Piękny Robert zaczął chyba łapać kontakt z rzeczywistością. Więc możliwości są dwie – albo skończył mu się towar (to raczej mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że niedawno był w Holandii przy okazji meczu z Twente), albo ktoś postanowił go na tę ziemię z powrotem sprowadzić. Jeśli mielibyśmy obstawiać – kto to był – to postawilibyśmy na jakichś włodarzy Wisły, którzy po weekendzie przetrzeźwieli i wreszcie przejrzeli na oczy.
Reakcja mogła być tylko jedna: – Co on tam, kurwa, znowu nagadał? Niech to wszystko zaraz odwoła!
No i Holender musiał się przyznać do błędu. Na oficjalnej stronie krakowskiego klubu, można przeczytać jego wypowiedź: – W czasie konferencji prasowej po meczu z Jagiellonią popełniłem błąd, mówiąc, że nie było faulu przy pierwszym golu dla nas. Widziałem tę sytuację szybko, przechodząc przez pokój. Potem obejrzałem tego gola na spokojnie i mogę powiedzieć, że oczywiście był tam faul Kew.
A już myśleliśmy, że facet całkowicie odleciał i wcale nie zamierza do nas wracać. A tu proszę – o wiele trzeźwiejsze spojrzenie na świat. Ale z tym przechodzeniem przez pokój to chyba też bajeczka, co?