Mecz zapowiadany jako hit kolejki, starcie mistrza z liderem, toczył się w przeciętnym tempie. – To takie typowo polskie – rzekł pewnie przed telewizorem Mateusz Klich, bo dopiero bramka rozruszała obie drużyny. Oglądany ponoć przez 120 znajomych Waldemar Sobota zawiesił się na Gervasio Nunezie, ten sprytnie to wykorzystał i „zrobił się” głupi karny, którego wykorzystał Rafał Boguski. Sobota mógł się jeszcze zrehabilitować, bo – trzeba mu oddać – harował ile mógł, ale na jego drodze dwukrotnie stawał Pareiko.
Wisła nie musiała się wznieść na wyżyny, żeby ograć wrocławian. Zagrała dobrze, ale bez szału. Powiedzmy sobie szczerze – jak za Maaskanta. Ale lepiej niż z Podbeskidziem lub z Górnikiem. To wystarczyło na Śląsk, który nie przypominał starego dobrego Śląska ani w ataku, ani w obronie. Podopieczni Lenczyka, może z wyjątkiem Soboty, długimi fragmentami poruszali się w tempie Kręciny na lunchu.
Swoją drogą, liczyliście kiedyś, ile średnio razy w ciągu jednego meczu wywraca się Boguski? Nic do chłopaka nie mamy, sporo dziś popracował, chyba nawet wytrzymał to fizycznie, ale musimy zaapelować do kierownika Krzoski – sprawdź mu chłopie te halówki, bo przestajemy się dziwić, że Boguskiemu co tydzień odzywają się blizny. Gdybyśmy się wypierdalali przy KAŁ»DEJ stykowej sytuacji, też mielibyśmy problemy ze ścięgnami, mięśniami i całą resztą.
Drugi dzisiejszy mecz, w zasadzie pierwszy, wyglądał podobnie. Piłkarze Polonii przynajmniej do 55. minuty udowadniali, że gdzieś mają groźby Józefa Wojciechowskiego, który niedawno im zapowiedział, że jeśli do końca rundy nie znajdą się w czwórce, to zwija interes. Józek zdążył nas przyzwyczaić, że nie wszystkie jego deklaracje powinno się traktować serio, ale patrząc na wyczyny takiego Daniela Sikorskiego, wcale byśmy się nie zdziwili, gdyby cierpliwość właściciela w końcu wygasła. Bo ile można dawać się robić w balona?
Podbeskidzie słusznie nie przestraszyło się bogatszych kolegów po fachu i ruszyło jak przed tygodniem Śląsk na Jagiellonię. Pierwsza akcja była, jak mawiają Argentyńczycy, z laboratorium. Czyli po naszemu – podręcznikowa. Dokładna wrzutka Cieślińskiego, odegranie głową Patejuka i gol Sachy. I to by było na tyle w pierwszej połowie.
Później wszyscy kopali bez ładu i pomysłu, ale w tym chaosie potrafił się odnaleźć Edgar Cani. Albańczyk miał cztery klarowne okazje, dwie wykorzystał i to wystarczyło, żeby uratować swoje i kumpli konta bankowe. A może powinniśmy napisać – odłożył wyrok na później?
Osobny akapit, a raczej dwa zdania, musimy poświęcić Maciejowi Murawskiemu, któremu udzieliła się senna atmosfera z pierwszej połowy i za naszą radą w końcu się przymknął. Dzięki Muraś!
Na koniec bonus – kogo bardziej przypomina wam Sebastian Ziajka? Giertycha czy Wawrzyniaka?
Polonia Warszawa – Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1 (oceniał Grzegorz Król)
Polonia: Michał Gliwa 5 – Jakub Tosik 4, Marcin Baszczyński 5, Maciej Sadlok 6, Djordje Cotra 6 – Bruno 4, Łukasz Trałka 4, Robert Jeż 5 (90 Łukasz Piątek), Tomasz Jodłowiec 5, Tomasz Brzyski 4 (55 Edgar Cani 7) – Daniel Sikorski 1 (46 Pavel Sultes 6).
Podbeskidzie: Richard Zajac 5 – Marek Sokołowski 4, Ondrej Sourek 4, Bartłomiej Konieczny 5 (36 Piotr Koman 4), Tomasz Górkiewicz 4 – Sebastian Ziajka 5, Matej Nather 4, Mariusz Sacha 5, Dariusz Łatka 3, Sylwester Patejuk 4 (77 Piotr Malinowski) – Adam Cieśliński 3 (58 Robert Demjan 3).
Śląsk Wrocław – Wisła Kraków 0:1 (oceniał Andrzej Iwan)
Śląsk: Marian Kelemen 7 – Piotr Celeban 5, Jarosław Fojut 5, Dariusz Pietrasiak 5, Mariusz Pawelec 5 – Piotr Ćwielong 3 (46 Łukasz Madej 5), Sebastian Dudek 5, Sebastian Mila 4 (78 Johan Voskamp), Przemysław Kaźmierczak 5, Waldemar Sobota 5 – Cristian Diaz 6.
madej 5
Wisła: Sergei Pareiko 9 – Michael Lamey 5, Michał Czekaj 6 (72 Osman Chavez 7), Junior Diaz 5, Dragan Paljić 5 – Ivica Iliev 8, Cezary Wilk 8, Tomas Jirsak 6 (67 Łukasz Garguła 5), Gervasio Nunez 7, Rafał Boguski 6 (76 Patryk Małecki 6) – Cwetan Genkow 6.
