Małecki już grał w takich warunkach, więc nie ma się co martwić. Z Karabachem! Ale dziś w gazetach najciekawsza jest… mapka.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Podgrzewanie temperatury przed meczem APOEL – Wisła: takie sobie. „PS” dziś nie zdołał zagrać umiejętnie na emocjach, nie ma tam wrzenia, ciarki po plecach nie przechodzą. Jest letnio. Trochę jakbyśmy czytali zapowiedzi towarzyskiego meczu Polska – Gruzja.
Oczywiście, nie brakuje wątku meteorologicznego i tutaj Patryk Małecki uspokaja. Już grał w takich warunkach, nie ma problemu! Z kim? Z Karabachem! Uff… Dzięki, Patryk, wszyscy odsapnęli. Jak z Karabachem, to ok.
Dalej w „PS” mamy:
– wywiad z Wojciechowskim, o którym pisaliśmy w innym miejscu
– informacja o tym, że Marcin Kowalczyk może przejść do Bełchatowa (pisaliśmy o tym osiem dni temu, druga opcja to Zagłębie Lubin)
– sprawozdanie z Lechii i w ramce zdanie o Wiśniewskim: „Potrafi niemal wszystko pod względem technicznym”. Słówko „niemal” jest jak widać bardzo pojemne. Nasz kolega niemal zna język tajski. Wie, że „sex” to „seks”, a „porno” to „porno” (no i jeszcze – „coca cola” to „coca cola”).
– rozmowę z Marianem Kelemenem, która rozpoczyna się w wyjątkowo absurdalny sposób: – Pamięta pan mistrzostwa świata w 1982? Bramkarz Niemiec Herald Schumacher brutalnie sfaulował reprezentanta Francji Patricka Battistona. Pańskie starcie z Miroslavem Radoviciem wyglądało podobnie.
Podobnie?! To jest podobne?!
Jak co wtorek, jest też w “PS” dodatek. A w nim duży tekst o transferowej wojnie Realu z Barceloną, wisienkę na torcie stanowi wywiad z Laportą, byłym prezesem „Barcy”. Swoboda, z jaką jedna z dziennikarek „PS” dodzwania się do największych tego świata (no, świata piłki), wzbudza u nas podziw, pomieszany z lekką nutką niedowierzania.
Jest też niezły tekst o Radosławie Sobolewskim. Kapitan Wisły wspomina swoje boje o Ligę Mistrzów. Podoba nam się ten fragment:
Gra przeciwko Xaviemu to był koszmar. Po tym meczu pomyślałem sobie, że to są właśnie piłkarze. To byli ludzie, którzy uprawiali zupełnie inną dyscyplinę sportu. Czulismy ogromną bezradność. Włożyliśmy w ten mecz mnóstwo wysiłku, ale cała para szła w gwizdek – przyznaje. – Chciałem poskrobać tego Xaviego po kostkach, ale się nie dało. A jak pobiegłem w prawo, to on ruszył z piłką w lewo. Gdy próbowałem go zaatakować od lewej strony, to on i tak wszystko przeczytał i szedł w prawo. Jak już chcieliśmy przyprasować go we dwóch lub w trzech, to on podał koledze z pierwszej piłki…
Przypomina nam to opowieść jednego z dawnych piłkarzy – chyba Butchera – który koniecznie chciał upolować Ruuda Gullita. Wspominał jakoś tak: „Był dla mnie nieosiągalny. Lokalizowałem go tylko po woni drogich perfum, która unosiła się, gdy przebiegał w pobliżu”.
FAKT
„Fakt” otworzył gazetę zaskakująco – z jakiegoś gościa, który niesie piwo do szatni Polonii Bytom, podobno na zamówienie Daniela Mąki. Wiadomo, wkupne. Jak dla nas, temat tabloidowy, ale ekspozycja jednak przesadna. To taka afera, że 20 chłopów wypije 20 piw? Większą aferą jest to, że Mąka sądzi, iż jeden karton wystarczy i że wkupne może się obejść bez panienek. Danielu, bądź poważny, nie grasz już w juniorach. Dorośnij.
Dalej tabloid zdjęciowo opowiada historię meczu Legii ze Śląskiem, czyli darcia się Skorży i fucka Ljuboji. Skorżę czeka zawieszenie, bankowo.
GAZETA WYBORCZA
Ze wszystkich zapowiedzi meczu APOEL – Wisła, najbardziej interesująca wydaje nam się ta mapka, którą widzicie powyżej. Jak widać, od sezonu 1997/98 w Lidze Mistrzów nie grały drużyny tylko z następujących krajów: Malty, Islandii, Irlandii, Irlandii Północnej, Walii, Estonii, Łotwy, Litwy, Mołdawii, Bośnii i Hercegowiny, Czarnogóry, Albanii, Macedonii, Luksemburga, Liechtensteinu, San Marino, Wysp Owczych, Kazachstanu, Armenii, Azerbejdżanu i Andory. No i z Polski. Zacne grono.
SPORT
Nudy, chyba że kogoś interesuje tekst o tym, że Rudniew dobrze zaczął sezon i że jest w dobrej formie. Wiedzieliśmy to jednak przed zakupem gazety. A informacja, że Djokić czuje się lepiej niespecjalnie nas grzeje.
SUPER EXPRESS
W “SE” znajdujemy wyjątkowo głupi felieton Michała Listkiewicza. Oto obszerny fragment (obszerny, bo cały felieton jest niewiele dłuższy):
Jednak to nie Goetze, a Lothar Matthaeus jest niemieckim bohaterem u nas, w Polsce. Udzielił szeroko komentowanego wywiadu, w którym nazwał polski futbol prowincją. Co go zatem ciągnie na tę prowincję? Bo praca w Serbii, Bułgarii czy na Węgrzech nie jest chyba szczytem marzeń kapitana drużyny mistrza świata sprzed 21 lat. Dlaczego nie chcą go w Bundeslidze? Skąd plotki o jego zamiłowaniu do nastoletnich dziewcząt? Dlaczego jego menedżerem był producent filmów pornograficznych? Tych i wielu innych trudnych pytań zabrakło mi w wywiadzie z Matthaeusem przeczytanym ostatnio w jednej z polskich gazet.
To, że jesteśmy piłkarską prowincją, to akurat wiadomo – wystarczy spojrzeć na mapkę zamieszczoną w „Gazecie Wyborczej”. Nie ma się co obrażać na Matthaeusa, bo on za punkt odniesienia ma ligę niemiecką, angielską czy hiszpańską. A że pracuje na prowincji? Tak bywa. Równie dobrze można zapytać Listkiewicza: skoro w PZPN pracują ludzie niekompetentni, to dlaczego pan, taki spryciarz, ich wszystkich nie wykiwał? Taki sam na to sens jak czynienie Matthaeusowi zarzutu, że nie pracuje w Bundeslidze.
Ale… „Skąd plotki o jego zamiłowaniu do nastoletnich dziewczyn”? Ł»eby to były jeszcze plotki o zamiłowaniu do nastoletnich chłopców, to można byłoby wzburzenie Listkiewicza zrozumieć. Ale do nastoletnich dziewczyn? Sorry, ale tego typu zdjęcia nie sugerują, że z Lotharem jest coś nie w porządku…





