Kulisy ich transferów do FC Hollywood oraz wymagania wobec nich były zgoła inne. Jednak żadnemu nie udało się przełamać klątwy legendarnego Aliego Daeiego i na dobre zaistnieć w Monachium. Historia dwóch prawdopodobnie największych klap transferowych Bayernu w ostatnich latach.

Jako pierwszy sił w Bayernie Magatha próbował Vahid Hashemian. Zawodnik ten całkiem długo oswajał się z niemiecką piłką. Nie potrafił przebić się w Hamburgu, więc bez żalu oddano go poziom niżej, do Bochum. Tam Irańczyk znalazł swoje miejsce na ziemi. Na początku był raczej pomocnikiem przebojowego Thomasa Christiansena, ale kilka bramek udało mu się strzelić. Tak samo jak w najwyższej klasie rozgrywkowej sezon później. Znany był przede wszystkim z doskonałej grze w powietrzu, stąd przydomek „Helikopter.”
Kiedy latem 2003 r. król strzelców poprzedniego sezonu, Christiansen, zamienił Bochum na Hannover, to właśnie głównie na „Helikopterze” spoczął ciężar zdobywania goli. Z tego zadania Hashemian wywiązał się znakomicie. Do niezbyt szerokiego repertuaru zagrań Irańczyk dołożył też strzał nożycami. Bramki, na które z podziwem patrzeć mógłby nawet Crisitano Ronaldo, były ozdobą niejednego meczu rewelacji Bundesligi. Dzielnie wspomagany w ataku przez Duńczyka Madsena, a także zastęp Polaków w linii pomocy, Irańczyk doprowadził Bochum do dopiero drugiego występu w europejskich pucharach w historii klubu. Sam jednak gry w Europie w barwach Bochum nie doczekał, gdyż po tak udanym sezonie, do jego agenta zgłosił się wielki Bayern. A że praktycznie wszyscy w Niemczech wiedzą, że klubowi z Monachium się nie odmawia, w kolejnych rozgrywkach Hashemian przywdziewał już czerwony trykot Dumy Bawarii.
Jego transfer był jedną z największych pomyłek w historii klubu. W przedsezonowych sparingach prezentował się nawet nieźle, jednak w Monachium nie było po prostu dla niego miejsca. Pewniakami do gry byli Makaay i Pizarro, w odwodzie Magath miał młodych południowców Santa Cruza i Guerrero, a także weterana Zicklera. To po prostu nie mogło się udać. Helikopter na Stadionie Olimpijskiem nie polatał. Wystąpił w zaledwie 15 spotkaniach, zaliczając głównie ogony. Swojego jedynego gola wbił Freiburgowi w Pucharze Niemiec, ustalając wynik meczu na 7-0.
Mimo że miejsca w Bayernie nie zagrzał, Hashemian Monachium z pewnością będzie mile wspominać. W ciągu roku wygrał Mistrzostwo Niemiec, krajowy puchar oraz Puchar Ligi. Nieźle jak na kogoś, kto nawet praktycznie nie ruszał się z ławki rezerwowych. Dodatkowo było mu dane debiutować w Lidze Mistrzów. Po sezonie bez żalu został oddany do Hannoveru. Jak się niedługo później okazało, transfer Hashemiana był zaledwie przystawką przed prawdziwym daniem głównym, które miało być okazałym, wielopiętrowym tortem weselnym, a okazało się największym zakalcem w trenerskiej karierze Felixa Magatha.
W październiku 2004 r. Iran podejmował reprezentację Niemiec. I chociaż na boisku Czarne Orły nie pozostawiły Persom żadnych złudzeń i wygrały 2-0, to po meczu zdecydowanie najwięcej mówiło się o nim. Ali Karimi. „Maradona Azji,” „Czarodziej z Teheranu.” To był jego mecz. Przez 90 minut wkręcał rywali w ziemię, ośmieszał, robił rzeczy niesłychane, zupełnie jak na czarodzieja przystało. Okazało się, że Karimi potrafi czarować nie tylko przeciwko pastuchom kóz spod Dubaju, ale również Ballackowi i spółce. Zresztą dwa lata wcześniej o jego umiejętnościach przekonać się mogli zawodnicy Romy:
W Niemczech wybuchło szaleństwo. Kwestią czasu stał się fakt przeprowadzki Irańczyka do Bundesligi, zastanawiano się jedynie, komu uda się namówić Karimiego na grę w jego zespole. Zaskoczenia jednak nie było. Magath, który przybył do Bayernu zaledwie rok wcześniej i miał już jedną nieudaną przygodę z zawodnikiem z państwa Persów na swoim koncie, postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Mimo negatywnych opinii skautów, z kolejnego zgrupowania w umiłowanym przez Quelixa Dubaju, na pokładzie samolotu powrotnego oprócz pospolitych błyskotek znalazła się też inna pamiątka z emiratów- Ali Karimi. „Maradona Azji” zawitał do Monachium, gdzie na nowiutkiej Allianz Arenie miał olśniewać tłumy. Zawodnik miał również za zadanie odmienić grę Bayernu w Lidze Mistrzów, gdzie rok wcześniej Duma Bawarii wcale nie przyniosła chluby w ćwierćfinałowej konfrontacji z Chelsea Jose Mourinho.
„Czarodziej z Teheranu” nie poczarował długo w Monachium, choć początek miał nader udany. W swoim debiucie w pierwszej jedenastce zaliczył gola oraz cudowną asystę przy golu Makaaya i w znacznym stopniu przyczynił się do demolki popularnych Aspirynek w Leverkusen. I to by było w zasadzie na tyle odnośnie popisów magicznych Irańczyka w Bayernie. Trochę mało jak na kogoś, kto nie tylko ligę niemiecką, ale też i europejskie puchary miał wywrócić do góry nogami. Oprócz pojedynczych zagrań Karimi nie wyróżnił się zupełnie niczym. Zamiast zapowiadanej wielkiej bomby, kibice byli raczej świadkami spektakularnego niewypału. Odnotować można jedynie nietuzinkowego gola dającego zwycięstwo w Dortmundzie, premierowe trafienie w Lidze Mistrzów oraz bramkę w swoim ostatnim występie w barwach Bayernu, które było jednocześnie pożegnalnym spotkaniem Mehmeta Scholla, ulubieńca bawarskiej publiczności. I choć Niemiec był dla sympatyków zaledwie „Schollim,” w czerwonym trykocie urzekał zdecydowanie częściej niż długowłosy kuglarz znad Zatoki Perskiej.
Magath sparzył się na Karimim raz jeszcze. W ramach aktu desperacji, trener sprowadził Irańczyka w ostatnim dniu styczniowego okienka transferowego do Gelsenkirchen. Jedynym występem Karimiego w barwach Königsblauen był sama końcówka rewanżowego meczu Ligi Mistrzów z Interem. Quaelixa już wtedy w Schalke nie było.
Podobnie jak sam Magath, „Maradona Azji” o swoim wstydliwym epizodzie na Veltins Arena wolałby nie pamiętać. Niedawno powrócił do tego, co potrafi robić najlepiej. Jako kapitan zespołu Persepolis tydzień w tydzień sieje popłoch wśród amatorów na pastwiskach w Iranie. Zresztą z Helikopterem u boku. Wreszcie mają okazję grać razem w klubie, bo w Monachium się tylko minęli.
MARCIN OLTON
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]


