Jeszcze kilka lat temu Roman Abramowicz w Premier League był najważniejszym graczem. Miał najwięcej pieniędzy i kupował sobie najlepszych zawodników. Wyciągał portfel wypchany „petrorublami” i już miał na Stamford Bridge kolejną gwiazdę światowego formatu. Nawet jacht miał największy i najbardziej luksusowy ze wszystkich. Czar prysnął, kiedy Manchester City przejęli arabscy szejkowie. Kilkadziesiąt razy bogatsi od Abramowicza, lekką ręką na klub wydali już około miliarda funtów. Kiedy Rosjanin wyciągnął z Liverpoolu Fernando Torresa za 58 milionów euro, szejk Mansour nie kazał długo czekać na odpowiedź. Latem odchudził swój portfel o drobne 92 miliony euro i błękitne koszulki wręczył między innymi Segio Aguero i Samirowi Nasriemu.
Jutro na Stamford Bridge dojdzie więc do starcia klubów, w które w ostatnich latach wpompowano najwięcej gotówki. Będzie to też rywalizacja dwóch trenerów. Spokojnego i raczej rozważnego Roberto Manciniego z Andre Villasem-Boasem, który przy ławce porusza się niczym tygrys w klatce, a na konferencjach prasowych powoli zaczyna przypominać swojego niedawnego mentora – Jose Mourinho. Gromami ciska we wszystkich i wszystko, byleby tylko oddalić krytykę od swoich piłkarzy.
Chociaż przed meczem z „City” dołożył im – na i tak już sfatygowane barki – dodatkową presję. – Jeśli nie wygramy meczu z Manchesterem City, możemy zapomnieć o włączeniu się do walki o mistrzostwo – powiedział Portugalczyk na przedmeczowej konferencji prasowej. Wypowiedź menedżera „The Blues” wywołała konsternację i spotkała się z krytyką nawet ze strony… Roberto Manciniego. – Oczywiście, że Chelsea jest nadal naszym rywalem w walce o tytuł. W zeszłym roku to oni na pewnym etapie rozgrywek mieli sporą przewagę punktową, a ligę ostatecznie wygrał Manchester United. Taka jest Premier League – zawsze trzeba grać do końca. A przed nami jeszcze wiele spotkań, więc nic nie jest rozstrzygnięte – zapewnił Włoch. On sam w innym wywiadzie stwierdził, że kluczowy dla walki o mistrzostwo będzie styczeń. Wtedy jego zespół będzie musiał radzić sobie bez jednego z podstawowych ogniw – Yayi Toure, który wyjedzie na Puchar Narodów Afryki. – Jeśli wtedy nie zanotujemy żadnej wpadki, pierwsze miejsce w lidze będzie już naprawdę ciężko oddać – ocenił.
Na trenerach i gigantycznej kasie podobieństwa między zespołami Chelsea i Manchesteru City raczej się kończą. „The Citizens” w lidze są nadal niepokonani i od pierwszej kolejki pokazują w tabeli plecy wszystkim bardziej utytułowanym rywalom. Ale w środku tygodnia – mimo zwycięstwa nad rezerwami Bayernu Monachium – pożegnali się z Ligą Mistrzów. Debiut w europejskiej elicie nie był dla nich udany, a „degradacja” do Ligi Europy jest nie lada policzkiem. W zeszłym roku zdążyli już pokazać, że te rozgrywki nie są ich głównym celem i w meczach ubogiej siostry Champions League raczej zagrają rezerwami. Skoncentrują się na walce o mistrzowski tytuł w Anglii. Pierwszy od 43 lat.
Do tej pory świetnie radzili sobie w starciach z drużynami z ligowej elity. Manchester United odprawili z bagażem sześciu goli, a doskonale radzącemu sobie w tym roku Tottenhamowi – zaaplikowali tylko gola mniej. Teraz pora na sprawdzenie formy Chelsea.
Kurs na Manchester City w EXPEKT – 2,80 (na zwycięstwo Chelsea – 2,40)
Kurs na Manchester City w BETCLIC – 2,80 (na zwycięstwo Chelsea – 2,40)
Kurs na Manchester City w BET-AT-HOME – 2,80 (na zwycięstwo Chelsea – 2,40)
A „The Blues” z potentatami radzą sobie średnio. Na własnym stadionie przegrali chociażby w derbowym meczu z Arsenalem. Ale ostatnie efektowne zwycięstwa w lidze nad Newcastle United i w Champions League z Valencią pozwoliły piłkarzom Chelsea wziąć kolejny głęboki oddech przed dalszą pogonią za czołówką Premier League. W końcu odżył Didier Drogba, który obok Juana Maty był najjaśniejszą postacią podczas łomotu, jaki sprawili „Nietoperzom” w Lidze Mistrzów. Hiszpan dogrywał, Iworyjczyk strzelał i teraz zamierzają to wypróbować na Manchesterze City. Prawdopodobnie ta dwójka będzie stanowić o sile „The Blues” w najbliższym meczu. Fernando Torres raczej usiądzie na ławce.
Kurs na gola Didiera Drogby w EXPEKT – 3,0
Kurs na gola Didiera Drogby w BETCLIC – 2,25
W poprzednich czterech spotkaniach – trzy razy górą był Manchester City. Ale już ostatnie siedem meczów na Stamford Bridge, to sześć zwycięstw gospodarzy. Poprzednie ligowe starcie też padło łupem Chelsea. W marcu „The Blues” wygrali 2:0, a po jednym golu strzelili Ramires i David Luiz. Ten drugi „błysnął” potem w pomeczowym wywiadzie. – Jestem bardzo szczęśliwy. Dziękuję chłopakom, dziękuje Chelsea – tyle zdołał wykrztusić z siebie po angielsku przed kamerami stacji „Sky Sports”. Zresztą zobaczcie sami:
Brazylijczyk może spać spokojnie – jutro nikt nie będzie śmiał się z jego (nie)znajomości języka. Na Stamford Bridge nie wystąpi z powodu nadmiaru żółtych kartek. W środku obrony obok Johna Terry’ego zagra najpewniej Alex i to tej dwójce przyjdzie mierzyć się z najlepszym dotychczas atakiem ligi. Mancini cierpi w pierwszej linii na problem bogactwa, a możliwość wyboru pomiędzy Sergio Aguero (11 goli w lidze), Edinem Dżeko (10 goli) i Mario Balotellim (7 goli) chciałby mieć każdy trener na świecie.
Zresztą oba zespoły w ostatnich tygodniach błyszczą skutecznością i ładują rywalom aż miło. Tydzień temu „City” zaaplikowali beniaminkowi z Norwich pięć goli, a Chelsea do siatki „Srok” z Newcastle trafiła trzy razy. Warto więc skorzystać z oferty bukmacherów i postawić na dużą ilość goli w tym meczu. Powyżej 2,5 bramki stawialibyśmy w ciemno.
Kurs na over 2,5 w EXPEKT – 1,80 (over 3,5 – 3,05)
Kurs na over 2,5 w BET-AT-HOME – 1,70 (over 3,5 – 2,70)
Kurs na 3 lub więcej goli w BETCLIC – 1,82 (cztery lub więcej goli – 2,90)

