Nie będziemy się silić na zgadywanie, kto trafił lepiej – Wisła Kraków czy Legia Warszawa. Rok temu byliśmy przekonani, że Lech Poznań zbierze baty w grupie, a tymczasem spisywał się rewelacyjnie. Teoria teorią, a praktyka praktyką. Nie ma co się czarować – rozgrywki Ligi Europejskiej są znacznie bardziej nieprzewidywalne niż Liga Mistrzów, a to dlatego, że nie wszystkie drużyny traktują je w stu procentach poważnie. Z tego względu czasami lepiej trafić na krezusów, którzy będą się oszczędzać na mecz ligowy i zagrają na pół gwizdka, niż zespół przeciętny, ale w pełni zmobilizowany.
Legia zagra z PSV Eindhoven, Hapoelem Tel Awiw i Rapidem Bukareszt. Jeśli dla kogoś było to złe losowanie, to dla… Śląska Wrocław, bo za chwilę siła Rumunów może zostać w pełni zweryfikowana.
Hapoel to wicemistrz Izraela, który gra bardzo nierówno. W eliminacjach potrafił… przegrać z FC Vaduz (Liechtenstein), na co jednak mógł sobie pozwolić, bo w pierwszym meczu zwyciężył 4:0. Gorzej, że dał się także ograć litewskiemu Ekranasowi – i w rewanżu odrabiał straty. Z zespołu odeszli ważni zawodnicy: Ben Sahar (do Espanyolu), Itay Shechter (za 2,5 miliona euro do Kaiserslautern), Gil Vermouth (za 750 tysięcy euro, też do Kaiserslautern) oraz Eran Zahavi (za 1,7 miliona, do Palermo). Lekceważenie izraelskiego futbolu byłoby taką samą głupotą, jak lekceważenie cypryjskiego, ale na tę chwilę Hapoel nie wzbudza takiego respektu, jaki wzbudziłoby kilka innych zespołów z tego koszyka.
PSV – wiadomo, wysoka półka. Wczoraj Holenderzy wygrali u siebie z austriackim Riedem 5:0, z ławki na ostatnie dziesięć minut wszedł sprowadzony z Wisły Kraków Marcelo, a cały mecz przesiedział na niej Przemysław Tytoń. PSV lubi sobie postrzelać – w poprzednim sezonie ten klub zajął dopiero trzecie miejsce w lidze, za to zdobył najwięcej goli (79). Za 14 milionów euro sprzedano Balázsa Dzsudzsáka, za to jeszcze więcej pieniędzy – 18 milionów – wydano na sprowadzenie nowych zawodników. Najwięcej kosztował filigranowy skrzydłowy, Dries Mertens, którego za 8,5 miliona euro wykupiono z Utrechtu. W tym sezonie Mertens w trzech meczach ligowych zdobył już trzy gole (po jednym w każdym spotkaniu), w poprzednim trafił dziesięć razy. Najgroźniejszy jest chyba Szwed Ola Toivonen, który we wszystkich rozgrywkach sezonu 2010/2011 trafił 22 razy. Jest też 20-latek, Georginio Wijnaldum, sprowadzony z Feyenoordu Rotterdam, który w tamtym sezonie wbił 14 bramek, co możecie zobaczyć tutaj…
Na Holendrów, a konkretnie na wicemistrza, Twente, trafiła też Wisła Kraków. Ten zespół przegrał rywalizację o fazę grupową Ligi Mistrzów z Benfiką Lizbona (remis 2:2 u siebie, porażka 1:3 na wyjeździe). Trzeba przyznać, że klub z Enschede ma piłkarzy co najmniej tak dobrych jak PSV, za najbardziej wartościowego uchodzi Kostarykańczyk Bryan Ruiz, który wprawdzie poprzedni sezon miał gorszy, ale w rozgrywkach 2009/2010 zdobył 24 gole. Jest też ten wielki (196 cm) Marc Janko, z którym – jak jeszcze był młody – zdarzyło nam się obalić butelkę whisky, ale trzeba przyznać, że oszukiwał: ilekroć polewający Adam Ledwoń się odwrócił, Marc wylewał przynajmniej część zawartości szklanki do doniczki. Ha, fajne czasy, równy gość.
Ten Janko strzelać potrafi jak najęty, w sezonie 2008/09 w Austrii wbił 39 goli (w 34 meczach) i od tamtej pory nigdy nie zbłaźnił się wynikiem gorszym niż 10 goli ligowych: już w Twente najpierw trafił 18 razy, a w poprzednim sezonie 14. Tu możecie zobaczyć…
Drużyna po poprzednim sezonie w zasadzie w ogóle nie została przebudowana, odszedł jeden wartościowy zawodnik, nikt godny uwagi nie przyszedł (no, przynajmniej nikt drogi). Ale co tu przebudowywać, jeśli teraz Twente zajęło drugie miejsce, rok wcześniej było mistrzem Holandii, jeszcze rok wcześniej – wicemistrzem i kolejny rok wcześniej – znowu wicemistrzem… Warto dodać, że w Enschede niedawno… zawaliła się trybuna.
Wisła zmierzy się też z Fulham, gdzie gra Andy Johnson, który miał kiedyś zostać Polakiem. Nasz kumpel poleciał kiedyś do Anglii z koszulką naszej kadry i nadrukowanym napisem „Johnson”, ponieważ agent zawodnika wydzwaniał, że oto będziemy mieli nowego reprezentacyjnego snajpera. No i jak już ten kumpel zakwaterował się w Londynie, do agent zadzwonił ponownie i powiedział, że Andy zmienił zdanie i jednak jest Anglikiem i nawet nie znajdzie piętnastu minut na rozmowę…
O Fulham nie ma co pisać – wiadomo, Premier League. Skoro jednak Lech mógł wygrać z Manchesterem City, to Wisła może wygrać z Fulham – głównie licząc na to, że londyńczycy zaplączą się w grę w Premier League i nie w głowie będą im puchary. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że nie tak dawno to właśnie Fulham grało w finale LE.
Kto jest tam najlepszym zawodnikiem? Aktualnie Amerykanin, Clint Dempsey. Jego dwanaście trafień z poprzedniego sezonu możecie zobaczyć poniżej…
Odense z kolei to wicemistrz Danii, ale warto zauważyć, że ten klub absolutnie nie liczył się w walce o mistrzostwo – miał na koniec sezonu aż 26 punktów straty do Kopenhagi. Jest tam jednak kilku piłkarzy z ciekawą przeszłością – Eric Djemba-Djemba nie wiadomo po co, ale jednak był przez moment w Manchesterze United, z kolei Bernand Mendy zaliczył blisko 200 występów dla Paris Saint Germain.