Desperat z youtube

redakcja

Autor:redakcja

24 lipca 2011, 19:37 • 4 min czytania

Gdyby karierę Owena Hargreavesa sfilmować, mielibyśmy teraz moment, który w budżetowych amerykańskich produkcjach zwykło się kwitować przyspieszonym tempem i muzycznym motywem przewodnim. Główny bohater zaliczył już spektakularną życiową glebę i pracuje nad powrotem do formy, w międzyczasie reklamując się w niespotykany wcześniej sposób na youtube. Niezależnie od tego, czy w tej historii będzie happy end, Owen Hagreaves już wygrał.
Nie chciałbym nigdy doświadczyć uczucia, z jakim musiał się zmagać 6 listopada zeszłego roku. Dwa lata nie grał w meczu o stawkę (minutę w meczu z Sunderlandem z końcówki sezonu 2009/2010 pozwolę sobie zignorować), wyszedł na spotkanie Premier League z Wolverhampton w pierwszym składzie. W końcu dostał swoje pięć minut. Los bywa jednak okrutny, potraktował je nad wyraz dosłownie. Hargreaves nie zdążył się zmęczyć, już siedział na ławce z kontuzją ścięgna udowego. Nie ma się co dziwić, że jeden z dziennikarzy MUTV określił go na Twitterze jako „załamanego i wyglądającego tak, jakby miał się rozpłakać”.

Desperat z youtube
Reklama

Jeśli Anglik tego popołudnia rzeczywiście płakał, był to płacz opisany przez Pawlaka z „Samych Swoich”. Płakał mężczyzna z krwi i kości, bo determinacja, z jaką urodzony w Kanadzie reprezentant Anglii stara się wrócić do prawdziwej piłki nie pozwala go określić inaczej.

A ma do czego wracać. W sezonie, gdy United zdobyło podwójną koronę, był kluczowym zawodnikiem w środku pola, zaliczając 23 występy w Premier, w tym tak owocne jak ten z Arsenalem:

Reklama

W finale Champions League zagrał na nietypowej dla siebie pozycji prawego obrońcy i wywiązał się z tej roli idealnie. Nerwy go nie zawiodły, gdy pięknie wykonywał karnego, strzelając w okno bramki Petra Cecha.

Paweł Grabowski nazywał niedawno innego z Owenów, byłego już klubowego kolegę Hargreavesa, „mentalnym emerytem” . Abstrahując od słuszności tej etykiety i akceptując ją na potrzeby tego tekstu, nie znajduję lepszej przeciwwagi dla postawy Michaela Owena niż to, co robi teraz Owen Hargreaves.

Ten drugi ma wszelkie powody aby na emeryturę, już rzeczywistą, przejść. Nie da się zaprzeczyć, że przez lata gry w Bayernie Monachium, przez sezon gry i dwa wędrówek po szpitalach w barwach Manchesteru United, nachapał się na pewno do woli i może spokojnie żyć sobie z sutych procentów. Nikt nie miałby również nic do powiedzenia pod względem sportowym – wyłączenie z gry przez tak długi okres czasu nie może być przypadkiem. Nie trzeba być po medycynie, by stwierdzić, że Anglik jest wyjątkowo słabego zdrowia i uporczywość, jaką prezentuje w staraniach o powrót do formy, może sprezentować mu nawet kalectwo. Co z tego, skoro Owen ma nie tylko serce do gry, ale i jaja, które nie pozwalają mu się poddać? Nawet, gdy swoją desperacją naraża się na śmieszność.

Jakkolwiek nie pobije słynnego folderu reklamowego Michaela Owena (dziwnie się ich przypadki splatają), akcja promocyjna na youtube ma ambiwalentny odbiór. Podziw miesza się z szyderstwami, czego najlepszym dowodem są komentarze choćby pod tym filmikiem:

„Careful, might injure yourself.” Nawet zabawne. Hargreaves pi-aru w Anglii nie ma, Sven Goran Eriksson musiał wciągać go do kadry mimo protestów opinii publicznej. Ten odwdzięczył mu się świetnymi występami (punkt kulminacyjny, Anglia – Portugalia 2006, MOTM i jedyny strzelec karnego dla Anglików w przegranym ćwierćfinale). Swoim rodakom zawadza nabytym przez 16 lat życia w Kanadzie akcentem i sukcesami w barwach Bayernu. Wsparcia w Anglii nie otrzyma, aby trenować wrócił do Kanady, gdzie opiekuje się nim cudotwórca z Los Angeles Lakers, Dr Alex McKechnie.

Determinację Hargo podkreśla fakt, że McKechnie już raz zawiódł, choć nie wiem, czy porażkę w walce z pechem należy tak określić. To on przygotowywał Hargreavesa przez siedem tygodni przed feralnym meczem z Wolves i on ma sprawić, by Anglik nadawał się znów do profesjonalnej gry w piłkę.

To, gdzie Hargreaves zagra, wydaje się być sprawą drugoplanową. Ćwierkano o zainteresowaniu Leicester City, West Browmich Albion i FC Toronto, nic konkretnego. Pewne jest natomiast, że już się nie obłowi – nie znajdą się ludzie na tyle głupi, by zaproponować mu normalną umowę. Gdziekolwiek się nie pojawi, fortuny nie zbije i w dodatku będzie miał płacone tylko i wyłącznie za grę, na zasadzie pay-as-you-play. Wszystko wskazuje na to, że mu to nie przeszkadza i godzi się z tą koniecznością. Chce grać.

Pod koniec tego sezonu spadł na niego kolejny grom, którego należało się jednak spodziewać. Manchester United nie jest organizacją filantropijną, chociaż mówiło się o zaproponowaniu mu wyżej wymienionego typu umowy. Nie zdążył jednak wypracować sobie takiej pozycji w klubie jak Solskjaer, na którego Fergusonowi chciało się czekać. Hargreaves z piedestału spadł. Musi być świadomy, że najlepsze w swojej karierze już ma za sobą. Nie wygra więcej finału Ligi Mistrzów (a zrobił to dwukrotnie), a najlepsze na co może liczyć, to przy ogromnym szczęściu angaż u jakichś outsiderów Premier. Dla jednego z najlepszych niegdyś pomocników świata, z wręcz telepatyczną zdolnością odbioru piłki, nie jest to perspektywa wymarzona. Hargo znosi i to.

Daleki jestem od mitologizowania jakiegokolwiek z piłkarzy. Na Hargreavesa nie mogę jednak spoglądać z obojętnością. Jest zawodnikiem, dla którego należało zrobić wyjątek i uderzyć w patetyczno-pochwalne tony. Jest piłkarzem, o którym chętnie obejrzałbym nawet nędzny i przerysowany amerykański film. Zasługuje.

PATRYK BUCZYŁƒSKI

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Ekstraklasa

Fenerbahce zaakceptowało dwie oferty z Polski. Znaleźli już następcę

Braian Wilma
3
Fenerbahce zaakceptowało dwie oferty z Polski. Znaleźli już następcę
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama