Polaka chce wielka Barca. Ta wiadomość obiegła środowisko piłkarskie nie tylko w Polsce, ale i we Włoszech jak i Hiszpanii. Ile w tym prawdy, a ile zagrywek jego menago, dowiemy się z czasem. O Bartosza Salamona bo o nim właśnie mowa, wcześniej podobno pytały: Real Madryt, West Ham, Chelsea, Napoli, Palermo, a obecnie do gry wkroczyły już nawet AC Milan i Inter Mediolan.
Część z was pewnie uśmiecha się teraz dyskretnie pod nosem, inni bez ogródek parsknęli śmiechem, a reszta najzwyczajniej puka się po czole. Bo jak to możliwe, że w państwie, gdzie system szkolenia młodzieży jest delikatnie ujmując kulejący, gdzie sam guru młodzieżówki Michał Globisz nazywa ostatnie pokolenia straconym, twierdząc iż przed 2020 nie doczekamy się zawodników, którzy prosto kopną piłkę dla naszego kraju, wychował się taki talent?
„Sali”, jak nazywany jest w swoim gronie, od 13 roku życia piłkarsko wychowywał się w Murowanej Goślinie, skąd szybko trafił na szczebel wojewódzki. Jeden z piłkarzy obecnej trzeciej ligi, który spotkał go na Obozie Kadry Wielkopolskiej, wspomina go tak – Zwykły chłopak, który miał dużo lepsze warunki fizyczne od pozostałych, wzrost ale i nie tylko, już wtedy jako środkowy defensywny pomocnik strzelał bramki z 30 metrów atomowym uderzeniem, wygrywał każdą piłkę w środku pola, dobrze się zastawiał, technika taka sobie ale chłop mega skuteczny, zero błędów, to co mu na myśl przyszło zawsze mu wyszło, skromny człowiek…
Szybko trafił do juniorów Lecha Poznań, w 2006 grał już w drugiej drużynie „Kolejorza”, gdzie był wyróżniającą się postacią i od przyszłego roku miał być włączony do pierwszego zespołu.
Nigdy jednak do tego nie doszło, gdyż wraz z młodzieżową reprezentacją Polski u-16, wyjechał do Portugalii na turniej, gdzie w meczu przeciwko gospodarzom wpadł w oko skautom Juventusu i Brescii. Większą determinację wykazali ci drudzy i Bartosz nie wahał się z wyjazdem nawet przez moment.
Włosi szybko poznali się na potencjale, który w nim drzemie porównując jego grę do słynnego brazylijskiego pomocnika Socratesa. Wiedzieli, że w ich szkółce, która ma reputację jednej z lepszych w Europie i ma na swoim koncie wychowanie takich świetnych rozgrywających jak Andrea Pirlo czy Marka Hamsika, młody chłopak będzie się dobrze rozwijał i wkrótce przyniesie podobne zyski jak wspomniany wcześniej Hamsik (kupiony za 60 tys, sprzedany za 5,5 mln do Napoli, obecnie wyceniany na 40 mln Euro). – Faktycznie, mówią o mnie jako o następcy Hamsika. Co ciekawe, mieszkam w tym samym pokoju, który Hamsik zajmował wcześniej w Brescii. Może to dobra wróżba? – zastanawiał się Salamon.
Zaledwie dwa dni po swoich 17-tych urodzinach Bartosz zadebiutował w Brescii, która walczyła o powrót do Serii A i zagrał pełne 90 minut. Na debiut zareagował… nietypowo. Prasa oceniła go pochlebnie, chwaliła jego elegancję i zaskakującą pewność siebie, błędy tłumaczyła wiekiem. Obok cytowała narzekania Polaka, że za rzadko dopadał piłki, źle oceniał sytuację, był mało aktywny. – Wygraliśmy 4:0, chwalili mnie, ale nie czułem się dobrze. Przyzwyczaiłem się, że należę do najlepszych na boisku. Tak było w Lechu, Primaverze (odpowiednik młodej ekstraklasy) i reprezentacji.
Człowiek który na swoim koncie miał już odkrycie takich „pereł” jak Lassana Diarra, czyli sam Mantovani zachwycał się debiutantem. – W tej rundzie powinien mieć już pewne miejsce w pierwszym składzie. Chłopak z rocznika 1991! Wyobrażacie sobie? – pytał retorycznie Mantovani. Niespotykanie dojrzała gra Salamona nie przeszła obok notesów skautów największych klubów.- Co do Realu, to potwierdzam, był taki temat – mówi Polak. – Dostałem kilka telefonów od menedżerów namawiających mnie na transfer do Madrytu. Jeśli chodzi o Chelsea, to słyszałem o tym, ale do mnie nikt się nie zwrócił. A West Ham? Byłem tam sześć dni, usłyszałem, że stylem gry przypominam Michaela Carricka z Manchesteru United – dodaje. Do transferu jednak nie doszło, bo już wtedy Brescia wyceniała go na 10 milionów euro! Nawet dla West Ham, który w tym okresie borykał się z finansami, ta cena była zbyt wysoka.
Wydawało się że najbliżej mu właśnie do włoskiego Napoli, do którego polecał go Gianluca Nani, były dyrektor sportowy Brescii. To on dla tego klubu odkrył Marka HamŁ¡Ãka i ściągnął, go w wieku 17 lat ze Slovana Bratysława. – Polak to wielki talent, który ma dużą przyszłość przed sobą. To jeden z największych talentów we Europie Wschodniej. On wraz z Omarem El Kaddourim i HamŁ¡Ãkiem stworzyliby gwiazdorską linie pomocy Napoli – nie ukrywał Nani. – Wzajemnie świetnie by się uzupełniali. Salamon znakomicie czyta grę, potrafi przewidzieć zachowanie innych graczy. Wie, gdzie trafi piłka, zanim zostanie podana – dodawał.. To nie pierwsze takie słowa o „Perle Serii B”. Luigi Corioni, prezydent Brescii, porównał go do słynnego Dungi, twierdząc, że mając obydwu do wyboru, postawiłby na Polaka. Z kolei włoska prasa powołując się na pochwały ze strony Zdenka Zemana, nazwała Salamona nowym Yaya Toure.
Pracę z Zemanem z jednym z bardziej uznanych szkoleniowców, który nie boi się stawiać na młodych, „Sali” rozpoczął przebywając na wypożyczeniu w 3-ligowej Foggii.- Serie C to przetarcie, jak tam uda się zagrać sezon, to już nikt we Włoszech nie traktuje cię jak młokosa. Kiedy prezydent klubu usłyszał o wypożyczeniu, w ogóle nie chciał się zgodzić. Po sezonie wracam do Brescii, z którą zresztą przedłużyłem kontrakt o cztery lata – zaznaczał Salamon.
Trzeba podkreślić, że w tym czasie Hubert Małowiejski poproszony przez Franciszka Smudę o zwrócenie uwagi i polecenie jakiegoś piłkarza z kadr młodzieżowych, wybrał właśnie Bartka, który zaimponował asystentowi selekcjonera w wygranym meczu z Włochami (U-20). W ten sposób „Sali” poleciał z dorosłą kadrą do Ameryki, na mecze z USA i Ekwadorem. Co ciekawe wiele osób drwiło z tego powołania, a Jan Tomaszewski w swoim stylu uznał to za skurwysyństwo, i zniewagę. – To, że Smuda powołał sobie tego dziewiętnastolatka, to po prostu profanacja koszulki z orłem w godle – grzmiał. Sam powołany odniósł się do tego bardzo rozważnie. – Wiem, że nie zasługuję na kadrę seniorów, mam 19 lat i dopiero wchodzę w dorosłą piłkę, ale nie mam nic do stracenia. Jeszcze się uczę. Wiem, jakie mam braki. Jak na piłkarza jestem bardzo duży. I nie zawsze potrafię to wykorzystywać. Z drugiej strony – przy moim wzroście, 193 cm, jestem całkiem niezły technicznie. Tak mówią. Potrafię grać piłką. Mój wzór to Xabi Alonso. Chciałbym być taki jak on. Odebrać piłkę rywalowi i szybko rzucić ją do napastnika, precyzyjnie na kilkadziesiąt metrów. Albo strzelić. Rozmarzyłem się…
Obecnie „Sali” wrócił z wypożyczenia, i ponownie występuje w pierwszym składzie Brescii. Gra regularnie, strzela gole, zalicza asysty. Czy to możliwe ze sam Pep Guardiola go obserwował i zachwycił się jego grą? Możliwe, zwłaszcza że sam spędził tam trochę czasu i bardzo prawdopodobne że usłyszał sporo dobrego od swoich włoskich kolegów. Pozostaje tylko pytanie, czy skorzysta z tych rad, czy przejdzie obok nich obojętnie…
BARTOSZ RODEWALD
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]
