Ranieri, do roboty!

redakcja

Autor:redakcja

04 listopada 2011, 13:59 • 4 min czytania

– Nie wierzę w zwycięskie ustawienie na boisku. Wierzę natomiast w zwycięskich piłkarzy. Jeśli pomiędzy mną, a zespołem będzie chemia, to jestem w dobrej myśli – powiedział równo sześć tygodni temu Claudio Ranieri. Były to jego pierwsze słowa w roli budowniczego powołanego w sytuacji nadzwyczajnej.
Oglądaliście może film „Asterix i Obelix – Misja Kleopatra”? Egipska władczyni nakazała w nim postawienie cudownego pałacu na środku pustyni. Na wykonanie pracy architekt otrzymał ledwie trzy miesiące. Mission impossible. Przed podobnym zadaniem postawiono Claudio Ranieriego. Niezły materiał na drużynę niby jest. Trzeba to tylko trochę poprzesuwać, poustawiać. Tam coś dodać, gdzie indziej odjąć… I tak głowi się ten poczciwy Claudio. Drapie się po siwych włosach i zadaje sobie pytanie: kłaść już dachówkę, czy może znów kopać dół pod fundamenty?

Ranieri, do roboty!
Reklama

Przejmując stery w Interze, gorzej niczego spaprać nie mógł. Nawet gdyby bardzo chciał, to zwyczajnie nie byłby w stanie. Gian Piero Gasperini pozostawił po sobie niesamowity bałagan. Istny rozgardiasz. W przyrodzie zawsze jest jednak tak, że jak jeden nabrudzi, to drugi z trzecim muszą po nim posprzątać. Inter nie mógł znaleźć lepszego i bardziej doświadczonego woźnego. Wcześniej doprowadził do porządku Juventus i Romę, ale kiedy tylko zrobił swoją robotę, napotykał na ścianę. Przywrócił ład, wszystko pięknie poukładał i dawał nogę. Nigdy nie zdobył żadnego mistrzostwa. Ł»eby nie było wstydu absolutnego, to na swoim koncie ma skromniutkie puchary Włoch i Hiszpanii. W mini-gablotce jest też Superpuchar UEFA, zdobyty z Valencią. Był jednak tylko jeden mecz i jego osobisty wkład w to zwycięstwo jest raczej wątpliwy. Trochę marnie jak na 25 długich lat trenerskiego tyrania.

– Kiedy się czegoś podejmuję, to daję z siebie wszystko. Miniony okres nie był dla Interu udany. Myślę, że sporo złego wyrządziły rozliczne kontuzje oraz zwyczajny brak szczęścia. Ten zespół ma w sobie jednak zwycięskie DNA. Ze swoich podopiecznych zawsze staram wyciągać maksimum możliwości – mówił na swojej pierwszej konferencji prasowej w roli trenera Nerazzurrich. I rzeczywiście. Przyszedł i Inter z miejsca, dwa dni później, na wdechu poradził sobie z Bologną. Jak na przełamanie, przeciwnik idealny. Pierwszy poważny sprawdzian czekał na niego w Moskwie, gdzie przyszło mierzyć się z nieobliczalnym CSKA. Zwycięstwo. Wyrwane po trudnych męczarniach, ale jednak. Nie zabrakło tego, czego wcześniej nie było w ogóle – determinacji.

Reklama

Kibice La Beneamata uśmiechali się już od ucha do ucha, kiedy przyszedł domowy, pamiętny mecz z Napoli, który był dla mediolańczyków absolutną klęską. Płód cofnął się do zygoty. Potem jeszcze baty z Catanią i ostatnio przegrana z Juventusem na San Siro. Ostateczny bilans Ranieriego w Interze to dwa zwycięstwa, z przeciętnymi Chievo i wspomnianą wcześniej Bologną, remis z Atalantą i trzy porażki. Siedem punktów. W nagrodę miejsce siedemnaste, tuż nad strefą spadkową. Godne Novary, czy Ceseny, ale z pewnością nie niedawnego zdobywcy pucharu Ligi Mistrzów.

Zasiadając na ławce trenerskiej Interu Ranieri, oprócz dziewiętnastu drużyn w Serie A i trzech w Champions League miał jeszcze jednego przeciwnika. Mit Jose Mourinho. Obydwaj panowie zawsze mieli ze sobą na pieńku i podczas pracy Portugalczyka w Serie A, prowadzili ze sobą pamiętne medialne wojenki. Po ostatniej porażce nie wytrzymał i wygarnął dziennikarzom co myśli o przywoływaniu osoby trenera Realu Madryt – Mourinho odwalał kawał roboty? Pewnie, robił bardzo dużo. Zbudujmy mu wszyscy wielki pomnik i zapomnijmy o nim wreszcie – wybuchnął.

Image and video hosting by TinyPic

Jedyne, co broni Ranieriego, to wyniki osiągane w Lidze Mistrzów. Umówmy się jednak, że przeciwnicy pokroju Lille, Trabsonsporu czy CSKA Moskwa nie są specjalnie wymagający. Zwycięstwa oczywiście są budujące, ale czy, w tym kolejnym przypadku, wystarczająco miarodajne? W świetle potencjalnych dwumeczów z Barceloną, Manchesterem United czy Bayernem, niekoniecznie.

Image and video hosting by TinyPic

– Kiedy przyjmowałem ofertę pracy w tym miejscu, miałem świadomość, że będę musiał zmierzyć się z trudnościami. Nie jestem jednak Czarnoksiężnikiem z krainy Oz, który naprawi wszystko jednym machnięciem magicznej różdżki.

Nie? Szkoda, bo Massimo Moratti myślał inaczej. Czyżby różdżka miotła się złamała?

PIOTR BORKOWSKI

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Anglia

Dorgu bohaterem Old Trafford w Boxing Day. Skromna wygrana

Wojciech Piela
1
Dorgu bohaterem Old Trafford w Boxing Day. Skromna wygrana
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama