Inauguracja sezonu była w jego wykonaniu fantastyczna. Po 5-ciu kolejkach miał na swoim koncie 8-trafień. Wydawało się, że nikt nie ma prawa go zatrzymać w wyścigu o tytuł króla strzelców Premier League. A jednak. Brytyjskie media po raz kolejny rzuciły na niego klątwę, przez co zapomniał jak posyła się piłkę do siatki rywala. Wayne Rooney, bo o nim mowa, wciąż nie radzi sobie z krytyką.
Na początku zeszłych rozgrywek wyszło na jaw, że Anglik nie wyciągnął wniosków ze swoich wcześniejszych błędów, i wciąż zdradza swoją życiową partnerkę. Nikt wtedy nie przypuszczał, że cała nagonka odbije się negatywnie na jego formie. Kibice byli święci przekonani, że ich idol pójdzie w ślady Johna Terry’ego, który rok wcześniej znalazł się w podobnym położeniu, i zamknie usta swoim wrogom. Ku ich rozczarowaniu tak się jednak nie stało. Sir Alex Ferguson imał się wszelkich sposobów, aby pomóc swojemu podopiecznemu w powrocie na właściwe tory. Bezskutecznie. Popularny „Wazza” odwdzięczył mu się prośbą o wystawienie na listę transferową. Jego deklaracja wywołała wielki szok. Dziennikarze podzielili się na dwie grupy. Jedni uważali, iż kuszą go pieniądze szejków zza miedzy. Z kolei drudzy byli zdania, że chce uciec za granicę, aby zacząć nowe życie. Cóż, obie wersje wydają się być prawdopodobne, lecz jak było naprawdę? Tego nie dowiemy się nigdy. Ostatecznie zdecydował się zostać, ale szybko okazało się, że przedłużenie kontraktu nie jest lekiem na problemy. Forma wciąż pozostawiała wiele do życzenia. Działacze doszli do wniosku, że musi wyjechać za granicę, jeśli chce odzyskać dawną skuteczność. W między czasie dostał 3-tygodniowy urlop, aby uporządkować swoje prywatne sprawy. Pobłażliwość, bo tak należy to nazwać, wobec niesfornego piłkarza okazała się być strzałem w dziesiątkę.
Wspólne wakacje z żoną sprawiły, że zwaśnione strony wyjaśniły między sobą wszelkie nieporozumienia. Gdy dziennikarze skupili się na opisywaniu romansów i rozkładaniu jego kariery na czynniki pierwsze, on siedział na drugim końcu Europy i delektował się wolnością. Następnie poleciał za Ocean, aby nadrobić zaległości związane z przygotowaniem kondycyjnym. Po powrocie okazało się, że nie budzi już takiego dużego zainteresowania wśród brytyjskich bulwarówek. W takich warunkach, aż prosiło się o wielki come back.
Zaczął średnio, ale z każdym rozegranym meczem prezentował się coraz lepiej. Przed derbowym spotkaniem z Manchesterem City brytyjskie media gloryfikowały Dymitara Berbatowa i Javiera Hernandeza. Rooney zrobił się wyraźnie zazdrosny, bo strzelił bramkę, która zadecydowała o losach rywalizacji. Ba, było to najpiękniejsze trafienie w jego karierze. Wygrał. Krytycy musieli nabrać wody w usta.
Po tym spotkaniu ponownie znalazł się na pierwszych stronach gazet. Ale tym razem jako bohater. Wszyscy przekonywali, iż całe zamieszanie wzmocniło jego psychikę. Kibice i postronni obserwatorzy byli przekonani, że przykre doświadczenia z mediami to przeszłość. Wydawało się, że wyciągnął wnioski, które przełożą się na boiskowe doświadczenie. Przynajmniej wiele na to wskazywało. Ktoś może powiedzieć, że na jego miejscu załamałby się każdy, ale to nieprawda. Nie musimy nawet opuszczać szatni „Czerwonych Diabłów” aby to udowodnić. Cristiano Ronaldo podpadł angielskim kibicom podczas MŚ w 2006 roku. Mieli mu za złe, że naciskał sędziego, aby ten wyrzucił z boiska ich największego idola. Po powrocie do Manchesteru był mieszany z błotem, a jego kontaktom z piłką towarzyszyły gwizdy. Efekt? Zdobycie 17-bramek, które zapewniły United tytuł mistrzowski. Jedziemy dalej. Ryan Giggs znalazł się w jeszcze trudniejszej sytuacji, niż jego młodszy kolega. Media wykryły, że romansował z żoną brata. Wielu piłkarzy poprosiłoby w takiej sytuacji o urlop. Ale on wolał skupić się na przygotowaniu do finału Champions League. Walijczyk poniósł większe konsekwencje od Rooneya, ponieważ odwrócił się od niego rodzony brat. Jednak tarapaty, w których się znalazł nie przełożyły się na jego boiskowe poczynania.
Przed rozpoczęciem sezonu angielscy eksperci przekonywali, że w czerwonej części Manchesteru panuje fantastyczna atmosfera. Podczas treningów można było zobaczyć zdjęcia Rooneya i Giggsa, którzy śmieją się od ucha do ucha. To musiało przełożyć się na wyniki United. Po pierwszych 5-ciu kolejkach podopieczni szkockiego menedżera mieli na swoim koncie 15-punktów, a „Wazza” był najskuteczniejszym zawodnikiem zespołu. Wydawało się, że nikt nie ma go prawa zatrzymać. A jeśli już ktoś miałby to zrobić, to ewentualnie John Terry. Nic bardziej mylnego. Zatrzymał się sam, w dodatku na własne życzenie. Podczas meczu z Czarnogórą skopał swojego rywala. Na domiar złego, było to bezsensowne zachowanie, ponieważ przeciwnik znajdował się kilkadziesiąt metrów od bramki strzeżonej przez Joe’a Harta. Powody tej głupiej decyzji zna tylko on sam. Po raz kolejny znalazł się na celowniku brytyjskich brukowców. Mało tego, Fabio Capello oznajmił, że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż nie powoła go na turniej rozgrywany w Polsce i na Ukraine. Po przejściach z poprzedniego sezonu wydawało się, że nie ma prawa się załamać. Ale Anglia to wolny kraj. Demony z przeszłości powróciły. Po aferze związanej z reprezentacją rozgrał w lidze 6-meczów, lecz w tym czasie nie udało mu się pokonać bramkarza przeciwników. Na domiar złego nic nie wskazuje na to, aby jego bilans strzelecki miał ulec poprawie – przynajmniej w najbliższym czasie. Na jego nieskuteczności cierpi cała drużyna, która spisuje się słabo w porównaniu z początkiem rozgrywek. Historia się powtarza.
Jeśli dalej będzie miał problem ze zdobywaniem bramek, to prawdopodobnie straci miejsce w składzie. Pytanie brzmi: „Jak ma sobie poradzić z problemem?”. Być może tygodniowa wizyta ciepłych krajach przypomni mu, jak należy grać w piłkę. W zeszłym sezonie ten pomysł okazał się być skuteczny, więc dlaczego teraz miałoby być inaczej? Odpoczynek od wielkiego futbolu z pewnością mu nie zaszkodzi. W obecnej formie jest najsłabszym ogniwem w drużynie „Czerwonych Diabłów”. Ciężkie jest życie angielskiego celebryty…
RADOSŁAW BUDNIK
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

