Reklama

Stróże – polityka, dworzec i stadion

redakcja

Autor:redakcja

05 grudnia 2011, 10:30 • 7 min czytania 0 komentarzy

Dwa i pół tysiąca. Właśnie tyle osób zamieszkuje wieś Stróże położoną przy drodze krajowej numer 981. Co czyni ją zjawiskiem wyjątkowym? Poza Muzeum Pszczelarstwa i Fundacją Pomocy Osobom Niepełnosprawnym, w Stróżach mieści się również malutki, tysięczny stadion. Rozgrywa na nim mecze Kolejarz, a na ten kameralny obiekt przyjeżdżały już takie marki jak ŁKS Łódź, GKS Katowice, czy Arka Gdynia. Prywatny folwark Stanisława Koguta, który w osiem lat z prowincjonalnego klubiku ligi okręgowej uczynił piątą siłę zaplecza Ekstraklasy.
Włodzimierz Basiaka zakładając Terenowe Koło Sportowe Kolejarz w 1949 roku nawet nie śnił o tym, że spadkobiercy jego wiejskiego klubu zagrają w rozgrywkach I ligi. Przez dekady zespół występował w lokalnych rozgrywkach stanowiąc niedzielne zajęcie dla miejscowych amatorów futbolu. Same Stróże także nie imponowały rozwojem – ot kolejna wioska, w której życie toczy się własnym, wolnym tempem. Wszystko zmienił dar od losu uosobiony przez Stanisława Koguta.

Ten urodzony w Białej Niżnej polityk i działacz ze Stróżami związał się właśnie ze względu na węzeł kolejowy umieszczony w pobliżu wsi. Od zawsze działał w PKP, tam też rozpoczął karierę polityczną – skromnie, bo od stanowiska przewodniczącego komisji związkowej w zabitej dechami wiosce w południowej Polsce. Potem zdobywał kolejne awanse, zasiadając w radzie gminy, następnie w sejmiku wojewódzkim, a wreszcie w Senacie RP. O tym jak wiele znaczył dla kolei niech świadczy siedmioletni staż na fotelu szefa Sekcji Krajowej Kolejarzy NSZZ “Solidarność”. Kogut nie zapomniał jednak o miejscu w którym rozpoczynał karierę. W Stróżach założył Fundację Pomocy Osobom Niepełnosprawnym, a kilka lat później rozpoczął działalność w miejscowym klubie piłkarskim Kolejarz.

Nie bez znaczenia była postać syna senatora. Grzegorz Kogut, który występował w Kolejarzu aż do 2006 roku zajmował się również stroną organizacyjną całej zabawy w futbol. Dzięki jego manewrom stróżanie, oparci o zawodników ściągniętych z Grybovii Grybów, ale też z Odry, czy Sandecji byli w stanie wygrywać kolejne ligi. Cztery sezony, dwa awanse i Kolejarz z piątoligowego średniaka stał się poważanym trzecioligowcem, w którego składzie można było znaleźć parę ciekawych nazwisk. Wówczas nikt jeszcze nie przypuszczał, że fenomenalna gra Kolejarza nie była wyłącznie zasługą zawodników. W sezonie 2005/06 (co ciekawe ekipa ze Stróż zajęła wtedy miejsce w środku tabeli) cztery mecze zostały ustawione, za co zarzuty otrzymał właśnie Grzegorz Kogut. Według jego słów, cała liga była jedną wielką spółdzielnią – kto do niej nie przystąpił, mógł się żegnać z trzecim szczeblem rozgrywkowym. – Za każdym razem procedura wyglądała następująco: kontaktowała się ze mną pewna osoba, której postawiono rekordową ilość zarzutów – nazwiska podać nie mogę. Osoba ta przymuszała mnie do przyjęcia propozycji kupienia danego spotkania. Jeślibym tej oferty nie przyjął, to Kolejarz nie miałby szans na punkty. No i ulegałem presji. Następnie “kontrahent” telefonował do sędziego lub obserwatora, a ci wiedzieli już, w jaki sposób postępować. Wiem, że to było nikczemne, że nie powinienem tak się zachować. W jakiś sposób usprawiedliwiać może mnie tylko młody wiek i związane z nim “zawroty głowy” – tłumaczył później w mediach główny architekt kolejnych awansów Kolejarza.

Football Manager w realu, jaki ufundował swojemu synowi senator Kogut trwał – korupcję wykryto bowiem dopiero trzy lata później podczas wrocławskiego katharsis, jakie objęło całą polską piłkę. Rzutki menedżer (Grzegorz przestał grać w piłkę i skupił się na sprawach organizacyjnych) ściągnął do klubu Krzysztofa Pyskatego, Jano Frohlicha, Rafała Berlińskiego i braci Basta, a przed złożoną przed sezonem drużyną postawił jasny cel – awans do II ligi. Nie udało się – w barażach Kolejarz zwyciężył 2:0 na swoim boisku, lecz na wyjeździe dostał czwórkę i mógł się żegnać z marzeniami o wielkiej piłce w małej wsi. Kogut senior i junior nie rezygnowali jednak ze starań o powtórzenie sukcesów Heko Czermno i innych wiosek, którym udało się zagościć na zapleczu Ekstraklasy. Awans do drugiej ligi stał się faktem w sezonie 2007/08, lecz wynikał wyłącznie z reorganizacji lig. Stróżanie zajęli wysokie, trzecie miejsce, lecz to nie wystarczyło by znaleźć się w nowoutworzonej I lidze.

Do Stróż przyjeżdżały coraz większe nazwiska – Grzegorz Bonk, Artur Prokop, mistrz Europy juniorów Robert Sierant, król strzelców Grzegorz Piechna. Rodzina Kogutów wydawała na Kolejarz coraz większe pieniądze, awans jednak wciąż uciekał. Cel osiągnięto dopiero w sezonie 2009/10, gdy z silnie obsadzonej II ligi wschodniej na zaplecze Ekstraklasy wskoczyły dwie wioski – Termalica Nieciecza i Kolejarz Stróże, trenowany przez Jarosława Araszkiewicza. Dzieje najnowsze to już walka o utrzymanie w ubiegłym i fenomenalna dyspozycja w bieżącym sezonie. 2,5-tysięczna wieś już drugi sezon występuje o poziom niżej, niż największe polskie kluby, na tym samym szczeblu, co Pogoń Szczecin, GKS Katowice i Arka Gdynia.

Reklama

– Gra w Stróżach to nie to samo co występy choćby w ŁKS-ie… Praktycznie nie mamy kibiców. Na stadion przychodzi garstka ludzi. Organizacyjnie jednak w niczym nie ustępujemy większym klubom – komentuje w rozmowie z nami Janusz Wolański, pomocnik Kolejarza. Wtóruje mu inny doświadczony zawodnik, Maciej Kowalczyk. – Inne stadiony, inny doping, inni kibice… Nie przyjeżdża tutaj telewizja, ale gra się całkiem dobrze. Buduje się stadion, jakoś dajemy sobie radę, mimo tego, że jesteśmy w tak małym miasteczku.

Frekwencja na stadionie Kolejarza rzadko przekracza pięćset osób, co i tak jest znakomitym wynikiem, jak na tak małą wieś. Zawodnicy nie narzekają na nudę, bo w Stróżach… praktycznie ich nie ma. – Dojeżdżam z Dębicy, mam tu rodzinę. W ogóle bliskość domu to powód dla którego jestem w Stróżach. Po 10 latach tułaczki po Polsce… – opowiada Wolański, który właśnie w dębickiej Wisłoce rozpoczynał swoją przygodę z piłką. Reszta składu także dojeżdża na wieś wyłącznie na treningi, mieszkając w pobliskim Nowym Sączu. – To jak podróż z jednego końca większego miasta na drugie, więc nie jest to dla nas żaden problem. Praktycznie wszyscy mieszkamy w Sączu, na nudę nie narzekamy, a ja teraz dodatkowo mam budowę domu na głowie – śmieje się Kowalczyk, który przez kilka sezonów mieszkał w Kijowie, spędził też sporo czasu w Gdańsku, czy Kielcach.

Po rundzie jesiennej (i trzech spotkaniach z wiosny) Kolejarz zajmuje piątą lokatę z 33 punktami na koncie. Teoretycznie można by wciąż myśleć o awansie, lecz w Stróżach nikt nie porusza tego tematu. – Nie, na pewno nie, mierzmy siły na zamiary. Nie mamy stadionu, nie mamy boiska, jest jeszcze za wcześnie na takie plany. Trzeba by było zmienić całą politykę klubu. Gramy żeby grać, walczymy o jak najlepszy wynik – co będzie dalej zobaczymy – zapewnia Janusz Wolański, filar pomocy zespołu ze Stróż. Nieco odważniejszy jest Kowalczyk. – Gramy sobie spokojnie, mamy fajny zespół, atmosferę, fajnego trenera… Szkoda, że mamy tak mało punktów u siebie, ale cieszymy się z tego co zdobyliśmy i planujemy jeszcze sporo namieszać wiosną – komentuje. – Budujemy stadion, więc mamy nadzieję, że wkrótce to będzie trochę inaczej wyglądać – przewiduje w rozmowie z nami.

Stadion, a przede wszystkim murawa w Stróżach istotnie pozostawiają wiele do życzenia. O spełnieniu warunków licencyjnych nie ma więc mowy, choć wygląda na to, że senator Kogut zadbał także o to. Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym, w której aktywnie działa jego syn (ukarany trzyletnim zakazem zajmowania stanowisk kierowniczych w klubach sportowych) buduje właśnie unikalny w skali kraju stadion w pełni przystosowany do goszczenia osób niepełnosprawnych. Pojemność ma wynosić cztery tysiące miejsc, obiekt ma być również wyposażony w podgrzewaną murawę. To właśnie ona jest bowiem największą bolączką graczy ze Stróż. Kolejarz zdobył u siebie zaledwie dziesięć punktów, kolejne dwadzieścia trzy przywożąc z wyjazdów. – Na pewno na wyjazdach mamy dużo lepsze boiska. Jesteśmy drużyną, która umie grać w piłkę, a nie tylko kopie do przodu, więc na równych murawach gra się nam lepiej – zapewnia Janusz Wolański. Już wkrótce będzie więc okazja by także u siebie grać w piłkę, a nie uprawiać klasyczną, polską kopaninę.

Wszystkiemu z zadowoleniem przygląda się senator Kogut oraz jego syn, Grzegorz, który już wkrótce będzie mógł powrócić do klubu. Czy zastanie ekstraklasę w Stróżach? Póki co jest na to dużo za wcześnie, ale warto pamiętać, że jeszcze osiem lat temu Kolejarz kopał w okręgówce. Nie wiadomo dokąd sięgają ambicje Stanisława Koguta, jednakże obserwując jego polityczną karierę od przewodniczącego stróżańskiej komisji kolejowej do szefa PiS-u w całym okręgu nowosądeckim możemy być pewni, że Kolejarz nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

JAKUB OLKIEWICZ

Reklama

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
2
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
6
Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...