Coraz trudniej ostatnio o niespodzianki w krajowym pucharze. Niestety, dziś nie sprawił jej też Górnik. No, bo niby co w tym sensacyjnego, że drużyna Ekstraklasy przebyła samolotem 600 kilometrów, żeby odpaść w spotkaniu z trzecioligowcem? Nic – w końcu to drużyna „Ekstraklasy”.
Takie ostatnio najczęściej charakteryzuje brak umiejętności wyciągania wniosków i nauki na błędach innych. Górnik, pięknie wkomponował się w ten obraz i zlekceważył wszelkie przesłanki, które mówiły jasno: NIE LEKCEWAŁ»YĆ ICH. Na przestrogę, wrzucaliśmy nawet to:
Nie, nie – to nie Borussia Dortmund tak jechała z Koroną. To właśnie piłkarze z Wejherowa, którzy uczynili ze swojego stadionu prawdziwą twierdzę. Nie zdobyła jej Olimpia Grudziądz, Zawisza, Sandecja, a i kielczanie – jak widać – nie podołali. Dostał więc i Górnik.
Myśleliście, że gracze Adama Nawałki wykażą się ambicją i zaangażowaniem? A do tego dorzucą jeszcze umiejętności, by rozjechać teoretycznie słabiutkiego rywala? No to się przeliczyliście.
Na szczęście, puchar tysiąca drużyn jeszcze się nie kończy. Teraz ze szczególną nadzieją czekamy na starcie Limanovii z Wisłą. A zabrzanom życzymy szczęśliwego powrotu do domów. Nie martwcie się chłopaki! Wygracie kilka meczów w Ekstraklasie i udowodnicie, że to był „wypadek przy pracy”. Gryf tymczasem zagra w ćwierćfinale. A wcześniej jeszcze w lidze. W TRZECIEJ LIDZE. Z imiennikiem z Tczewa, Orkanem Rumia albo Kaszubią Kościerzyna…