Tylko chwila dobrej gry największej gwiazdy piłkarskiej popkultury wystarczyła, aby w angielskich mediach pojawiły się pytania o możliwość powrotu Davida do reprezentacji Anglii. Pytanie nasuwające się automatycznie jest jedno: czy jest sens? Reprezentacja Synów Albionu, o dziwo grająca ze swoim herbem, właśnie odniosła największy sukces w ostatnich latach. Jakkolwiek głupio to brzmi: dla Wyspiarzy pokonanie Mistrzów Świata w towarzyskim meczu to największy sukces od… 1996 roku? Od tamtych Mistrzostw Europy nigdy nie udało się przejść ćwierćfinału. Oczywiście, dla rankingów FIFA ważniejsze były nawet wygrane mecze eliminacyjne z Polską (nawet nie wspominam o wygranych w turniejach MŚ lub ME), ale dla świadomości kibiców uważam, że pokonanie Hiszpanów (tych samych, którzy tak upokorzyli Manchester United w zeszłorocznym finale Ligi Mistrzów) jest czymś rzeczywiście sporym.
Beckham to na pewno piłkarz wybitny i to nie ulega wątpliwości. Wiadome też jest, że gdyby poświęcił się karierze piłkarskiej, a nie sławie w mediach, osiągnąłby więcej. To wszystko jest jasne. Jego klubową karierę wszyscy znają doskonale: cudowne dziecko Sir Alexa, z którym w końcu się pokłócił, został jednym z Galacticos, aż w końcu wylądował w Stanach, gdzie zarabia niesamowite pieniądze. Wszędzie odnosił większe lub mniejsze sukcesy. Ja jednak chciałbym przeanalizować jego karierę reprezentacyjną.
Co ciekawe, ostatnie mistrzostwa, na które powołanie Beckhama raczej nie było brane pod uwagę to EURO 96’, czyli największy sukces Anglików ostatnich lat. Czy David jest przekleństwem? Może nie aż tak, ale chyba jakieś ziarnko prawdy w tym stwierdzeniu można odnaleźć. David zadebiutował w kadrze tuż po Mistrzostwach Europy. Jego pierwszą poważną imprezą były Mistrzostwa Świata we Francji. Tam na początku był niesamowicie chwalony, bo wywalczył sobie miejsce w pierwszej jedenastce u Hoddle’a. Strzelił też piękną bramkę Kolumbii w meczu grupowym, jak zwykle w jego przypadku – z rzutu wolnego.
Potem, niestety, przyszedł mecz z Argentyną w 1/8 finału. Prawdziwy koszmar Anglika, któremu to wydarzenie wypominano w Anglii przez wiele lat. W 1998 roku Anglicy naprawdę mieli szansę coś osiągnąć. W życiowej formie był Owen, w bardzo dobrej Shrearer. Tylko, że nerwowo nie wytrzymał David, który dostał czerwoną kartkę i osłabił swoją drużynę, która ostatecznie przegrała w karnych.
Może sędzia rzeczywiście przesadził, ale Anglicy nie mogli tego wybaczyć „7”…
O EURO 2000 lepiej dla samego Davida nie pisać. Nieudane eliminacje, zakończone szczęśliwym zwycięstwem barażowym nad Szkocją i kompletna kompromitacja na samym turnieju zakończona porażką z Rumunią i odpadnięciem w grupie. Co ciekawe, z grupy: Anglia, Niemcy, Rumunia, Portugalia wyszły te dwie ostatnie drużyny. Podsumowując wydarzenia w Holandii i Belgii: kolejny nieudany turniej Beckhama, a przecież miał być gwiazdą. Rok wcześniej ze swoim Manchesterem wygrał cztery trofea…
Po tym turnieju F.A. po raz pierwszy w historii zaczęła zastanawiać się nad zatrudnieniem zagranicznego szkoleniowca, a mianowicie Svena Gorana Erikssona. Po kilku słabych meczach reprezentacji pod wodzą Kevina Keegana zdecydowano się płacić ogromne pieniądze Szwedowi. To były udane eliminacje dla Anglików. Wygrali grupę, w międzyczasie ogrywając 1:5 Niemców, w Monachium. Beckham, który był już wtedy kapitanem, miał w tym meczu udział przy czterech bramkach. Popisał się natomiast u siebie, na Old Trafford, gdy w ostatnich sekundach meczu z Grecją zapewnił Anglikom remis, który dawał im zwycięstwo w grupie. Po raz kolejny uwierzono, że to lider z prawdziwego zdarzenia i doprowadzi Synów Albionu do sukcesów.
Turniej w Japonii i Korei Anglicy, a także ich kapitan, rozpoczęli bardzo dobrze. Wyszli z grupy, wygrywając po drodze z Argentyną, której Beckham strzelił bramkę. W 1/8 finału roznieśli Danię i na ich drodze stanęła Brazylia. Anglicy grali dobrze, po bramce Owena wygrywali, ale wtedy wielką klasę pokazał Ronaldinho, który zaliczył asystę i bramkę po raz kolejny pokazując całemu światu, że bramkarze, a na pewno David Seaman, to duża bolączka Wyspiarzy. Bramka rozgrywającego Brazylii to był pamiętny strzał z ok. 30 metrów, który wpadł bramkarzowi Arsenalu za kołnierz. Canarinhos kończyli mecz w 10, bo ich bohater dostał czerwoną kartkę, ale nie dali sobie wbić bramki i po raz kolejny Anglicy byli za burtą.
Eliminacje do EURO 04’ przebiegały zgodnie z planem. Anglicy nie przegrali ani jednego meczu i zdobywając 20 punktów w ośmiu meczach spokojnie awansowali. Bohater mojego tekstu zdobył aż 5 z 14 bramek Synów Albionu. Pierwszy mecz w grupie na portugalskim turnieju przegrali, bardzo pechowo, z Francją. Tu zaczął się koszmar Davida, który zmarnował karnego. Później przyszły łatwe mecze: 3:0 ze Szwajcarią i 4:2 z Chorwacją. Pomimo wysokich zwycięstw Beckham nie strzelił bramki, a jego gra nie wyglądała olśniewająco. Ale najgorsze miało dopiero nadejść… W ćwierćfinale los przydzielił kontynuatorom tradycji Charltona gospodarzy turnieju – Portugalię. Cały mecz wygrywali 0:1, ale pod koniec Portugalczycy wyrównali, a w dogrywce obie drużyny strzeliły po jednej bramce i do konkursu rzutów karnych przystąpili przy wyniku 2:2. Tutaj David nie popisał się już drugi raz podczas wykonywania „11” na tym turnieju. Jego strzał został po prostu wyśmiany, gdyż piłka poszybowała wysoko w trybuny… Anglicy odpadli, a na pechowego strzelca spadła ogromna krytyka, większa nawet, niż w 1998 roku.
Do Weltmeisterschaft dostali się bez większych problemów, pokonując po drodze dwa razy Polskę, a przegrywając raz – z Irlandią Północną. Przy losowaniu grup mieli sporo szczęścia, bo trafili do bardzo łatwej. Wygrane z Trynidadem i Tobago, Paragwajem oraz remis ze Szwecją nikogo nie cieszył, bo styl był przeciętny. W 1/8 trafili na pogromcę naszych kopaczy. Ekwador postawił się bardziej utytułowanym przeciwnikom, ale świetnie wykonany rzut wolny przez Beckhama pozbawił ich szans.
Znacznie trudniejsze zadanie czekało na Wyspiarzy w ćwierćfinale. Trafili na swoich pogromców z EURO – Portugalczyków. Anglicy w tym turnieju tracili naprawdę mało bramek, bo tylko dwie ze Szwecją. Nie zmieniło się to z drużyną dowodzoną przez Cristiano Ronaldo. Tylko, że niestety nie poprawili też swojego dorobku strzeleckiego. Tak więc doszło do karnych…A tam – wiadomo, Anglicy klasycznie odpadli. Tym razem „7” nie odważył się podejść do piłki w karnych. Po turnieju zrzekł się bycia kapitanem.
Wtedy też FA popełniło swój największy błąd w historii zatrudniając Steve’a McClarena. On stwierdził, że nie potrzebuje Beckhama i nie powoływał go. Później znalazł dla niego miejsce, ale nawet asysta Beckhama nie pomogła i reprezentacja nie zakwalifikowała się na EURO kosztem Chorwacji i Rosji. Oczywiście angielski selekcjoner został natychmiastowo zwolniony. Jego obowiązki przejął Fabio Capello, który początkowo też nie chciał powoływać męża Victorii Adams. Nie podobało mu się, że gra w Los Angeles. Synowie Albionu zagrali cudowne eliminacje do mundialu w RPA, ogrywając dwukrotnie m. in. Chorwację, która wyrzuciła ich z EURO 08’. W końcu, włoski trener się ugiął i powoływał gwiazdę angielskiego futbolu. Ten przed MŚ dostał kontuzji i po ogromnej burzy w angielskich mediach został włączony do sztabu szkoleniowego. Niestety, Anglicy znowu nie odnieśli sukcesu… Bardzo ciężką walkę stoczyli ze Słowenią o wyjście z grupy, a w fazie pucharowej wyraźnie pokonali ich Niemcy (chociaż kto wie, jak skończyłby się ten mecz, gdyby nie skandaliczne nieuznanie bramki Lamparda).
Podsumowując można spokojnie napisać, że w piłce klubowej David Beckham osiągnął prawie wszystko. Jeżeli chodzi o karierę medialną – jeszcze więcej. Natomiast w reprezentacji nie osiągnął nic znaczącego, poza indywidualnymi wynikami, takimi jak 115 występów z Trzema Lwami na piersi czy strzeleniem 17 bramek, w tym kilku bardzo ważnych. Jest to o tyle dziwne, że nie był on w sytuacji swojego przyjaciela, Ryana Giggsa, który po prostu nie miał z kim grać. David miał obok siebie wielkie gwiazdy: Gerrard, Ferdinand, Terry… i wielu, wielu więcej. Beckham był ważnym ogniwem reprezentacji w okresie od zakończenia EURO 96’ aż do Mistrzostw Świata w 2010 roku. Mógł w sumie zagrać w 7 turniejach, zagrał w 5 (raz nieudane eliminacje, raz kontuzja). Tak naprawdę dobrze Anglik zagrał raz – w 2002 roku. Bardzo źle przynajmniej dwa razy – w 1998 roku i w 2004 roku. Niczym szczególnym nie wyróżnił się w 2000 r. i 2006 r. Na pewno jest uwielbianym piłkarzem w Wielkiej Brytanii, ale chyba już wystarczy jego piłkarskiego wkładu w reprezentację Anglii. Cała Anglia jest wdzięczna, ale chciałaby zobaczyć, jak Synowie Albionu zagrają bez często zmieniającego fryzury Davida…
DŁUGOLETNI KIBIC
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]