Jeden. Z tą właśnie liczną kojarzy mi się reprezentacja Paragwaju. Jakkolwiek skończy się finał Copa America, ostatnie półtora roku uważane będą za znakomite dla piłkarzy Gerardo Martino. Najpierw ćwierćfinał mundialu i nieznaczna porażka z Hiszpanią, potem finał, a może i triumf w Copa America. Gorzej, gdy osiągnięcia te rozłoży się na czynniki pierwsze, w tym przypadku punkty…
Na mundialu tylko jedna wygrana w ciągu 90 minut, do tego żadnej bramki przez 300 minut gry w 3 ostatnich meczach, w tym z Japonią i Nową Zelandią. Na Copa America finał, mimo że Paragwaj nie wygrał … żadnego meczu. Za każdym razem remisował, w tym dwukrotnie z niby-kopciuszkiem, Wenezuelą. Dwa ostatnie mecze? 240 minut bez gola, masa szczęścia z Brazylią i wspomniana Wenezuela obijająca słupki i poprzeczkę paragwajskiej bramki.
Dorobek Paragwaju na dwóch bardzo udanych turniejach to jak dotąd 1 wygrana, 8 remisów i 1 porażka (karnych nie bierzemy pod uwagę, bo to loteria). Raptem 11 punktów, 1,1 pkt na mecz. Dla porównania weźmy, krytykowaną ze wszystkich stron Argentynę. Albicelestes na tych dwóch turniejach wygrali 5 mecze, 3 zremisowali i 1 przegrali. Punktów 18, 2,00 na mecz. Gdyby zestawić te rezultaty w tabeli ligowej, Paragwaj na Argentynę spoglądałby z dołu.
A tak, już w niedzielę zagra z Urugwajem o triumf, o przejście do historii. W obu drużynach, które zmierzą się w finale, punkt wyjścia jest w zasadzie podobny. Piłkarzy znakomitych mamy zaledwie kilku, zwłaszcza w linii napadu (odpowiednio Suarez, Forlan – Valdez, Barrios), dlatego też musimy postawić na organizację gry, solidną obronę i waleczność w środku pola. Myślenie niby podobne, lecz styl gry jakże inny od siebie.
>>> PRE-ORDER FIFA 12 JUŁ» WYSTARTOWAŁ. ZAMÓW I ZGARNIJ EKSKLUZYWNE BONUSY! <<<
Kiedyś, na zajęciach dotyczących futbolu latynoamerykańskiego, próbowaliśmy wymienić cechy futbolu na tym kontynencie. Piłka jako religia, fanatyczni kibice, brutalność, bójki – to wszystko się zgadza i niedzielnych rywali nie dzieli: Urugwaj ma Diego Pereza, a Paragwajczycy dwa ostatnie mecze regularnie kończyli w dziesiątkę. Następną cechą jest jednak konstruowanie akcji po ziemi – oglądający Copa America spostrzec mogą, że południowoamerykańskie drużyny, nawet w sytuacji pressingu rywala, próbują piłkę rozegrać sposobem dolnym, wychodząc na pozycję, szukając najbliższego rywala. Wszystkie, z wyjątkiem Paragwaju. Urugwaj naciskany przez Argentyńczyków, perfekcyjnie rozgrywał na jeden, dwa kontakty, układ trudny szybko zmieniając na dosyć korzystny. A Paragwaj? Naciska Pato, Neymar? Zobacz, tam biegnie Valdez, zagraj mu długą. Tam jest Santa Cruz, może wygra głowę, może się zastawi. Urugwaj cofa się głęboko, lecz, gdy widzi szansę, błyskawicznie rusza do przodu. Paragwaj trochę poklepie w obronie, a potem gra górą.
W filmie „Jak zostać królem” Colin Firth wciela się w postać człowieka, który, choć potwornie się jąka, potrafi przezwyciężyć wadę wymowy i poprowadzić swój naród w trudnym dla niego momencie. Na szczęście dla piłkarzy Gerardo Martino piłka nożna to nie dwór królewski. Tu można prezentować grę równie płynną jak mowa bohatera Firtha i nie podejmując walki z własnymi ułomnościami zwyciężyć. Ograć Urugwaj w Copa America. Po bezbramkowym remisie przez 120 minut i tradycyjnym już konkursie jedenastek?
JAKUB RADOMSKI