Niemiecki zespół na polskich fundamentach zbudowany

redakcja

Autor:redakcja

01 listopada 2011, 10:47 • 5 min czytania

Dla przeciętnego polskiego entuzjasty piłki kopanej (z całym szacunkiem dla niego) związek pomiędzy drużyną, której – jak głoszą legendy – oddanie kibicował Adolf Hitler, a zawodnikami z naszego kraju musi być niewielki. Rzeczywiście, „Królewsko-Niebieska” kompania pomiędzy Odrą, a Bugiem najczęściej kojarzona jest z parą świetnych ongiś stoperów – Tomaszem Hajto oraz jego imiennikiem – Wałdochem. Drugie w kolejności na myśl przychodzą wydarzenia sprzed dziewięciu lat, kiedy Wisła ogrywała niemieckiego potentata 4:1. I to na jego stadionie! Jak się jednak okazuje biało-czerwony korzeń ulokowany jest niezwykle głęboko w historii jednego z największych zespołów istniejących za naszą granicą. W historii FC Schalke 04.
Stosunki na linii polsko-niemieckiej w początkach lat 30. XX wieku – mówiąc łagodnie – nie należały do najprzyjemniejszych. Tym większe było oburzenie tamtejszych władz związkowych, kiedy to „Polackenverein” (niem. – klub Polaczków) z łatwością kolekcjonował kolejne trofea na krajowym podwórku (w latach 1934-1942 aż sześć tytułów mistrzowskich). Po raz pierwszy mistrzowską paterę kibice ze stosunkowo niewielkiego Gelsenkirchen świętować mogli w 1934 roku. Spotkanie finałowe odbyło się 24 czerwca na Stadionie Pocztowym w Berlinie. Rywalem Schalke była drużyna 1. FC Nürnberg, która ulegając w tym spotkaniu 1:2 symbolicznie przekazała pałeczkę pierwszeństwa w ligowej stawce na najbliższe kilka lat. Choć „Der Club” prowadził jeszcze na 300 sekund przed ostatnim gwizdkiem sędziego 1:0, bramki Ernsta Kuzorry oraz Fritza Szepana zapewniły ostateczny triumf ekipie z Zagłębia Ruhry. I w tym miejscu zatrzymajmy się na chwilę.

Niemiecki zespół na polskich fundamentach zbudowany
Reklama

Kuzorra oraz Szepan. Choć mieszkający na zachodzie Niemiec kibice niemal z pamięci potrafią wyrecytować biografie obu panów , to w Polsce nie cieszą się popularnością. Obaj mężczyźni zapisali się złotym zgłoskami na kartach historii górniczego klubu, wzmiankę o nich znajdziemy nawet w oficjalnym hymnie klubowym. Niezapomniany, wręcz legendarny duet napastników, który był koszmarem niejednego golkipera tamtych czasów, pochodził właśnie z Polski, a konkretniej z okolic mazurskich jezior. Dodatkowo łączyły ich więzi rodzinne, pierwszy z nich był szwagrem Szepana, 342-krotnego reprezentanta S04. Oprócz ogromnej ilość występów dla „Królewsko-Niebieskiego” klubu był on również kapitanem oraz genialnym egzekutorem niemieckiej reprezentacji. 17 dni przez pamiętnym finałem w stolicy z narodową ekipą wywalczył trzecie miejsce na mundialu we Włoszech.

Reklama

trafienie Ernsta Kuzorry w finale ligowym z 1934 roku

Zdobycie mistrzowskiej patery przez zespół z Zagłębia Ruhry wywołało na terenach polskich oraz niemieckich ogromne oburzenie. Ł»urnaliści zdrowo głowili się nad tym, komu przypisać to zwycięstwo. „Przegląd Sportowy” z 30 czerwca 1934 roku ogłosił światu radosną wieść: „Mistrzostwo Niemiec w rękach Polaków! Tryumf piłkarzy Schalke 04, drużyny naszych polskich rodaków!”. Choć berliński korespondent Glinner poświęcił wspaniałemu stylowi, w jakim drużyna ograła faworytów, kilka soczystych akapitów, to jednak DFB miało szczerze w dupie poczynania tej drużyny. Pierwszym aktem dyskryminacji była kara, którą oficjalny związek piłki nożnej nałożył na klub. Włodarze Schalke wypłacali za każdy mecz oraz trening gratyfikację w wysokości 10 marek, co było niezgodne z ówczesnymi regułami (maksymalna kwota, którą można było nagrodzić zawodnika wynosiła połowę tej sumy). Deutscher Fußball-Bund doprowadził również do zawieszenie obu gwiazdorów w prawach zawodnika w kontekście występów w reprezentacji. Jak się po niedługim czasie okazało kara została zdjęta, co przede wszystkim pomogło reprezentacji narodowej osiągać sukcesy, a także zahamowało dość szybko postępujący akt powstawania futbolowej ksenofobii.

Image and video hosting by TinyPic

„Kicker” z 7 sierpnia 1934 roku, który na pierwszej stronie głosił: „Schluß mit polnischen Gerüchten. Die Abstammung der Spieler des FC Schalke 04“ („Koniec z polskimi plotkami. Pochodzenie graczy FC Schalke 04“) zamieścił oficjalne oświadczenie klubu z 14 lipca 1934 roku. Dowódcy „Królewsko-Niebieskiego” okrętu zamieścili w nim wyjaśnienie, wg którego polscy marynarze napędzający niemiecki futbol nie są emigrantami ze wschodu, bowiem urodzili się głównie na terenach położonych za naszą zachodnią granicą. Swoje oświadczenie podparte było argumentami w postaci przytoczonych miejsc oraz dat urodzenia trzynastu podstawowych ogniw drużyny oraz ich rodziców. Większość graczy urodziła się w Gelsenkirchen – 9. Pozostali czterej na świat przyszli w Münster, Wattenscheid, Gladbeck i Dortmundzie. Wszystkie te miejscowości leżą w Westfalii. Jednakże w tym regionie byli urodzeni rodzice tylko trzech piłkarzy Schalke. Rodzice pozostałych 10 pochodzili ze wschodu, z terenów należących dzisiaj do Polski, w większości z obszaru Warmii i Mazur. I tak, rodzice Ferdinanda Zajonza swoje korzenie mieli w powiecie raciborskim, Adolfa Urbana w powiecie olsztyńskim, rodzice Otto Tibulskiego pochodzili z powiatu lidzbarskiego, Emila Rothardta (właściwe nazwisko Czerwinski) z powiatu ełckiego, Ernsta Kuzorry z powiatu ostródzkiego, Ernsta Kalwitzkiego z powiatu ostródzkiego i nidzickiego, Fritza Szepana i Waltera Badorcka z obecnego powiatu szczycieńskiego et cetera, et cetera… Kierownictwo „Die Königsblauen” zdementowało również pogłoski, które na szkodę DFB głosiły, iż zniesienie kary spowodowane było tylko i wyłącznie złymi wynikami osiąganymi przez narodowy team (powracający Szepan i Kuzorra odmienić mieli grę tego teamu – i tak też się w rzeczywistości stało). Z badań, które przeprowadził wybitny profesor – Siegfried Gehrmann z Essen – wynika, iż aż 32 (sic!) zawodników, którzy reprezentowali barwy Schalke w latach 1920-1940, ba!, byli podstawowymi zawodnikami, miało polsko brzmiące nazwiska, a ich korzenie sięgały terenów mazurskich. Jako poparcie tych faktów, prof. Gehrmann przypomina o tym, że większość rodziców gwiazd z Zagłębia Ruhry w języku niemieckim potrafiła wybełkotać tylko podstawowe zwroty, a i te niekiedy sprawiały im trudność. Warto dodać na zakończenie, że polscy zawodnicy cenieni byli na zachodzie nie tylko ze względu na swoje ogromne umiejętności czysto piłkarskie. Uchodzili za stu procentowych stachanowców, potrafili trenować o wiele dłużej od swoich niemieckich rówieśników oraz – jak w tamtym czasie zilustrowały wyniki sportowe – mieli ogromny wpływ na drużyny, których barwy reprezentowali.

Swoją polskość klub z Gelsenkirchen odzwierciedlał również na początku XXI wieku. Nowo powstały wtedy stadion, który do niedawna jeszcze nazywał się Arena Auf Schalke zawierał oczywisty błąd językowy. Nazwa prawidłowo brzmieć mogłaby np. „Arena der Schalke”, jednak Polacy w swoim języku używają zwrotu: „Idziemy na mecz”, a co za tym idzie „Idziemy na Schalke”. Polska narośl w nazwie stadionu miała być swego rodzaju ukłonem w stronę pięknej historii. Historii, która choć dla niemieckich fanatyków niewygodna, to jednak w pełni prawdziwa. Okazuje się, że nawet tak wielki klub, jakim w dzisiejszych czasach – przynajmniej na arenie ligowej – jest Schalke, może wiele zawdzięczać biało-czerwonym!

MARCIN BORZĘCKI
Schalke04.pl

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Anglia

Dorgu bohaterem Old Trafford w Boxing Day. Skromna wygrana

Wojciech Piela
1
Dorgu bohaterem Old Trafford w Boxing Day. Skromna wygrana
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama