Przyjemny tekst naszego czytelnika, JJ Okochy, na temat… zachodnich inspiracji Michała Probierza. Coraz częściej okazywanych w trakcie ligowych meczów – dodajmy.
Rozgrywał partię po mistrzowsku – umiejętnie odwracał uwagę mediów od urazów, kierując ją na problem zamkniętych treningów, zaprzeczał doniesieniom o buncie piłkarzy przeciw zgrupowaniom w Gutowie poprzez rozmowy o kontrowersjach wokół derbowego meczu. Od początku zresztą wszedł na wojenną ścieżkę z Wyborczą, której redakcja składa się w głównej mierze z zagorzałych widzewiaków. W siedzibie GW, przy… al. Piłsudskiego nie usłyszysz zresztą pożegnania innego, aniżeli słynne „do Widzewa!”. Probierz doskonale o tym wiedział, dlatego też od razu wyszukał temat zastępczy odciągający uwagę od jego zawodników – GW szpieguje nasze treningi, redaktorzy nas rozpracowują, dzięki czemu ułatwione zadanie ma m.in. lokalny rywal. Proste? Proste, a w dodatku skuteczne! GW co prawda nie przestała szlochać o kryzysach w ŁKS-ie, a jeden z jej dziennikarzy i tak „podglądał” treningi, jednakże każdy wie, że nie o rozpracowywanie tu chodziło, ale o medialny szum, który odciążał samych zawodników.
(…)
Gdy Grzelczak wpadł w Kascelana, Probierz od razu wystrzelił z boksu. Już wcześniej zresztą żył meczem skacząc przy linii, ale nade wszystko ochrzaniając sędziów, ochrzaniając w sposób na tyle sugestywny, że ci mimowolnie brali pod uwagę jego podpowiedzi. Irytował, denerwował, wkurwiał – wszystko jednak robił na tyle naturalnie, że żaden z sędziów nie odważył się zwrócić mu uwagi. Potem pokerowe wpuszczenie Smolińskiego (gdzie ten konflikt starych graczy z trenerem?!), gol i… dalszy ciąg walki poza boiskowej. Tym razem gest specjalnie dla Cacków, kwintowe „ucho od śledzia” skierowane w stronę loży Widzewa. Zabolało? Miało boleć.
Aby przeczytać całość, kliknij TUTAJ.
Jeśli chcecie opublikować swój tekst w dziale „Blogi kibiców”, wyślijcie go mailem na [email protected].