Niedzielne zmagania w ekstraklasie dały nam odpowiedź na jedno dość istotne pytanie – jaka jest najgrubsza postać, która wzięła udział w meczu ligowym w tym sezonie. Tak, to jest nasz brzuch roku. Piotr Cwalina. Asystent Dawida Piaseckiego. Pana Piotra cechuje dość nietypowe jak na sędziego zjawisko. Kiedy stoi przy linii bocznej, jego brzuch sięga do granic pola karnego. Jaki jest sposób na wyhodowanie takiego bojlera? Dieta cud. Bo nie wiemy, jakim cudem sędzia na najwyższym poziomie rozgrywek biega z TAKIM nadbagażem. Adam Lyczmański to przy Cwalinie chucherko. Paweł Strąk też nabawiłby się kompleksów.
Nie oczekujemy, że każdy sędzia w ekstraklasie będzie miał super wysportowaną sylwetkę i muskulaturę jak z okładki Men’s Health. Ale jak zobaczyliśmy tego Cwalinę, to ręce nam opadły… Czy to nie skandal, że ktoś taki prowadzi spotkania ekstraklasy? Dziś większych błędów co prawda nie popełnił, ale co jeśli sadło uniemożliwi mu zryw w kolejnym meczu i nie dostrzeże np. spalonego?
Rodzinie Cwaliny radzimy, aby sprawiła mu pod choinkę trzymiesięczny karnet fitness, a my skupiamy się w końcu na piłce. Mecz, w którym pan Piotr machał chorągiewką, był taki sobie. Katem Śląska mógł się okazać jego piłkarz, wypożyczony do ŁKS-u Antoni Łukasiewicz, ale tego miana pozbawił go… Orest Lenczyk, który dokonał świetnych zmian. Zwycięstwo jego podopiecznym dało dwóch drewniaków (jeden w odczuciu ogólnym, drugi w odczuciu Smudy), którzy pojawili się na boisku po przerwie. Marek Wasiluk i Przemysław Kaźmierczak. Ci goście sprawili, że Śląsk jest po jesieni liderem z aż czteropunktową przewagą.
Zwycięstwo wrocławianie zawdzięczają też niefrasobliwości piłkarzy ŁKS-u, którzy im bliżej pola karnego przeciwników się znajdowali, tym głupiej się zachowywali. Z taką postawą ciężko będzie o utrzymanie, bo łódzkiej defensywie też daleko do ideału.
W niewiele lepszym położeniu znajduje się Lechia Gdańsk, która zaliczyła dziś ósmą porażkę w sezonie. Swoją drogą, to ciekawe, że zespół, o którym do niedawna mówiło się, że gra jedną z najatrakcyjniejszych piłek w lidze, strzela osiem bramek w siedemnastu kolejkach. Łukasz Surma stwierdził po meczu, że na miejscu kibiców wahałby się, czy pójść na stadion. My na miejscu mieszkańców Gdańska takiego dylematu byśmy nie mieli. Na taką Lechię nie ma sensu chodzić. Szkoda zdrowia, szkoda czasu. Tam poza paroma akcjami Traore i interwencjami Pawłowskiego nie dzieje się NIC.
Zapomnielibyśmy… Z kronikarskiego obowiązku trzeba wspomnieć, że pierwszą bramkę po powrocie do Polski strzelił Grzegorz Rasiak. Ale zagrał tak bezbarwnie jak większość jego kolegów. I z Jagiellonii, i z Lechii.
ŁKS Łódź – Śląsk Wrocław 1:2 (oceniał Wojciech Kowalczyk)
ŁKS: Bogusław Wyparło 5 – Cezary Stefańczyk 4, Piotr Klepczarek 4, Michał Łabędzki 4 Marcin Kaczmarek 6 – Marcin Smoliński 3 (62. Sebastian Szałachowski 1), Antoni Łukasiewicz 5, Radosław Pruchnik 4, Mladen Kascelan 4, Bartosz Romańczuk 3 (73. Marcin Mięciel 1) – Marek Saganowski 3.
Śląsk: Marian Kelemen 5 – Piotr Celeban 5, Jarosław Fojut 5, Dariusz Pietrasiak 6, Mariusz Pawelec 5 (65. Marek Wasiluk 7) – Łukasz Madej 4 (43. Łukasz Gikiewicz 4), Dariusz Sztylka 5, Sebastian Dudek 4, Sebastian Mila 4, Piotr Ćwielong 4 (64. Przemysław Kaźmierczak 6) – Waldemar Sobota 4.
Lechia Gdańsk – Jagiellonia Białystok 0:1 (oceniał Grzegorz Król)
Lechia: Wojciech Pawłowski 6 – Krzysztof Bąk 5 (28. Marcin Pietrowski 4), Rafał Janicki 3, Sergejs Kożans 3, Vytautas Andriuskevicius 5 – Abdou Traore 5, Paweł Nowak 3, Łukasz Surma 2, Ivans Lukjanovs 2, Fred Benson 3 – Josip Tadić 2.
Jagiellonia: Tomasz Ptak 6 – Thiago Cionek 5, Andrius Skerla 5, Tomasz Porębski 4, Alexis Norambuena 5 – Tomasz Kupisz 6, Marcin Burkhardt 3 (83. Marko Cetković), Łukasz Tymiński 4, Vladimir Kukol 4 – Tomasz Frankowski 3 (67. Ermin Seratlić 2), Grzegorz Rasiak 5.
TĆ
