Ty Judaszu! Czyli moc Twittera w akcji

redakcja

Autor:redakcja

03 listopada 2011, 00:29 • 5 min czytania

Dzielenie się swoimi przemyśleniami nie zawsze działa na korzyść osoby, która to robi, szczególnie kiedy umieszczamy to w bezkresnym internecie i jesteśmy zawodowym piłkarzem. Wystarczy kilka nieprzemyślanych zdań lub głupi pomysł i już naszą twórczość mogą podziwiać wszyscy – od kibiców drużyny, dla której gramy, po dziennikarzy, aż do zwykłych fanów futbolu. Ćwierkanie na twitterze stało się niezwykle modne wśród wielu grup społecznych i zawodnicy nie są tutaj wyjątkiem. W Anglii sporo gwiazd regularnie aktualizuje swoje profile. Doskonałym przykładem jest tutaj Wojciech Szczęsny. Nie zawsze jednak wszelkie takie wpisy przechodzą bez echa i zyskują powszechną akceptację. Wielu futbolistów przez udostępnianie swoich poglądów na tematy boiskowe miało sporo problemów w swoich klubach, co czasami było nawet ich początkiem końca w tych zespołach.
Kilka dni temu oglądaliśmy hit, derby Londynu, w których Arsenal ograł Chelsea 5:3. Jak ma się to do Twittera? W portalach internetowych szerokim echem odbiła się pomeczowa wypowiedź niegrającego w tym spotkaniu piłkarza Kanonierów Yossiego Benayouna. Izraelczyk po spotkaniu napisał krótko: „Co za piękne zwycięstwo dzisiaj!!! Dobra robota panowie!”. Nie było w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że 31-latek jest na wypożyczeniu, a jego macierzystym klubem jest… Chelsea.

Ty Judaszu! Czyli moc Twittera w akcji
Reklama

Fani The Blues zareagowali bardzo szybko i w ekspresowym tempie skomentowali postawę piłkarza w dwóch słowach – Ty Judaszu! Nie pomogły tłumaczenia Benayouna, że kibice błędnie interpretują jego słowa i to normalne, że stoi po stronie drużyny, w której aktualnie gra. Zwolennicy Niebieskich raczej nie będą czekać z utęsknieniem na powrót piłkarza w przyszłym roku, a kontrakt ma on przecież podpisany do 2013. Może Izraelczyk liczy na angaż w kolejnych londyńskich klubach – grał już w West Ham United, Chelsea, Arsenalu, więc może teraz czas na Tottenham, Queen Park Rangers lub Fulham?

Głupotę pomocnika można by jakoś tłumaczyć tym, że zapewne dogadał się z Wengerem i Arsenal wykupi go po zakończeniu okresu wypożyczenia, a zawodnik przy okazji zbierze więcej sympatii i przychylności u fanów Kanonierów. Tylko że francuski trener wcześniej wypowiedział się już o Benayounie i powiedział, że może go wykupi, a może nie. Jak wiadomo menedżer Arsenalu z reguły woli młodych graczy, a 31-latek wystąpił dotychczas 2 razy w podstawowym składzie (w Carling Cup) oraz 6 razy wchodził na ogony w meczach ligowych (łącznie ledwie 300 minut), co nie świadczy dobrze o jego pozycji w klubie. Nie będzie dla mnie zdziwieniem sytuacja, gdy „księgowy” z Emirates Stadium po analizie występów pomocnika, postanowi dać szansę jakiemuś zdolnemu juniorowi, a Izraelczykowi uściśnie dłoń na pożegnanie. Po sezonie, więc może okazać się, że jeden wpis na Twitterze był jak przysłowiowy strzał w kolano, a Yossi wróci na Stamford Bridge, gdzie zamiast oklasków, powitają go głośne gwizdy, ale raczej wcześniej klub się z nim pożegna.

Reklama

Twitter okazał się tak głośną tubą w rękach piłkarzy, że np. w Manchesterze United nieśmiertelny Sir Alex Ferguson w sposób autorytarny nałożył na niego cenzurę. Taki Wayne Rooney, czy Ryan Giggs już nie mogą sobie poćwierkać, a ich konta zostały usunięte. Ostatnio podobny model wprowadził menedżer Newcastle, Alan Pardew, który właśnie po konsultacji z SAF-em dał piłkarzom wyraźny zakaz krytykowania drużyny, czy czegokolwiek związanego z klubem na portalach społecznościowych, a wszystko przez przedsezonową aferę w drużynie Srok, która doprowadziła do dwóch nieoczekiwanych transferów.

Wszystko zapoczątkował Jose Enrique, który po nieudanych negocjacjach z klubem postanowił ostro skrytykować politykę transferową NUFC, a włodarzy klubu nazwać kłamcami. Newcastle po tej wypowiedzi bardzo szybko zakończyło z nim pertraktację na temat nowej umowy i wystawiło na listę transferową. Lewy obrońca akurat nie zachował się jak skończony dureń, bo doskonale wiedział, że chętnie ręce po niego wyciągnie Liverpool, a tam dostanie swoją wymarzoną podwyżkę. Władze Srok bardzo szybko chciały pozbyć się „śmierdzącego jaja”, więc dwa dni przed inauguracją sezonu, nie mając jeszcze zastępstwa na lewym boku defensywy, zawodnik podpisał kontrakt z klubem z miasta Beatlesów. Niestety, widocznie pośpiech związany ze sprzedażą piłkarza, był niewystarczający, bo w zespole po raz kolejny wybuchł pożar zainicjowany na Twitterze.

Podpalaczem był Joey Barton, kapitan The Toon, który w podobnym stylu skarcił władze za krótkowzroczność i bierność na rynku transferowym. W sprawie wystawienia na listę transferową, wlepienia kary pieniężnej i przesunięcia go do rezerw klub jednak nie był tak apatyczny i zareagował błyskawicznie. Barton pokazał, że ma jaja i kontynuował swój spektakl, cytując na Twitterze Georga Orwella: „W czasach powszechnego oszustwa, mówienie prawdy jest rewolucyjnym aktem”. Na koniec udzielił wypowiedzi, że nie chcę odchodzić i kocha NUFC. Osoby rządzące klubem jednak nie pałały już do niego sympatią i chciały na siłę sprzedać. Ostatecznie Barton nie miał planu B i na telefonie jego menedżera nie wyświetlał się numer ani Andre Villas-Boasa, ani Harrego Redknappa, więc zawodnik jest teraz kapitanem w drużynie beniaminka Premier League, Queen Park Rangers. Joey w swoim debiucie był jednym z lepszych piłkarzy na boisku, ostatecznie jednak QPR zremisowało bezbramkowo z… Newcastle.

To tylko ostatnie z afer początku sezonu Premier League, które znalazły swój początek na Twitterze. Kiedyś piłkarz, jeśli leżało mu coś na wątrobie, musiał szukać dziennikarzy, żeby kogoś lub coś skrytykować, z kolei teraz wystarczy usiąść przed klawiaturą i wystukać kilkanaście słów – mądrych, przemyślanych, inteligentnych, zabawnych, dowcipnych czy głupich, idiotycznych, prowokujących, żenujących – obojętnie jakie by były odzew gwarantowany.

Image and video hosting by TinyPic

W świetle ostatnich katastrofalnych pomyłek naszych sędziów na czasie wydaje się przerobione zdjęcie Howarda Webba ubranego w koszulkę Manchesteru United. Fotomontaż w styczniu udostępnił na Twitterze sfrustrowany Ryan Babel po przegranej jego Liverpoolu z MU, po podyktowaniu przez arbitra karnego wątpliwej jakości dla Czerwonych Diabłów (później gracz przepraszał za fotografię sędziego). Jeżeli na podobny pomysł wpadliby polscy piłkarze, to mieliby sporo pracy, bo takiego Roberta Małka musieliby „przebierać” bardzo często, skoro myli się średnio co dwa mecze. Po zakończeniu kariery arbiter miałby niezły album, w sam raz na starość, żeby pokazać wnukom.

MAREK GOŁÄ˜BIOWSKI

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Anglia

Dorgu bohaterem Old Trafford w Boxing Day. Skromna wygrana

Wojciech Piela
1
Dorgu bohaterem Old Trafford w Boxing Day. Skromna wygrana
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama