Takiego bajkopisarza jeszcze w Polsce nie było. Piękny Robert przyszedł na konferencję prasową po meczu z Jagiellonią i oświadczył, że nie rozumie protestów piłkarzy z Białegostoku, ponieważ obejrzał powtórki i przy golu na 1:1 „nikt nikogo nie dotknął” i piłka „po prostu wpadła”. To już chyba całkiem jasne, że mamy do czynienia z pajacem, a nie facetem, którego słowa można traktować poważnie. Nie oburzajcie się – jak ktoś pajacuje, to jest pajacem. Jak ktoś obejrzał powtórki i mówi, że „nikt nikogo nie dotknął” i do kamery śmieje się z protestów, to jest śmiesznym człowieczkiem. No i kłamcą.
Miałby Maaskant troszeczkę klasy i na chwilę po prostu przestał się szczerzyć do dziennikarzy. Po prostu by się zamknął, zamiast uprawiać notorycznie tę słowną masturbację. Mądry człowiek wie, kiedy trzeba wszystkich przeprosić, powiedzieć kilka banalnych regułek i pójść do domu.
Krakowski narcyz albo nie ma klasy, albo niedowidzi – podobnie jak sędziowie. Pamiętacie pewnie: dopiero co oświadczył, że jak Wisła będzie grała taką kiszkę jak na Legii (chociaż słowa kiszka oczywiście nie użył, bo miał problemy z uczciwą oceną spotkania i wmawiał ludziom, że Wisła grała dobrze), to wygra wszystkie mecze w październiku. Teraz musimy napisać jedno – jeśli sędziowie będą jej pomagali tak jak dzisiaj, to faktycznie to zrobi.
Brakowało tylko, żeby Lyczmański z asystentami wykonali przy linii bocznej „kołyskę” dla narodzonego niedawno Maasa Kazia Flynna Maaskanta. A sam Maas Kazio Flynn będzie miał szczęśliwe dzieciństwo – tata to mistrz w opowiadaniu bajek.
Z drugiej strony, obawiamy się dzieciaku, że opowiadać będzie tatuś głównie o sobie, a jego ulubiona książka wygląda tak:
