodziny do utrzymania, a gra w piłkę to jedyne źródło dochodu. Obie strony muszą podejść do sprawy poważnie – podkreśla w rozmowie z Faktem Marcin Mięciel.
GAZETA WYBORCZA
Tekst o Rudniewie, który po sezonie zapewne odejdzie z Lecha, a spory procent z transferu Lech planuje przeznaczyć na spłatę kredytów. Dziennikarz „GW rozmawiał też o Łotyszu z legendą Kolejorza, Mirosławem Okońskim…
Nawet pan nie był tak skuteczny.
Bardzo podoba mi się to, że po Rudniewie nie widać żadnego stresu. Mało tego, gdy strzeli gola, nie ściąga koszulki, nie biega i nie wiwatuje. On ma od razu parcie na kolejne gole. Jest ich głodny. Stąd bierze się ta skuteczność – ten chłopak nie zadowala się tym, co już ma.
(…)
Poza tym Lech jest bliski jeszcze jednego błędu (…). Oddania Semira Stilicia. Przecież gdy odejdzie Stilić, może skończyć się i Rudniew. Zostanie bez piłek, bez podań. Trzeba to brać pod uwagę. Jeśli za Rudniewa ktoś zapłaci majątek, a na pewno tak będzie, to zarobi piłkarz, a Lech straci szansę na sukces.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Zapowiedź meczu z Wisłą, rozmówka z Rogerem, który twierdzi, że pomógłby kadrze, ranking młodych talentów w ekstraklasie i tekst numeru, czyli sylwetka Marcina Kamińskiego.
– Czy próbowałem porozmawiać z trenerami, by zdecydowali się na jedną reprezentację dla mnie? W tych młodzieżówkach jest taki bałagan… Globisz nawet nie wiedział, że mnie powołuje. Gdyby Zieliński chciał mi się przyjrzeć na treningach, musiałby chyba wysłać za mną na kadrę ludzi z kamerą. Tylko nie wiem, czy oni też by się nie pogubili i pojechali na dobre zgrupowanie. Czasem sam już nie wiedziałem, gdzie mam się meldować – śmieje się piłkarz.
Warto też zacytować ciekawą rozmówkę z Arielem Borysiukiem…
Jest pan młody czy już stary?
Młody. Przecież mam dopiero 20 lat. Jednak jak już popatrzymy na boisko, to za młokosa się nie uważam. Przecież gram w ekstraklasie już cztery lata, można powiedzieć, że jestem starym wyjadaczem (…). Jak na te moje dwie dychy, jestem dojrzałym gościem.
W drużynie jak pana traktują?
Jestem pośrednikiem. Nikt mnie nie uważa za młodego, ale ja też się nie wychylam, znam swoje miejsce. Po treningu idę, znoszę bramkę, zbieram piłki. Chociaż nie, to się teraz zmieni. Urodziło mi się dziecko, to już nie będę zbierał. Niech robią to ci, co nie mają dzieci.
SPORT
W końcu jest co poczytać w „Sporcie”… Na początek duży wywiad z Jakubem Błaszczykowskim.
Myśl o tym, że lepiej byłoby odejść, wciąż krąży panu po głowie?
Powiedziałbym, że coraz bardziej się oddala. Inna jest moja sytuacja w zespole obecnie, inna była miesiąc-dwa temu (…). Jestem przekonany, że nigdzie lepiej się nie przygotuję do Mistrzostw Europy, niż regularnie grając w Dortmundzie.
(…)
Pół roku temu, kiedy nie było jeszcze ostatecznych ustaleń, ale dotarło do mnie, że orzełek może z koszulek zniknąć, wyraziłem swoją opinię w pewnym decyzyjnym gronie. Twierdziłem, że to nie najlepszy pomysł, bo orzełek jest wśród kibiców traktowany szczególnie emocjonalnie. Więc reakcja może być różna. Odzewu nie było. Nie chodziło mi o to, by mówić o tym w mediach, bo nie tędy droga.
I rozmówka z Dariuszem Pasieką…
Po jednym ze spotkań doszło w szatni Cracovii do rękoczynów. To oczyściło atmosferę w zespole?
Incydent miał miejsce po przegranym meczu z Widzewem. Ale nie doszło wówczas do rękoczynów. Zapewniam, że nikt nikogo nie uderzył. Jeden z dziennikarzy wyolbrzymił całe zdarzenie i szybko zostało to podchwycone przez innych. Doszło jedynie do ostrej wymiany zdań i są na to świadkowie. Piłkarze wyrzucili z siebie to, co im leży na wątrobie. Czy to się przyczyniło do dobrych wyników na boisku? Jeśli nawet, to na pewno nie w decydującym stopniu.
(…)
Dzisiaj moi zawodnicy nie boją się w lidze nikogo. I nareszcie widać to na boisku…
TĆ




