Kapitan lidera ekstraklasy, po otrzymaniu powołania, przyjął strasznie dziwną formę relacji z selekcjonerem. Postanowił, że na zgrupowanie pojedzie na kolanach i z takiej pozycji już zaczął udzielać się w mediach. W „PS” stwierdził, iż jego powołaniem selekcjoner udowodnił, że ma jaja. A na blogu napisał kilka rzeczy, o lekko poddańczym wydźwięku.
– Mam ogromny szacunek do selekcjonera, że pomimo tych negatywnych wypowiedzi, znalazł jednak dla mnie miejsce w kadrze. Trenerów, którzy potrafią zmienić swoje zdanie, jest bardzo mało.
Szacunek?! Sebastian, jesteś inteligentnym gościem… Za co? Za to, że publicznie gada, że się nie nadajesz, a potem wbrew własnemu przekonaniu – pod wpływem presji mediów – wysyła ci powołanie na jakiś mecz piątej kategorii? Za co ten szacunek? Za to, że wziął cię tam dla świętego spokoju, żeby mu nikt już nie truł tym dupy? Za to, że dał ci iluzoryczną szansę? A może za to, że – jak twierdzisz – zmienił zdanie? Tak, to nawet całkiem możliwe w jego przypadku. Nagle stałeś się w jego oczach innym piłkarzem, niż przed dwoma tygodniami…
– Chciałbym się pokazać trenerowi Smudzie. Nie po to jednak, żeby uznał, że jestem gotowy zagrać na Euro 2012. Chcę, żeby przede wszystkim wiedział, że piłkarz Sebastian Mila da z siebie wszystko, odda wszystko swojej drużynie i temu, żeby zaprezentować swój kraj najlepiej, jak potrafi, żeby każdy mógł być z niego dumny. A to, czy otrzymam powołanie na kolejne zgrupowanie, nie będzie wtedy ważne. Nie będę teraz grał z nadzieją, że selekcjoner zaprosi mnie do kadry także na Euro. Najważniejsze, żebym dał z siebie wszystko tu i teraz, żebym pokazał się z jak najlepszej strony. Nawet jeśli potem uzna, że do turnieju jednak mnie nie powoła, bo nie pasuję do stylu całej drużyny, to chciałbym, żeby przyznał, że zagrałem na maksimum swoich możliwości, że jestem zawodnikiem z charakterem i że jemu się to podobało.
Jeśli naprawdę jest tak, jak Mila tu napisał, to jak dla nas, Sebastian, możesz dać sobie spokój. Weź żonę, córkę – jedźcie na wakacje. Odpocznij, nie trać czasu, sił i nerwów w meczu, który nie ma żadnego znaczenia i nikogo nie interesuje. Wszyscy wiemy, jak grasz. Smuda też. Wydaje nam się jednak, że myślisz inaczej niż napisałeś, bardziej logicznie. Czyli tak, że jak się dobrze zaprezentujesz, to nie dasz Smudzie wyboru i będzie musiał cię znowu powołać. Wiadomo – tego nie możesz powiedzieć, żeby się nie narazić, więc po co mówisz, piszesz cokolwiek? Po co piszesz, że wszystko będzie super, jeśli się dobrze pokażesz, ale i tak już więcej nie dostaniesz powołania? Po co z góry usprawiedliwiasz taką decyzję, jak nawet jeszcze nie zaczęło się zgrupowanie? Zagraj tak, żeby nie miał wyjścia i musiał cię znowu powołać. I nie mów, że będzie wszystko w porządku, jeśli tak zagrasz, a on znowu cie będzie pomijał. Wszyscy wiemy, że nie będzie…
Dlatego, od nas taka rada: nie podniecaj się tak. Ochłoń. Nie musisz tego tak bardzo komentować. Nic wielkiego się jeszcze nie stało. Nie musisz za nic dziękować Smudzie, bo powołanie należało ci się jak psu buda i to na normalny mecz, a nie taką żenadę w składzie węgla i papy. Wstań chłopie z kolan, bo jesteś kapitanem mistrza jesieni i nie musisz przepraszać selekcjonera za to, że żyjesz.