Jeżeli pojęcie sprawiedliwości w ogóle ma zastosowanie w świecie futbolu, to na pewno sprawdziło się w przypadku piłkarskiej reprezentacji Irlandii, która dwa lata temu została w spodów skandaliczny orżnięta w barażach do MŚ 2010, a za pół roku zjawi się na boiskach Polski i Ukrainy. Przed losowaniem par barażowych do Mistrzostw Europy, wiadomo było, że jedna z rozstawionych ekip, już po losowaniu będzie mogła rezerwować hotele i szukać bazy czy to w Polsce, czy na Ukrainie. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta – Estonia. Zdecydowanie najsłabsza reprezentacja, która awansowała do fazy play-off, była marzeniem każdej z czterech rozstawionych drużyn. Los skojarzył ze sobą ojczyznę Sergieja Pareiki i Irlandczyków . Sprawiedliwość? Tak, bo żadna inna reprezentacja europejska nie została w ostatnim czasie skrzywdzona tak, jak Irlandia w pamiętnym rewanżu przeciwko Francji przed dwoma laty. Co więcej, awans do przyszłorocznej imprezy Irlandczycy zapewnili sobie w pierwszym meczu, wygranym 4:0.
Skoro awans już był, to piłkarze, działacze i trener, mogli złożyć pierwsze, niezobowiązujące deklaracje dotyczące kadry narodowej w kontekście zbliżających się Mistrzostw Starego Kontynentu. Pierwszą rzeczą, na którą zwrócili uwagę zarówno piłkarze jak i kibice, było to, co dla naszego selekcjonera jest rzeczą oczywistą i najbardziej naturalną-kwestia farbowanych lisów. I gdyby trener reprezentacji PZPN-u usłyszał co w Irlandii mówiło się jeszcze przed rewanżem z Estonią, pewnie odpowiedziałby swoim słynnym: Tsoooooo?
Otóż, między innymi kapitan reprezentacji Irlandii, Richard Dunne, na dzień przed rewanżem oznajmił, że dla piłkarzy powoływanych przez ostatnie dwa lata, a więc dla tych, którzy wywalczyli awans na Europejski czempionat, selekcja jest zakończona. „Nasz menadżer jest wystarczająco inteligentny. On już zna ludzi, którym może ufać, na których może polegać, którzy pojawiają się na zgrupowaniach i nie wyobrażam sobie, że pojawi się teraz grupa osób, która zostanie dołączona do kadry, mimo, że nie było ich z nami przez ostatnie dwa lata”- oznajmił defensor Aston Villi.
Obawy Irlandczyków są zrozumiałe. My niedawno żyliśmy przypadkiem Maora Meliksona, który najpierw pojechał na zgrupowanie Izraela, strzelił nawet dwie bramki w sparingu, po czym przypomniał sobie, że w jego żyłach płynie trochę polskiej krwi, i jeżeli już wiadomo, że Izrael nie zagra na ME, to on mógłby grać dla Polski. Tymczasem Irlandczycy podobne przypadki napotykają co chwilę. Na przestrzeni lat, w ich reprezentacji pełno było zawodników, którzy wychowywali się w Anglii, czy też innych krajach, by potem wykorzystać pochodzenie swojego przodka do gry właśnie dla Irlandii. Chcących wykorzystać okno wystawowe jakim jest występ na dużej imprezie na pewno nie zabraknie i teraz, ale zdaję się, że Irlandczycy poradzili sobie z problemem zanim ten powstał.
W ostatnich latach, zawodnicy występujący w kadrze Irlandii zżyli się ze sobą jak nigdy wcześniej. Wpływ na to miały na pewno pamiętne baraże, ponieważ zwycięstwa jednoczą, ale dopiero po druzgocącej porażce można zauważyć kto chce być z drużyną na dobre i na złe. Utrzymanie posady przez włoskiego szkoleniowca także miało wpływ na dobrą atmosferę, ponieważ Trapattoni znalazł pomysł na reprezentację z Zielonej Wyspy i chyba posłucha piłkarzy i będzie trzymał się tych, którzy nie zawiedli go na przestrzeni ostatnich dwóch lat.
Z drugiej jednak strony, problem z piłkarzami niechcianymi nie ogranicza się tylko do tych, którzy o swoim Irlandzkim pochodzeniu przypomną sobie za chwilę. Niemile widziani są także Irlandczycy z krwi i kości, którzy świadomie odcięli się od reprezentacji narodowej. Najsłynniejszym piłkarzem z tej grupy jest Stephen Ireland. Zawodnik, któremu kilka lat temu cała Wielka Brytania współczuła, potem nie dowierzała w jego rewelacje, by po chwili znów współczuć, a na koniec uznać za idiotą roku.
Stephen i jego rozterki
Był rok 2007, w niebieskiej części Manchesteru powoli rodziła się wielka drużyna. Trenerem był Sven-Goran Ericsson a nazwiska w kadrze imponowały coraz bardziej. Chociaż tajlandzcy właściciele nie wydawali setek milionów funtów na głośne transfery, to jednak coraz głośniej mówiło się, że za chwilkę klub może przejąć ktoś, kto te miliony będzie chciał zainwestować. Wielką nadzieją City był właśnie on-Stephen Ireland. W swojej ojczyźnie uważany był za zawodnika przyszłości, który jeżeli nie teraz, to za kilka lat poprowadzi ich reprezentację do czegoś wielkiego. Ale on karierę w reprezentacji zakończył, zanim tak naprawdę się zaczęła. A wszystko przez śmierć babci. To znaczy babć, ale nie dwóch, a aż trzech.
We wrześniu 2007 roku, rozgrywki Premier League trwały w najlepsze. Ireland był chwalony przez ekspertów a dla Ericssona był jedną z ważniejszych osób w drużynie. Aż po jednym z meczów Stephen otrzymał telefon od swojej dziewczyny. Po krótkiej rozmowie telefonicznej, nasz bohater oznajmił władzom klubu z City of Manchester Stadium, że stała się tragedia-zmarła jego babcia, a on musi jechać do Irlandii, by uczestniczyć w uroczystościach pogrzebowych. Po kilku dniach poinformował klub, że nie wróci na najbliższy mecz, ponieważ musi dopilnować wszystkich formalności. Cała sprawa oczywiście dotarła do mediów. Współczuli mu wszyscy.
Dziwnym zbiegiem okoliczności, rodzinna tragedia zbiegła się z meczem reprezentacji Irlandii, która grała bardzo ważny mecz z Czechami. Nieobecność Stephena, mimo, że bolesna, to jednak w pełni usprawiedliwiona. Irlandia mecz przegrała, co skutkowało pogrzebaniem szans na awans do ME 2008. Trudno było szukać winnych porażki, ponieważ Irlandia była słabsza. No chyba, że winny zgłosi się sam.
Kilka dni po rzekomej śmierci, prasa brytyjska oświadczyła, że Patricia Tallon, babcia Irelanda ze strony matki żyje i ma się dobrze. Jedyne co burzy jej spokój, to informacje, że… właśnie zmarła. W Wielkiej Brytanii zapanowała konsternacja. Czy piłkarz kłamie? Czy odniesie się jakoś do rewelacji ujawnionych w prasie? Stephen zabrał głos i oświadczył, że babcia naprawdę zmarła, ale ta ze strony ojca. Opinia publiczna znów mu uwierzyła, aż wkrótce po raz kolejny okazało się, że i ta kobieta żyje a za prasowe publikacje o swojej śmierci, pozwie kilka gazet do sądu. Wydawałoby się, że dalsze tłumaczenia są zbędne, ale Ireland myślał inaczej. Mimo tego, że już nikt nie chciał go słuchać, piłkarz oznajmił, że zmarła… jego trzecia babcia. Jeden z dziadków Stephena rozwiódł się za młodu i to właśnie pierwsza żona jego dziadka zmarła. Tłumaczenie było tak głupie, że piłkarzowi nikt nie uwierzył. Nie uwierzył mu nikt z kierownictwa klubu, nikt ze sztabu szkoleniowego reprezentacji Irlandii ani żaden z irlandzkich kibiców, ciągle rozpaczających po przegranych eliminacjach. Ericsson nazwał swojego podopiecznego „idiotą” i zapowiedział, że nie wie jak dalej będzie wyglądała pozycja Stephena w klubie, bo ten zawiódł zaufanie wszystkich.
Ireland wydał kolejne oświadczenie, w którym jak zapewnił, w końcu powie prawdę. Powód jego nieobecności na meczu kadry a także na meczu ligowym był zgoła inny, chociaż także tragiczny. Jego dziewczyna, która mieszkała sama w Cork, poroniła i bardzo chciała by Stephen był z nią, ale bała się, że w takie tłumaczenie nikt nie uwierzy i poprosiła swojego chłopaka, by ten skłamał i powiedział, że zmarła mu babcia. Dlaczego dwójka Irlandczyków myślała, że łatwiej będzie uwierzyć w śmierć babci niż w śmierć nienarodzonego dziecka? To już pozostanie ich tajemnicą.
O ile sytuacja w klubie była jeszcze do naprawienia, to w swojej ojczyźnie Stephen stał się wrogiem numer jeden. Pomimo oficjalnych przeprosin, w których piłkarz przyznał się do kłamstw, o dalszych powołaniach do reprezentacji nikt nie chciał słuchać. Co więcej sam piłkarz niespecjalnie zabiegał o wybaczenie irlandzkich kibiców. Nie próbował ich udobruchać, nie zapewniał o swoim bezgranicznym oddaniu barwom narodowym, nie przekonywał, że taka sytuacja już się powtórzy. Być może taki ruch doradzili mu klubowi spece od PRu? Tego nie wiemy, ale w sytuacji, w jakiej znalazł się pomocnik City, najlepszym wyjściem było pozostanie w cieniu, przynajmniej na chwilę.
I tak minął rok. W klubie o sprawie powoli zapominano. Ten, którego Ireland zawiódł najbardziej, czyli Ericsson, stracił pracę, a zastąpił go Mark Hughes. Nowy menadżer także stawiał na wciąż obiecującego pomocnika a w niebieskiej części Manchesteru, tak jak przewidywano, pojawił się nowy właściciel. City zostało przejęte przez arabskich szejków, sprowadzano coraz to nowych zawodników, konkurencja rosła a według zapowiedzi był to dopiero początek transferowej ofensywy. Stephen ani myślał odchodzić, tym bardziej, że ofensywne trio – Robinho, Bellamy, Ireland radziło sobie całkiem nieźle.
I dopiero po roku od wybuchu afery Stephen zabrał głos w sprawie ewentualnego powołania do reprezentacji. Kibic piłkarski potrafi dużo wybaczyć, a jeśli mowa o piłkarzach wyróżniających się-wtedy potrafi wybaczyć jeszcze więcej. Jednak jak się okazało, brak kajania się w stosunku do kibiców zaraz po wybuchu afery nie był sprytną zagrywką mającą na celu wyciszenie szumu wokół piłkarza. W jednym z wywiadów Ireland odniósł się do sprawy w sposób jak najbardziej klarowny. „Nie jestem pewien co do tej sytuacji (ewentualnego powołania do kadry), jeżeli chodzi o mnie to nigdy nie mówię nigdy, ale jeżeli mam być szczery to nie brakuje mi tego. Jestem szczęśliwy robiąc to co robię teraz. Mam trójkę dzieci i w tej chwili poświęcam się klubowi i mojej rodzinie. Piłka reprezentacyjna odciąga cię od rodziny, a ja w tym momencie czuję się lepiej bez reprezentacji. Cieszę się swoim życiem i tak naprawdę nie chcę niczego zmieniać, ale jak już powiedziałem-nigdy nie mów nigdy.”
Obecnie Ireland nie występuje w błękitnej koszulce aktualnego lidera Premier League. Po wielu gwiazdorskich transferach, w City zabrakło dla niego miejsca i po kompletnie nieudanym sezonie2009-2010 odszedł do Aston Villi, by już w styczniu 2011 roku przenieść się do Newcastle. W klubie z St James’s Park rywalizacja nie jest tak wielka jak w City a perspektywa pokazania się na ME może okazać się kusząca nawet dla Irelanda. „Nigdy nie mów nigdy” to jedno z ulubionych powiedzeń Stephena, ale czy koledzy z reprezentacji myślą podobnie?
KRZYSZTOF ZBYROWSKI
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]