Piotr Leciejewski, czyli farbowany lis na eksport

redakcja

Autor:redakcja

03 listopada 2011, 17:02 • 2 min czytania

Farbowane lisy – import/eksport. Do tej pory importowaliśmy, a teraz objawił się lisek, który chciałby podążyć w innym kierunku: Piotr Leciejewski oznajmił, że chciałby zagrać w reprezentacji Norwegii. Zupełnie nie wiemy, czy jest dość dobry, tzn. czy norwescy bramkarze są aktualnie wystarczająco słabi, ale sama deklaracja sprawiła, że opadły nam ręce.
– Nie mam raczej szans na reprezentowanie Polski, ponieważ konkurencja na tej pozycji jest zbyt silna, więc jeżeli byłoby zainteresowanie moją osobą norweskiej federacji piłkarskiej NFF to dlaczego nie – powiedział Leciejewski dziennikowi Verdens Gang.

Dlaczego nie?

Piotr Leciejewski, czyli farbowany lis na eksport
Reklama

Możemy ci odpowiedzieć, dlaczego nie. Dlatego, że jesteś Polakiem. I jak jesteś zbyt słaby na reprezentację Polski, to sorry – albo trenuj, żeby być lepszym, albo przyjmij to z pokorą. Po prostu – miej honor. To, że widziałeś fiordy i że jakiś Madsen ze trzy razy trafił cię piłką, to nie znaczy, że nie urodziłeś się w Polsce, nie wychowałeś się w Polsce, że twoi rodzice nie są z Polski itd. Mówiąc krótko – nie bądź szmaciarzem. Może kojarzysz, jest taki pływak, Bartosz Kizierowski. I on właśnie dostał swego czasu ofertę od Kataru: 600 tysięcy euro za trzy lata pływania w barwach tego kraju. Wiesz, co powiedział? Zacytujemy: – To bardzo dużo pieniędzy, ale nie miałem cienia wątpliwości, czy przyjąć propozycję. Są wartości bezcenne. Dla mnie jedną z nich jest orzełek na reprezentacyjnym dresie.

Co za czasy… Leciejewski chce być Norwegiem, a Cieślewicz szykuje się do kadry Wysp Owczych. Dokąd to wszystko zmierza?

Reklama

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama