Kogo byście wyróżnili za dzisiejszy mecz ŁKS-u ze Śląskiem? Strzelamy – Kaźmierczaka, Wasiluka, ewentualnie Pietrasiaka, a z drugiej strony Kaczmarka. Sami też zwróciliśmy uwagę na sędziego Cwalinę, ale on akurat jest poza klasyfikacją. Ale o czym my mówimy… My przecież nie znamy się na piłce… Oświecił nas przed chwilą Łukasz Madej. Na początku oddajmy mu głos, bo ma wyjątkowo dużo do powiedzenia na temat swoich czterdziestu trzech minut na murawie przy al. Unii 2.
Wywiad ze strony goal.pl.
Szybko opuściłeś boisko, chyba nie za bardzo ta decyzja trenera ci odpowiadała?
A wy zgadzacie się z tą decyzją? Bo ja nie.
To było zmiana taktyczna, mająca na celu wprowadzenie napastnika.
Jeżeli ty się z tym zgadzasz, to w takim razie nie znasz się na piłce. Do momentu zmiany byłem najlepszym zawodnikiem Śląska, przeze mnie przechodziły wszystkie akcje, a jeżeli myślisz inaczej, nie znasz się na piłce.
Jak trener argumentował tę zmianę?
Ł»e nie zawsze zmienia się najgorszego. Takich rzeczy się nie robi i mówię to wprost, tym bardziej, że graliśmy w moim rodzinnym mieście. Ale już nawet pomijając te okoliczności, absolutnie nie nadawałem się do zmiany i mogę to wprost trenerowi powiedzieć, czy nawet usiąść z trenerem i ten mecz jeszcze raz obejrzeć.
Czyli będziesz chciał rozmawiać z trenerem na temat tej zmiany?
Nie ma o czym rozmawiać, ja mogę tylko powiedzieć, że tak się nie traktuje zawodnika i absolutnie nie zgadzam się z tą zmianą.
Ilustracja filmowa:
I generalnie byłoby całkiem sympatycznie, gdyby Madej miał rację. Moglibyśmy napisać o jego charakterze, o tym, że nie boi się nawet tak szanowanego trenera jak Orest Lenczyk, o tym, że lubimy takich niepokornych typów, którzy nie gryzą się w język…
Moglibyśmy, gdyby Madej miał jakiekolwiek argumenty. Niestety czterdzieści trzy minuty w jego wykonaniu nie były niczym specjalnym. Nie grał źle, nie grał dobrze – nie wyróżniał się ani na plus, ani na minus. Grał tak sobie. Normalny piłkarz, niezależnie od tego jak bardzo charakterny chciałby być, bierze w takiej sytuacji kocyk, dresik, nakrywa się i obserwuje poczynania kolegów trzymając kciuki, by udało im się odrobić stratę. Madej tymczasem wolał uderzyć w tony cierpiętnicze, w dodatku fikając do wszystkich wokół, na czele z dziennikarzami.
Łukaszu, nie będziemy w twoim przypadku narzekać na brak walki. Nic jednak nie usprawiedliwi braku samokrytyki. A już szczególnie, gdy połączysz to z uczuciem nieomylności. Przypomnimy ci także, że to rezerwowi dziś wygrali wam mecz. Gdy schodziłeś, było 1:0 dla ŁKS-u…