PIÄ„TEK W PRASIE: czy zapłacilibyście dwa miliony złotych Boninowi?

redakcja

Autor:redakcja

26 sierpnia 2011, 13:37 • 4 min czytania

Już wiemy, kto jest najbardziej przepłacanym zawodnikiem w polskiej ekstraklasie. Oczywiście gra w Polonii Warszawa. Nazywa się Bonin. Grzegorz Bonin.

PIÄ„TEK W PRASIE: czy zapłacilibyście dwa miliony złotych Boninowi?
Reklama

PRZEGLĄD SPORTOWY

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

Jest kilka ciekawych materiałów w „Przeglądzie Sportowym”. Rzucił nam się w oczy materiał o Polonii Warszawa…

Kupiliśmy ośmiu nowych piłkarzy, których trenerzy, dyrektor sportowych przebierali jak w ulęgałkach, mówili: chcę tego czy tamtego i dostawali. A teraz ci zawodnicy wychodzą na boisko w lidze i przechodzą obok meczu, nie chce im się nawet biegać – powiedział właściciel klubu Józef Wojciechowski. Największe zastrzeżenia miał do zawodników ściągniętych z Górnika Zabrze, czyli Daniela Sikorskiego, Roberta Jeża i Grzegorza Bonina. Za pierwszych dwóch zapłacił w sumie 3 mln złotych, Bonin przyszedł za darmo, ale wynegocjował sobie bardzo wysokie zarobki – 90 tysięcy złotych miesięcznie, a za sam podpis pod kontraktem dostał milion złotych.

Grzegorz Bonin – piłkarz o potencjale ligowym i tylko ligowym. Facet, który ma 28 lat, a w ekstraklasie zdobył tylko 14 goli, królem asyst też nigdy nie był. I on właśnie dostał od Wojciechowskiego milion złotych i 90 tysięcy miesięcznie. Przecież to całkowicie niedorzeczne. Ze wszystkich przepłacanych zawodników w naszej lidze, Bonin jest chyba przepłacany najbardziej. Jak można komuś tak mało perspektywicznemu i komuś tak bardzo przeciętnemu dać pieniądze na dobrym, europejskim poziomie? Przecież Bonin zarobi w pierwszym roku… pół miliona euro!

Wojciechowskiemu dedykujemy fragment piosenki Kazika:
Bo artysta syty nie ma nic do powiedzenia
Chce picia i jedzenia, nie chce nic zmieniać
Artysta głodny jest o wiele bardziej płodny

Przy zapowiedzi meczu Polonii, jest też tekst o Pawle Janasie i błędach, jakie popełnił pracując na Kowintorskiej. Artykuł jest długi, ale zdecydowanie można go sprowadzić do jednego, krótkiego zdania: „Janas się nie wpierdalał”.

Podoba nam się początek tekstu o Mateuszu Machaju, który wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie Lechii Gdańsk…

Była ostatnia minuta dogrywki. Mecz z Austrią Wiedeń. Lech grał o fazę grupową Pucharu UEFA. Wynik 4:2. Bramkę na wagę awansu właśnie zdobywa Rafał Murawski. Trener Franciszek Smuda spogląda na rezerwowych. Potrzebuje zmiany. Gra na czas. Na ławce tylko ja i Dawid Kucharski. Patrzy na mnie, a potem na Kucharskiego. Na mnie, na Kucharskiego. I jeszcze raz. Wybiera Dawida (który ostatecznie nie zagrał, bo sędzia skończył mecz – red.). Szkoda – myślałem, ale po meczu zmieniłem zdanie. Moja koszulka do gry… została w szatni. Miałem furę szczęścia, że nie zostałem wybrany! Trener Smuda na pewno już nie chciałby mnie znać – śmieje się Mateusz Machaj. Trzy lata temu 19-letni junior, na którego surowy trener nie spoglądał zbyt łaskawym okiem. Koszulka z tamtego spotkania wisi dziś oprawiona w antyramę w gdańskim mieszkaniu, które Machaj wynajmuje, odkąd został graczem Lechii.

FAKT

Image and video hosting by TinyPic

W „Fakcie” nic wielkiego nie ma – bo że Polska poleci do Korei i że jest to bez sensu, to już chyba wszyscy wiedzą (chociaż Antoni Piechniczek wypowiada się, że nie jest to bez sensu i że gdyby był selekcjonerem, to by się bardzo na taki wyjazd cieszył – może to odpowiedź, dlaczego Piechniczek nie jest ani selekcjonerem, ani w ogóle trenerem i to od wielu lat). Możemy też w „Fakcie” przeczytać, że Jose Bakero zabronił Mateuszowi Możdżeniowi rozmawiać z mediami – jeszcze za mało chłopak osiągnął. W sumie, racja. Chociaż gdybyśmy żyli w Anglii, to Możdżeń kończyłby pisać swoją drugą autobiografię:)

GAZETA WYBORCZA

Image and video hosting by TinyPic

Sprawozdanie z Legii – wiadomo. Ale jest też felieton Rafała Steca, który zaczyna się tak…

Ł»e Tomaszowi Kuszczakowi raczej nie powiedzie się w między słupkami Manchesteru United, widzieliśmy w oczach i gestach uwijających się przed nim obrońców. To nie on rugał ich, lecz oni jego, Rio Ferdinand czy Nemanja Vidić spoglądali nań niekiedy wręcz z rezygnacją, jak na przybłędę niegodnego arystokratycznych szat z Old Trafford, manifestując swoją obawę, czy podoła, skoro jego mowa ciała wyraża głównie niepewność. Z Polakiem za plecami nie czuli się bezpiecznie.

Papier przyjmie wszystko, ale… to jest po prostu wredne i niesprawiedliwe. Dzwonimy do kolegi, Przemka Rudzkiego, który w Canal+ komentuje ligę angielską i ogląda wszystkie mecze Manchesteru United. Mówi: – To jakaś kompletna bzdura, Tomka nikt nigdy nie rugał, bo zresztą nie było za co go rugać. Kiedy wychodził na boisko, grał bardzo pewnie. Darzony był przez resztę zawodników dużym szacunkiem. Nigdy żadnymi gestami nie okazywali mu braku szacunku.

A dla Steca to „przybłęda niegodna arystokratycznych szat”. Ta przybłęda zagrała dla Manchesteru United 55 meczów. Ile popełnił w nich błędów? Ktoś wyliczy… pięć? Trzy? Ktoś wskaże jeden mecz, w którym Rio Ferdinand darł się na Polaka? Naprawdę zasłużył na kpiny? Nie da się napisać o Wojciechu Szczęsnym, bez deprecjonowania Kuszczaka?

SPORT

Image and video hosting by TinyPic

Nudy. No i rysunek Karola Strasburgera Janusza Kożusznika.

Najnowsze

Niemcy

Potulski rośnie w siłę, ale Mainz bez zwycięstwa w polskim meczu

Wojciech Piela
0
Potulski rośnie w siłę, ale Mainz bez zwycięstwa w polskim meczu
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama