„Skoro Grzegorz Lato odwołał swój udział w programie, znaczy to, że w niedzielę nie pojawi się w Cafe Futbol”.”Cracovia jest z Krakowa, dlatego jest nazywana krakowskim klubem”. „Jeżeli Robert Maaskant odejdzie w grudniu, to znaczy, że Wisła Kraków zmieni trenera”. Grzegorz Mielcarski. Imię i nazwisko, które pojawia się pod każdym tekstem na Weszło. Najczęstsza podszywanka i symbol najbardziej irytującego banału wśród piłkarskich ekspertów. I to od prawie dwóch lat. Pozostaje tylko pytanie – czym „Mielcar” sobie na taką łatkę zapracował i… czy faktycznie na nią zasługuje? A może to osoba „trzecia” psuje jego wizerunek?
Dlaczego piszę o tym akurat teraz? Bo włączyłem przed chwilą Sport.pl i moim oczom ukazał się taki oto news:
Pierwsza myśl – co ty, Grzesiu, nie powiesz, poważnie? Co najmniej jeden? Uff, a już się bałem, że tylko jeden.
Ale to dopiero początek. Lecimy dalej.
Tyle że są dwie żelazne reguły i potrzebne jest spełnienie co najmniej jednej z nich, żeby wywalczyć mistrzostwo Polski. Trzeba wygrywać u siebie i ogrywać zespoły teoretycznie słabsze. A wiślacy przegrali z Podbeskidziem Bielsko-Biała, Cracovią i Górnikiem. W takich spotkaniach koncentracja i mobilizacja powinna być na 200 procent.
(…)
Trener Dariusz Pasieka musi popracować nad zawodnikami pod względem mentalnym. To niepojęte, żeby wygrana w derbach nie podniosła poziomu adrenaliny wśród graczy. Tymczasem w Chorzowie drużyna nie stworzyła żadnej sytuacji. Nie wymieniła poprawnie pięciu podań. A przecież wcześniej ograła mistrza.
To cytaty z dzisiejszego felietonu Mielcarskiego w „Przeglądzie Sportowym”. Dowiedzieliście się czegoś ciekawego, nowego, niebanalnego? Czegoś nie ociekającego sztampą? Otworzyło wam to oczy?
Nagonka na „Mielcara” rozpoczęła się dokładnie 26 lutego 2010 roku. Wtedy w „PS” ukazał się wywiad z nim. Nic nadzwyczajnego, zwykła rozmowa, w której padły jednak sakramentalne słowa – „Wisła zdobędzie mistrzostwa, jeśli rywale nie będą jej gonić” – i które nie wiedzieć czemu trafiły na tytuł. Potem poszła fala w komentarzach, która nie wyhamowała do dziś.
Przyznajemy – bawi nas to , bo niektórzy wykazują się zajebistą kreatywnością, ale… Zaraz, zaraz. To ma być szyderka z tego Mielcarskiego, którego znamy z Canal+? Z tego wyrazistego gościa, który otwarcie stawiał się Smudzie w Lidze+ Extra i walił pięścią w stół, na co zagubiony Franiu tylko przewracał oczami? Myślicie, że Wieszczycki, czy – z całym szacunkiem – inny Ulatowski też podszedłby do dyskusji z taką żywiołowością?
Polecam ten filmik.
Jest kontrast? Jest. Kto w takim razie pisze w imieniu Mielcarskiego te felietony? Kto wybiera takie banały, od czytania których chce się tylko rzygać? Jeśli autorem faktycznie jest Mielcarski (w co nie wierzę), to może lepiej zabrać mu tę kolumnę i znaleźć bardziej wyrazistego eksperta albo wysłać do „Mielcara” kogoś, kto coś z niego wyciągnie. Nie twierdzę, że jest tak kreatywny i bezkompromisowy jak Andrzej Iwan, ale jak się delikatnie podkręci, to potrafi powiedzieć coś ciekawszego niż to, że Wiśle czy tam Cracovii potrzebna jest 200% mobilizacja. Z takich haseł wyrósł już chyba nawet Garguła.
TOMASZ ĆWIÄ„KAŁA
