Duszan Radolsky: – Nieciecza to nie jakiś wiejski, amatorski klub

redakcja

Autor:redakcja

27 sierpnia 2011, 22:25 • 6 min czytania

– To, że klub mamy w małej wiosce niczego nie przesądza. To, że mieszkańców w tej wiosce jest 700, również. W Grodzisku Wielkopolskim mieszka 15 tysięcy ludzi i co w związku z tym? Groclin grał nie tylko z Legią czy Wisłą, ale też z Herthą czy Manchesterem City. W takich warunkach też można coś osiągnąć – mówi w rozmowie z Weszło Duszan Radolsky, trener Niecieczy, lidera pierwszej ligi.

Jak dzwoniłem wcześniej, to powiedział pan, że utknął w korku. Ale ten korek to chyba nie w Niecieczy?

Nie, nie (śmiech). W Tarnowie.

I tam pan zamieszkał?

Tak. Otrzymałem możliwość wyboru, gdzie chcę zamieszkać. Wolałem miasto, ale i tak codziennie dojeżdżam do klubu.

Trenował pan kiedyś tak mały klub, jak Termalica?

No, kiedyś na pewno… Pamiętam, że jak zaczynałem pracę w trenerce, to prowadziłem drużyny w czwartej czy piątej lidze. Wyglądało to dość podobnie.

Taki wehikuł czasu. W Niecieczy jest w ogóle inny, piłkarski świat.

Ja różnicy nie widzę. Przecież gramy tutaj na normalnym, poważnym poziomie z profesjonalnymi piłkarzami. Najważniejsze, że klub podszedł do wszystkiego całkowicie serio, stworzył naprawdę dobre warunki, spełnił wszelkie kryteria PZPN, aby licencję otrzymać.

Pan zawsze podkreślał, że lubi pracować pod presją, w prawdziwej, piłkarskiej atmosferze.

To, że klub mamy w małej wiosce, niczego nie przesądza. To, że mieszkańców w tej wiosce jest 700, również. W Grodzisku Wielkopolskim mieszka 15 tysięcy ludzi i co w związku z tym? Groclin grał nie tylko z Legią czy Wisłą, ale też z Herthą czy Manchesterem City. W takich warunkach też można coś osiągnąć.

Na wasz ostatni mecz u siebie, przeciwko Arce Gdynia, przyszło 2500 widzów. W samej Niecieczy jest około 800 mieszkańców. Nie zastanawia się pan czasem, skąd ci wszyscy ludzie się wzięli?

Na Wisłę chodzą nie tylko mieszkańcy Krakowa, to i na Termalikę mogą przyjeżdżać ludzie spoza Niecieczy. Klub ma fanów również w pobliskich wioskach, wzbudza spore zainteresowanie.

Gra na takiej prowincji ma też pewnie swoje plusy. Mieszkańcy pewnie donoszą, kto skoczył po wódkę do monopolowego albo kto chwiejnym krokiem wrócił w środku nocy. Nic się nie ukryje.

Nieprawda. Nikt nie donosi. To nie jest jakiś wiejski, amatorski klub. To pierwsza liga! Gdyby coś z nami było nie tak, to byśmy nie dostali licencji, wyrzuciliby nas ze struktur PZPN. Ale tak, jest wszystko w porządku. A to, że piłkarze mieliby skakać w nocy po alkohol, mnie nie rusza. Ja jestem pewien, że oni przede mną niczego nie ukrywają, że nie chowają się po kątach.

Można porównać pracę w Termalice z Groclinem?

Tak. Komfort pracy jest bardzo wysoki. Czegokolwiek sobie zażyczę, to za chwilę mam. Wystarczy kiwnąć palcem. Chcę dla drużyny odnowę biologiczną, to jest. Zgrupowanie? Proszę bardzo. Wyjazd na mecz dzień wcześniej? Ależ nie ma problemu. I tak w kółko. Naprawdę warunki do pracy są tutaj świetne. Myślę, że niejeden klub z pierwszej ligi nam zazdrości. Albo i nawet z ekstraklasy. Aha, i powstaje tu jeszcze jedno boisko treningowe.

Skusił się pan na małą Niecieczę, na zapleczu polskiej ekstraklasy. Na Słowacji Radolsy’ego już nie cenią?

Nie o to chodzi. To kwestia ofert. Zgłosili się do mnie poważni ludzie, bardzo ambitni. Wiem, że Krzysztof Witkowski, właściciel klubu, to prawdziwy biznesmen, człowiek interesów. Zaimponował mi. Ma też swoją, podobną do mojej, wizję futbolu.

Lepszych ofert pan nie miał?

Miałem. Mogłem przejąć Arkę Gdynia, gdy była jeszcze w ekstraklasie. Była też propozycja ze słowackiego Rużomberoku. Jak zgłosili się ludzie z Niecieczy, to przypadli mi do gustu. Stwierdziłem, że muszę spróbować. Poza tym, niech pan się tak nie boi o moją karierę.

Powiedzmy sobie wprost – do Niecieczy przyszedł pan dla kasy.

Nieprawda. Kwestia pensji niech zostanie pomiędzy mną a prezesami. Zapewniam jednak, że nie chodziło mi o pieniądze, ale poważne plany. Wszyscy w klubie mamy ambitne cele, chcemy je realizować. A tak w ogóle, to w Polsce bardzo mi się podoba. Zresztą, pierwsza liga to wcale nie jest drugi koniec świata. Patrzę na nazwiska trenerów, a w Sandecji Kuras, długo był w ekstraklasie. To samo Płatek w Warcie. A to tylko przykłady.

Wszyscy są jednak zgodni – dla pana jest to zawodowa degradacja.

Może i wszyscy, ale na pewno nie ja! Kiedyś pisaliście już, wy – dziennikarze, że Radolsky jest do bani, że się nie nadaje do ekstraklasy. Zaraz potem stwierdziliście, że jednak się nadaje. Ale to moja sprawa, nie chcę już tego roztrząsać.

Cały czas pan mówi o wysokich ambicjach w Termalice. Proszę rozwinąć.

Mam w Niecieczy zbudować dobry klub. Ale powoli. Krok po kroku. Najważniejsze, żeby iść do przodu. W poprzednim sezonie Nieciecza utrzymała się w lidze, teraz chce zająć – tak w przybliżeniu – piąte miejsce i za rok spróbować awansować. Nie zapominajmy jednak, że jeszcze niedawno był to amatorski klub, budowano go bardzo szybko. W ciągu kilku lat udało się przedostać od klasy A do pierwszej ligi. To duży sukces, ale to nie koniec. Chcemy osiągnąć znacznie więcej, mieć też lepszy i większy stadion.

Pewnie właścicielowi marzy się, żeby Termalica była drugim Groclinem.

Rzeczywiście, tego typu sformułowania w naszych rozmowach padły. Ale spokojnie, nikt się nie spieszy.

O awansie mówiono jako dalszej przyszłości, ale niezwykle udany początek rozgrywek rozbudził apetyty.

Zapewniam, że nikt z nas z tego powodu nie odleciał. Nikt nie chodzi z głową w chmurach. Wszyscy pamiętamy, że to dopiero początek ligi, wiele może się jeszcze wydarzyć.

Osiem lat temu, gdy przyjeżdżał pan do Grodziska Wielkopolskiego, uczył wszystkich w klubie profesjonalizmu. Ł»e od teraz spóźnienia nie będą w ogóle tolerowane, co piłkarzom jeść wolno, a czego nie i tak dalej. W Niecieczy jest podobnie?

Myślę, że tak. Stworzyłem dla zespołu specjalny, wewnętrzny regulamin. Pokazałem im, jak należy funkcjonować w pełni profesjonalnie. Dyskutowałem o tym z radą drużyny, przystali na moje sugestie. Jak dotąd nikt regulaminu nie złamał.

Bardzo surowe kary pan przewiduje?

No, małe te kary to nie są. Jak ktoś przeskrobie, to będzie miał przerąbane.

Termalica to pana czwarty klub w Polsce, co jakiś czas wymienia się pana nazwisko w kontekście różnych drużyn. Czym pan urzekł naszych prezesów?

Nie wiem. Ja zawsze pracuję na maksymalnych obrotach, w klubie siedzę od rana do wieczora. Zawsze zostawiam swoje serce, dodaję też umiejętności i doświadczenie.

A może chodzi o to, że Radolsky słynie z twardej ręki, prawdziwej dyscypliny? Tacy trenerzy są u nas w modzie.

Wytłumaczyłem już piłkarzom, że jeśli chcą coś osiągnąć, to muszą ciężko pracować. Oni to rozumieją, wiedzą, że to jedyna droga do sukcesu. Zrobiliśmy wiele badań, testów i wiemy, nad czym pracować.

Pewnie założył pan nowy zeszyt na te swoje notatki. To już tradycja.

Oczywiście, że założyłem. Cały czas wszystko analizuję, oceniam, a potem przelewam to na papier. Dzięki temu mam dużą bazę informacji o każdym piłkarzu – jakie są jego mocne strony, a jakie minusy. Taki mam styl pracy.

Do Polski trafił pan dość niespodziewanie. Nie zraził się pan ostatnio do naszego kraju?

Nie rozumiem pytania.

W Polonii kompletnie panu nie wyszło, więc pewnie na hasło „Polska” trochę kręcił pan głową.

Hm… Jestem człowiekiem, który zawsze szuka pozytywów. Polonia była ciekawym doświadczeniem. Zobaczyłem, jak pracuje się w stolicy, jaka jest otoczka. A to, że Wojciechowski jest taki, jaki jest, to osobna kwestia.

To znaczy?

Niech pan weźmie Przegląd Sportowy sprzed miesiąca. Tam Janas trafnie opowiedział wszystko to, co dzieje się w Polonii. Ja już do tego nie chcę wracać… Kibicuję i Wojciechowskiemu, i Wiśle, i całej polskiej piłce. Jeśli teraz będziecie dobrze grali w europejskich pucharach, to za trzy lata do Ligi Europejskiej będzie można dostać się z piątego miejsca. To byłby sukces. Ja dwa i pół roku temu grałem z Ł»yliną właśnie w rozgrywkach grupowych, wygraliśmy na wyjeździe z Aston Villą. To były piękne momenty.

I to właśnie świadczy o zawodowej degradacji trenera Radolsky’ego.

Każdy może to odbierać, jak chce. Ja uważam inaczej. Powiem inaczej – Radolsky jest szczęśliwy w Niecieczy.

ROZMAWIAف PIOTR TOMASIK

Duszan Radolsky: – Nieciecza to nie jakiś wiejski, amatorski klub
Reklama

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama