Noc jest długa, dyskusje o meczu Wisły z APOEL-em dopiero się tak naprawdę zaczynają. Podobnych tekstów zapewne jeszcze kilka wrzucimy, tu macie kolejną część naszych przemyśleń…
* * *
– Od Ligi Mistrzów nie dzieli nas przepaść – powiedział trener Robert Maaskant po meczu z APOEL-em, chociaż to już z jego strony nic więcej, jak tylko rozpaczliwa walka o PR. Przepaść oczywiście była, był nawet Wielki Kanion Kolorado, bo jak inaczej określić starcie drużyny, która gra w piłkę z drużyną, która grać nie potrafi? Wisła nie potrafi, co świadczy źle o niej samej, ale jeszcze gorzej o tych wszystkich Legiach, Lechach, Cracoviach i innych Poloniach, które w lidze dają się “Białej Gwieździe” ogrywać. Mapka zamieszczona w “Gazecie Wyborczej” nie jest chorym żartem grafika, lecz smutnym podsumowaniem tego, jak wygląda nasz futbol. Mocni jesteśmy w czerwcu i lipcu (o ile akurat nie gramy w MŚ lub ME) – to jedyne miesiące, kiedy czujemy się wręcz mocarni. Ten sezon był przełomowy, coś drgnęło, bla, bla, bla… A zamiast drgnięcia, co mamy tak naprawdę? To, że zapewne WSZYSTKIE drużyny przegrają kwalifikacje do rozgrywek, do których próbowały się dostać.
To nie był tylko mecz Wisły z APOEL-em, to był mecz ligi polskiej z ligą cypryjską. Wpisują się w komentarzach fani innych zespołów, naśmiewają z krakowskiego klubu, a my się niezmiennie ich pytamy (rok temu pytaliśmy tych, którzy śmiali się z Lecha): skąd to naiwne przypuszczenie, że wasz zespół przegrałby w niższych rozmiarach? Wisła była słabym, bardzo słabym mistrzem Polski, ale nie była mistrzem przypadkowym – wygrała ligę z dużą przewagą nad resztą całkowicie nędznych przeciwników. Jeśli dziś ci właśnie nędzarze podnoszą głowy, to znaczy, że wstydu nie mają. To tak, jakby po ewentualnym odpadnięciu Arsenalu Londyn z walki o Ligę Mistrzów sadził się fan Wigan…
* * *
Zwycięzców się nie sądzi – to zawsze czytamy w komentarzach. Kiedy Wisła wygrała w Łoweczu po katastrofalnym meczu, to zasypaliście nas tym debilnym hasłem: zwycięzców się nie sądzi. Zwycięzców… Gdyby Wisła Kraków wygrała Ligę Mistrzów, tak jak Grecja wygrała mistrzostwa Europy, to rzeczywiście nie byłoby sensu jej osądzać. Ale wygrany fartownie mecz z Liteksem musi służyć jako materiał do analizy, w przeciwnym razie dochodzi do bezrefleksyjnego, głupiego pompowania balonika, podniecania się byle czym. A potem zaskoczenia: – Co, jednak pękło? Tak, kurwa, pękło!
W Łoweczu Wisła grała bardzo źle, ale niektórzy uważają, że wynik w futbolu jest zawsze nadrzędny. Bywa nadrzędny, ale nie na takim etapie – nie, gdy do rozegrania pozostaje jeszcze kilka spotkań. Mecz z Liteksem nie był powodem do satysfakcji, ale do bicia na alarm. “Zwycięzców się nie sądzi” – czytaliśmy to też po meczu z Gruzją. A potem wszyscy będą zaskoczeni, gdy Polska nie zagra dobrego meczu na Euro 2012…
* * *
Styl. Styl podobno się nie liczy. Po każdym dennym meczu znajdzie się ktoś, kto powie: – Styl nie ma znaczenia! Co mecz ligowy, to słychać: “nieważne jak, najważniejsze są trzy punkty”. Od stylu się wszystko zaczyna. Jeśli nie masz stylu, to niczego nie osiągniesz. Wygrasz raz, dwa razy, pięć, ale potem przyjdzie ktoś, kto powie: – Ejże, przecież ty nie potrafisz grać w piłkę…
Wisła nie ma stylu. Kiedy ostatnio zagrała dwa takie same mecze? Czego możemy się po niej spodziewać? Na czym bazuje? Czy jest to zespół, który potrafi dominować od pierwszej do ostatniej minuty? Albo chociaż od pierwszej do sześćdziesiątej? Jeśli drużyna nie ma swojego stylu, to znaczy, że nie wie, dlaczego wygrywa i za chwilę nie będzie wiedziała, dlaczego przegrywa. Raz zawieje w jedną stronę, raz w drugąâ€¦
Wisła miała sporo meczów takich. Atakuje przeciwnik – pudło. Atakujemy my – pudło. Atakuje przeciwnik – pudło. Atakujemy my – gol, 1:0. Atakuje przeciwnik – pudło. Atakujemy my – gol, 2:0. I od razu zachwyty: co za zespół, co za myśl! A to nie myśl, to fart. Farciło im przez całą wiosnę, a jak tylko to pisaliśmy, to krzyczeliście, że nie znamy się na futbolu, że pewnie kibicujemy konkurencji itd. Styl to punkt wyjścia – zawsze. Jeśli piszesz, że “zwycięzców się nie sądzi” i że “za styl nie przyznaje się not”, to przygotuj się na klęskę.
* * *
Sporo jest komentarzy, w których krytykowani są konkretni piłkarze Wisły. Wiadomo – Pareiko, Małecki, Diaz, Melikson, Genkow… Każdy może znaleźć sobie obiekt drwin. Jednak problem tkwi gdzie indziej – Wisła jako zespół kontra APOEL jako zespół. Wisła w lidze bazuje na indywidualnościach – a to urwie się Melikson, a to Małecki, a to Kirm. Ten zespół inaczej grać nie potrafi, inaczej nigdy nie grał – i to na polską ligę wystarczyło.
Problem w tym, że żaden zawodnik Wisły nie wygra w pojedynkę meczu z dobrze zorganizowanym przeciwnikiem. Małecki oczywiście notował niesamowitą liczbę strat, ale pytanie, czy ktokolwiek podchodził mu do grania? I gdy piłkę miał Melikson – czy ktoś podchodził Meliksonowi? Co mógł zrobić Genkow, rzucony gdzieś tam do przodu? Można się znęcać nad każdym zawodnikiem z osobna, ale znacznie rozsądniej byłoby poznęcać się nad drużyną, jako taką.
Oczywiście nie brakuje osób, które piszą, że Małecki absolutnie nie nadaje się do reprezentacji Polski, co po tak słabym występie jest zrozumiałe. Jednak wypada zapytać – czy jesteście pewni, że Szymon Pawłowski zagrałby w Nikozji lepiej? Czy postawilibyście tysiąc złotych, że Sławomir Peszko nie zanotowałby tylu strat? Niestety, mówiąc o reprezentacji Polski, mówimy o drużynie bardzo słabej – bo takich mamy piłkarzy. To, że ktoś dopraszał się o Małeckiego w kadrze nie musi być dowodem na wielką klasę tego akurat zawodnika, ale na to, że wokół niego biegają jeszcze gorsi. Ktoś napisał w komentarzach, że Małecki nie dorasta do pięt Zieńczukowi z najlepszych czasów. Tak, jest to naszym zdaniem prawda – nie dorasta. Ale to problem całego pokolenia. Mamy coraz gorszych piłkarzy, w każdym klubie – dlatego bycie słabym nie oznacza jednocześnie, że… nie można być najlepszym. Można, zgodnie z zasadą, że na bezrybiu i rak ryba.
* * *
Nie brak głosów, że Maor Melikson jednak jest słaby, a przy Semirze Stiliciu to w ogóle amator. Nie, Melikson nie jest słaby i pociągnął drużynę dostatecznie daleko – i jeszcze pociągnie wielokrotnie. Nie mógł w Nikozji zagrać tak jak zawsze z prostej przyczyny – Wisła nie miała piłki. Izraelczyk bazuje na zagraniach ryzykownych, dużo piłek traci, ale jeśli z dziesięciu straci siedem, a trzy piłki przejdą – wspaniale. Gorzej, kiedy przez cały mecz ma piłkę przy nodze może ze dwa razy…
A Stilić? To też bardzo dobry na polskie warunki piłkarz. Ale tym wszystkim, którzy chcą się licytować, przypominamy – czyż nie grał rok temu w przegranym meczu z Interem Baku? Czyż nie brał udziału w dwóch porażkach ze Spartą Praga? No właśnie…
Zresztą, kurczowe trzymanie się niewątpliwego talentu Meliksona jest samobójstwem, bo każdy piłkarz miewa gorsze dni.
* * *
Są też tacy, którzy piszą, że podobno Wojtek Kowalczyk kibicował APOEL-owi i dało się to wyczuć z komentarza. Głupota – jeśli mamy być szczerzy, to po losowaniu byliśmy przekonani, że “Kowal” będzie za Cypryjczykami, ale mówił wielokrotnie: – Wolałbym Wisłę, doczekajmy się już tej Ligi Mistrzów… Co innego jednak życzyć Wiśle zwycięstwa, a co innego oglądać mecz, w którym ta sama Wisła nie jest w stanie przeprowadzić żadnej składnej akcji. Niektórzy chyba oczekują, że jeśli polski zespół gra słabo, to trzeba mówić: “Podnieście się! Dacie radę! Jest jeszcze czas, prosimy, dajcie z siebie wszystko!”. Tak to każdy może sobie sam pogadać do telewizora. A co mówił Wojtek? Ł»e Wisła gra bardzo słabo, że się słania na nogach i że APOEL jest pod każdym względem lepszy. Prawda to była? Prawda. Prawda tak bolesna, że nawet trudno z nią dyskutować.
* * *
Interesuje nas, jaką teraz postawę przyjmą media wobec Roberta Maaskanta, który do niedawna – jak wczesny Beenhakker – był bliski beatyfikacji. Czy zachwycanie się zagranicznym byle pierdnięciem (byle zagranicznym!) to nie nasza cecha narodowa? Zdobycie mistrzostwa Polski z Wisłą Kraków naprawdę nie jest czymś, co w oczywisty sposób świadczyłoby o jakiejś wyjątkowej klasie szkoleniowej.
* * *
Na koniec odnaleźliśmy nagranie, na którym nam zależało. Kliknijcie TUTAJ, a zobaczycie przegląd prasy, w którym red. Jacek Adamczyk obśmiewa słowa Kamila Kosowskiego – “Kosa” twierdził, że APOEL w polskiej lidze walczyłby o mistrzostwo Polski. Szczęśliwie się stało, że wkrótce po tym wywiadzie to właśnie APOEL został dolosowany do Wisły i mogliśmy zweryfikować opowieści Kosowskiego i podśmiewywanie się Adamczyka. Trochę głupio wyszło, co?
Mamy – my, w Polsce – permanentny problem z oceną rzeczywistości, czyli z trzeźwym spojrzeniem na to, w jak wielkiej dupie jest polski futbol (w głębokiej!). Mamy też ogromne kłopoty z docenieniem krajów piłkarsko rozwijających się. Nie widzieliśmy kogoś w 1974 roku na mundialu – pewnie grać nie umie. Dotyczy to wszystkich. Np. wczoraj przeczytaliśmy komentarz, że skoro w Lidze Mistrzów radził sobie tak słaby zespół jak FC Basel, to i APOEL sobie poradzi. I tak się zastanawiamy – dlaczego ten Basel od razu słaby? Dlatego, że nie nazywa się Werder albo np. Partizan?
Lubimy lekceważyć fakty, wyniki, trofea, mówić – to szczęściarze! Lubimy też wiecznie w swoich porażkach doszukiwać się pecha. Można tak żyć, czemu nie? Ale można też otworzyć oczy. Na początku szok – oczy będą boleć, może pojawić się światłowstręt. Ale potem się przyzwyczają. Po omacku trudno iść we właściwym kierunku.