Numery nie do wzięcia

redakcja

Autor:redakcja

23 listopada 2011, 23:37 • 5 min czytania

Każdy klub ma swojego piłkarza – legendę. To na jego cześć wymyślane są piłkarskie przyśpiewki, a jego podobizny są wywieszane na trybunach. Gdy symbol klubu zostaje wykoszony równo z murawą w meczu, fanatycy mają ochotę wejść na boisko i połamać nogi faulującemu, bo przecież jak można narazić na kontuzję ich ikonę? A co się dzieję, gdy taki zawodnik postanawia zawiesić buty na kołku? Najczęściej towarzyszą takiej okazji smutek oraz łzy. Zawodnik wychodzi na środek boiska, dostaje kwiaty, pamiątkową koszulkę oraz największą owację na stojąco jaką można sobie wyobrazić. W przypadku tych najwybitniejszych to nie wszystko. Oni dostają jeszcze więcej. Konkretnie, liczbę lub dwie na swoją wyłączność. Numer z którym grali zostaje zastrzeżony na zawsze. Taką praktykę najczęściej możemy spotkać we włoskiej Serie A. Kto był na tyle znaczącym piłkarzem, aby zostać uhonorowanym w taki sposób?
Zapewne obraziłby się, gdyby nie zacząć tej historii od niego. Bo czy w historii futbolu ktokolwiek wzbudzał większe emocję niż Diego Armando Maradona? Bramki, asysty, puchary, kobiety, narkotyki, alkohol, polityka – to wszystko dotyczyło Argentyńczyka. W jednym z klubów dorobił się sławy jakiej może mu pozazdrościć wielu gwiazdorów Hollywood. Nikt od 2000 roku nie może tknąć „dychy” na błękitnej koszulce Napoli. Siedmioletnia obecność jednego z dwóch największych piłkarzy na świecie w klubie z południa Włoch w zupełności wystarczyła, aby zostać żywą legendą. Po dziś dzień, dla kibiców, jest on więcej niż Bogiem. Niech za cały komentarz posłuży film pokazujący obłędną reakcję Neapolitańczyków na wizytę Boskiego Diego w 2005 roku.

Numery nie do wzięcia
Reklama

Przy tym temacie, nie wypada zapomnieć o dwóch obrońcach Milanu. Ich kariery są niemal identyczne. Obaj są wychowankami mediolańskiego potentata. Nigdy nie przeszedł im przez głowę pomysł opuszczenia klubu swoich marzeń. Ci, którzy widzieli ich wspólnie w akcji mogą czuć się szczęściarzami. Numery 3 oraz 6 na czerwono-czarnym trykocie. Paolo Maldini oraz Franco Baresi. Numer starszego z nich zapewne nie zostanie ponownie wykorzystany. Inaczej wygląda sprawa z „trójką”. Jak pokazuje historia, geny w rodzinie Maldinich pozwalają na osiągnięcie wielkich sukcesów w futbolu. Dlatego włodarze Milanu są skłonni przywrócić numer 3 do użytku, lecz tylko wtedy, gdy koszulkę z tym numerem założy syn Paola. Niestety, nikt chyba nie spodziewał się, że kolejne pokolenie rodu będzie aż tak utalentowane by mieć dwóch przedstawicieli w Milanie. Christian oraz Daniel już grają w młodzieżowych zespołach, więc przyszłość stoi pod znakiem braterskiej wojny o numer taty.

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Od swojego wiecznego rywala nie mógł być gorszy drugi klub ze stolicy Lombardii. W Interze nikt już nie założy koszulki z numerem 3. Należała ona do Giacinto Facchetti. Można stwierdzić, że całe swoje życie oddał Nerazzurrim. Najpierw jako filar legendarnego zespołu Helenio Herrery z lat 60’, a następnie jako dyrektor sportowy oraz prezes. W 2004 roku Pele umieścił jego nazwisko na liście 125 najlepszych zawodników w historii futbolu. Dwa lata później symbol Interu zmarł po długiej chorobie, a jego numer natychmiast został zastrzeżony. Wydaję się, że w niedalekiej przyszłości kolejne koszulki Interu zostaną wycofane ze sprzedaży. Mowa tu o Javierze Zanettim oraz jego „czwórce”. Nie ma obecnie kibica na Stadio Giuseppe Meazza, który byłby przeciwny uhonorowaniu Il Capitano w ten sposób po zakończeniu kariery. Co ciekawe, to właśnie Giacinto Facchetti jako dyrektor sportowy, sprowadził do Mediolanu młodego Argentyńczyka, który zupełnie niespodziewanie stał się ikoną Interu.

Nie wypada zapomnieć o legendzie włoskiej piłki – Roberto Baggio. Mimo, że grał w potentatach włoskiej piłki, został doceniony w ten sposób dopiero w prowincjonalnej Brescii. To w tym zespole nikt nie ma prawa założyć koszulki z numerem 10. Starsi kibice z pewnością pamiętają jak pięknie kończył karierę Baggio w małym klubie z północy Włoch. Jako dowód niech posłuży to, że mimo sędziwego wieku w Brescii był skuteczniejszy niż w momencie gdy grał w Milanie czy Interze. Il Divin Codino zawsze wywierał wielki wpływ na włoskie Calcio. Do dziś spotyka się z szacunkiem piłkarskiego otoczenia. Dla francuskiego bramkarza Sébastien Freya stał się autorytetem do tego stopnia, że ten poszedł w ślady Baggio i zmienił swą wiarę na buddyzm.

Image and video hosting by TinyPic
Niestety, wiele numerów zostało zastrzeżonych z powodu nagłych śmierci piłkarzy. Niewielu kibicom mówią coś takie nazwiska jak Jason Mayélé, Vittorio Mero czy Gianluca Signorini, lecz według lokalnych społeczności piłkarskich we Włoszech zawodnik, który za życia wyróżniał się zaangażowaniem oraz szacunkiem dla klubowych barw ma prawo zostać uhonorowany właśnie w taki sposób. Takiego rodzaju upamiętnienie jest z pewnością ważne dla przyjaciół, fanów oraz rodziny zawodnika. Szkoda, że nie tak dawno zapomnieli o tym włodarze polskiego Zagłębia Lubin.

Właściciele klubów Serie A doskonale zdają sobie sprawę kto jest najważniejszym elementem piłkarskiego spektaklu. To kibice tworzą atmosferę nie tylko na stadionie, ale także poza nim. To oni generują wielkie dochody dla każdego sprawnie prowadzonego klubu. Dlatego w imię powiedzenia – „Dwunastym zawodnikiem zespołu są fani”, takie kluby jak Atalanta, Genoa, Lazio , Palermo, Parma oraz wiele innych postanowiły zastrzec numer 12 na swoich koszulkach. Takie przedsięwzięcie powoduję, że kibice czują się ważnym elementem piłkarskiej układanki. Mimo prostoty pomysłu, w naszej rodzimej Ekstraklasie nikomu nie wpadło do głowy aby postąpić w ten sposób.

Zastrzeżenia numerów wielkich piłkarskich osobowości konsoliduje środowiska kibicowskie oraz ugruntowują pozycję klubowych symboli. Można stwierdzić, ze we włoskiej Serie A stało się to tradycją. Następni w kolejce są zapewne Del Piero, Totti oraz wyżej wspomniany Zanetti. Można tylko zazdrościć, że w Polsce urodził się dotychczas jeden zawodnik który zasłużył na miano piłkarskiej ikony a co za tym idzie zastrzeżenie numeru. Kazimierz Deyna oraz jego „dycha” na koszulce Legii została zastrzeżona w 2006 roku.

KUBA WERESZCZYŁƒSKI

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama