Teraz. Wisło, teraz! Słowo „nigdy” nie istnieje…

redakcja

Autor:redakcja

23 sierpnia 2011, 15:04 • 3 min czytania

Mecz meczów. Za kilka godzin zobaczymy to, co w piłce najpiękniejsze – dwie maksymalnie zmobilizowane drużyny będą przez 90 minut (albo i 120!) walczyć o spełnienie marzeń. Tu już nie będzie kunktatorstwa, oszczędzania sił, podań na alibi i chowania się za plecy kolegów. Nikt nie chce tego spotkania po prostu rozegrać, każdy pała żądzą zwycięstwa. „Stąd do wieczności” – napisano na pierwszej stronie jednej z francuskich gazety, gdy Francja w 1998 zdobyła mistrzostwo świata. Stąd do wieczności – to także hasło dla Wisły Kraków. I dla APOEL-u. Historia polskiej piłki klubowej XXI wieku zacznie pisać się o 20.45.
1:0 to idealny wynik, by dziś na boisku po prostu buzowało. APOEL ma nadzieję, Wisła zaliczkę. Jedni i drudzy wiedzą, że strata gola może całkowicie odwrócić losy dwumeczu. Ale jedni i drudzy wiedzą też, że bez zdobycia bramki trudno będzie myśleć o awansie. Zobaczymy więc mecz, w którym obie drużyny muszą zagrać jak tylko potrafią. Na tę chwilę w lepszej sytuacji są wiślacy, ale przecież dobrze wiemy, że wieczorem zawodnicy mistrza Cypru rzucą im się do gardeł, jak wściekłe psy. Będzie wrzało w tym cypryjskim kotle, ale jeśli ktoś chce na poważnie grać w Lidze Mistrzów, to może lepiej obiekt w Nikozji nazwać jednak małym kociołkiem?

Teraz. Wisło, teraz! Słowo „nigdy” nie istnieje…
Reklama

Teraz albo nigdy. APOEL to dobra drużyna, na tle wszystkich słabych, z którymi polskie zespoły odpadały w ostatnich latach. Ale jeśli mówimy o ostatniej przeszkodzie w drodze do Ligi Mistrzów – to ciągle rywal wymarzony. Największym bohaterem tych eliminacji nie jest Maor Melikson czy jakikolwiek inny wiślak, ale Michel Platini – to on uchylił nam furtkę. Jeśli ktoś za dziesięć lat zapyta, komu Wisła zawdzięcza grę w Champions League, najuczciwszą odpowiedzią będzie: Platiniemu! Jego odważna, uderzająca w bogatych, a dająca szansę biednym reforma pozwoliła, by dziś o awansie do LM decydował właśnie taki mecz. W świecie, w którym wszyscy chcą przypodobać się krezusom, w świecie, w którym oligarchowie za pieniądze kupują sobie szacunek, Platini zrobił rzecz niebywałą: wypiął się na wielkich, a podał pomocną rękę małym. Tak w piłce jak i w życiu mieliśmy Europę dwóch prędkości. Dziś milionerom szef UEFA zaciągnął hamulec ręczny.

Pierwszy awans do Ligi Mistrzów – ten wywalczony przez Legię. Szczegóły już nam się w głowie rozmazują, ale chyba było tak, że warszawski klub miał grać w Champions League bez kwalifikacji, dzięki występom w europejskich pucharach w poprzednich latach, czyli półfinałowi Pucharu Zdobywców Pucharów. Wyliczano to na wszystkie możliwe sposoby i jak byk wychodziło – Legia gra z automatu. I wtedy, w ostatniej niemal chwili, za pięć dwunasta, UEFA zmieniła zasady, skracając okres, z jakiego zlicza się punkty do rankingu. I Legia spadła do grona tych zespołów, które muszą walczyć w kwalifikacjach (a może to było rok wcześniej, kiedy odpadła z Hajdukiem?).

Reklama

Za chwilę w Lidze Mistrzów grał Widzew i wtedy odezwał się Franz Beckenbauer – że to nie są rozgrywki dla takich drużyn i że mistrzowie takich krajów jak Polska powinni sobie grać w oddzielnych, mniej elitarnych turniejach. „Kaiser” to dżentelmen, naprawdę wielki dżentelmen, ale wtedy miał w głowie nie sport, ale mamonę. Otumaniła go. Chciał, by Polaków, Bułgarów, Rumunów przesunąć do ligi dla biedaków, nie chciał Jugosławii. Jakby zapomniał, że Steaua i Crvena Zvezda osiągały w poprzednich latach większe sukcesy niż ten jego Bayern.

Na długie lata sposób myślenia Beckenbauera wygrał. Aż pojawił się Platini.

Platini już więcej nie zrobi. Gdyby wszedł na boisko, może zdołałby strzelić dla Wisły gola z rzutu wolnego. Ale nie wejdzie. On tylko może sprawdzić, czy takim jak my warto pomagać, czy też jesteśmy przypadkiem beznadziejnym.

Kibice Legii i Widzewa mają to za sobą. Ł»yczymy fanom Wisły, by dziś przeżyli chwile, których nie zapomną przez lata. Ł»yczymy, by ciarki przechodziły ich za każdym razem, gdy wspomną APOEL. Ł»yczymy, by dziś w ich oczach pojawiły się łzy wzruszenia.

Stąd do wieczności.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama