Dla mnie nie jest wielkim piłkarzem, bo taki ma wiele inteligencji, kultury i klasy – powiedział („GW”) Franciszek Smuda. Tyczyło się to akurat Artura Boruca, ale brzmi jak myśl bardziej ogólna. Najprościej byłoby w tym momencie zapytać o inteligencję Frania (czyli człowieka, który przez całe życie nie zdołał opanować języka polskiego), kulturę trenera, który „nie jest miękkim chujem robiony” i jego klasę.
Ale tym razem nie kopmy Frania w jaja, mimo że się prosi, tylko spróbujmy przemówić mu do rozsądku.
W dziejach futbolu było naprawdę wielu głupków i prostaków, którzy zrobili światowe kariery. Maradona może głupi nie był, ale coś nam podpowiada, że gdyby ktoś wyznaczał mu te same standardy, co Borucowi, to niestety Diego nie zaliczyłby ani jednego mundialu. Garrincha, zdaniem jego biografa Ruya Castro, wydupczył kozę, a Ailton – ten, który jeszcze niedawno błyszczał w Bundeslidze – był analfabetą. Absolutne głąby zdobywały mistrzostwo świata, korony króla strzelców, wieśniacy rozkochiwali w sobie tłumy, ludzie prości robili na boiskach rzeczy magiczne. Czy gola Polsce dopiero co nie strzelił chłopak, którego intelektualnie przerastało założenie koszulki treningowej?
I żeby Franek – ten, który w piłce tkwi całe życie – tego nie zauważył? Polecamy mu legendarny już wywiad z Jarosławem Kotasem…